Budapeszt i Wilno, Miłość i Polonijna Szkoła Dziennikarstwa


Monika Wróbel-Fąfrowicz, Fot. Wilnoteka.lt
O tym, jak się Polakom mieszka na Węgrzech, o psach odziedziczonych w testamencie, o Polonijnej Szkole Dziennikarstwa i pierwszym spotkaniu z Wilnem, a także o wielu innych bliskich i odległych tematach rozmawialiśmy z Moniką Wróbel-Fąfrowicz podczas niedawnych warsztatów dziennikarskich, zorganizowanych na Litwie przez Fundację "Pomoc Polakom na Wschodzie". Czy Polka, mieszkająca w Budapeszcie od ponad 15 lat, a znaczną część życia spędzająca też w Londynie, także należy do "Polaków na Wschodzie"?
Nie znała Węgier prawie wcale, zanim przyjechała do Budapesztu w 2005 roku. Jednak przyznaje, że pojawiły się w jej życiu jeszcze w dzieciństwie, gdy dostała od wujka, kolorową, "różowo-fioletową kartkę na ciemnym tle" właśnie z Budapesztu. Pracował wtedy tam przy budowie Mostu Wolności. Jak wspomina, właśnie wtedy zrodziła się chęć, żeby "tam być". Twierdzi, że to efekt motyla sprawił, iż po latach przyjechała do Budapesztu. Powód, rzec można, klasyczny - za Miłością, tą jedyną i największą. Dzisiaj podkreśla, że to właśnie Węgry dały jej swobodę, jeszcze większą otwartość i w tym kraju dzisiaj czuje się "u siebie". Jest tam jej dom - mąż, dziecko, ukochane psy. A swoją pracą i postawą stara się właśnie tam promować polską kulturę.



Nie wiedziała, że aż tak bardzo może się zmienić świat człowieka, gdy wychodząc na ulicę w Budapeszcie poznaje się mężczyznę, który idzie z pięknym psem i nagle ten pies zwraca twoją uwagę. Jedno spotkanie wystarcza, by w sercu zrodziły się niespodziewane i szczere uczucia do psa "który waży zaledwie dwa i pół kilograma" (czyżby miłość na kilogramy?). Człowiek może być przekonany, że to on wybiera sobie pupila, ale wbrew pozorom czasem jest odwrotnie. Właśnie tak się zrodziła przyjaźń z Almą, rosyjską bolonką, która wybrała Monikę poprostu na ulicy i przez którą nasza bohaterka stała się częścią życiorysu znanego węgierskiego muzyka jazzowego Ákosa Holéczy. A po latach "odziedziczyła" (w testamencie!) jego wspaniałe psy, które - jak się przyznaje - zmieniły jej życie.



Właśnie Polonijna Szkoła Dziennikarstwa, zorganizowana w Wilnie, sprawiła, że Monika po raz pierwszy od pięciu lat wyjechała z całą rodziną na dłuższy czas z domu. Szlifować swoje umiejętności i doskonalić warsztat zjechali się do Wilna dziennikarze polonijni z Litwy, Łotwy, Ukrainy, Węgier, Czech i Słowacji. Była to już kolejna edycja tego typu szkoleń, przygotowana przy wsparciu Polskiego Instytutu i Muzeum w Budapeszcie oraz wileńskich redakcji i redaktorów, którzy chętnie dzielili się swoim doświadczeniem.



Nieprzypadkowo na miejsce szkoleń organizatorzy wybrali właśnie dawną stolicę Kresów Północno-Wschodnich. Adepci dziennikarstwa zgodnie twierdzili, że wystarczyło hasła "Wilno" - i już mieli spakowane walizki, bo to wyjątkowa okazja by połączyć przyjemne z pożytecznym. Przejść się wąskimi uliczkami wileńskiej Starówki, pamiętającej Mickiewicza i Miłosza, pomodlić się w Ostrej Bramie albo zapalić znicz na polskich grobach Starej Rossy. O swoich wrażeniach i pierwszym spotkaniu z Wilnem Monika Wróbel-Fąfrowicz opowiada nie kryjąc wzruszenia...



Zdjęcia: Jan Wierbiel
Montaż: Artiom Markin