Stał w Skorbucianach dwór...
Liliana Narkowicz, 18 stycznia 2017, 12:41
Kaplica w Skorbucianach od strony fasady (2016), fot. tygodnik.lt
"Tygodnik Wileńszczyzny", 12 - 18 stycznia 2017 nr 852
Do I wojny światowej dwory były prestiżową wiejską posiadłością ziemiaństwa i szlachty, także tej biedniejszej. Jako symbol prestiżu i ostoja tradycji posłużył za wzór nagminnie wznoszonych w międzywojniu w "stylu dworkowym" willi podmiejskich, szkół, budynków pocztowych, a nawet dworców kolejowych.
Tak, i we wsi Skorbuciany (12 km od Ponar, 5 km od Wojdat) stał kiedyś dwór. Niestety, ani w archiwach, ani w albumach mieszkańców tej wsi jak na razie nie udało się odnaleźć jego zdjęcia. Ze wspomnień najstarszych mieszkańców okolicy wiadomo, że był zbudowany "w typie polskim", czyli z charakterystycznym dla polskiego dworu szlacheckiego gankiem opartym na kolumnach, przykrytym dwuspadowym daszkiem. Miał dach o dwóch kominach (świadczyły o pewnej zamożności), kryty gontem. Pod drewnianym dworem wzniesionym na podmurówce była murowana piwnica. Według jednych w naczółku daszka gankowego był wykusz w postaci kartusza. Jeżeli tak, to zapewne mieścił się w nim kiedyś herb właścicieli dworku. Według innych, widniały na nim ślady zatartego napisu w kolorze. Praktyka to była powszechna zresztą, pisanie dla przekraczających próg domu coś w stylu "Gość w dom, Bóg w dom" albo "Życz nam, co i Tobie miłe".
Dwór w Skorbucianach należał do rodziny Jeleńskich herbu Wręby. Za udział w powstaniu w 1863 r. został im skonfiskowany, ale dzielnie doczekał się końca II wojny światowej. Dopiero sowieckie porządki, pazerność i nieodpowiedzialność ludzka zadały mu kres. W dokumencie archiwalnym (1796) znajdujemy jego obszerny opis, dający nam wyobrażenie jak w istocie wyglądał dwór za czasów Jeleńskich: "Z drzewa ciosanego na podmurowaniu gontami kryty, od frontu dziedzińca wystawa (czyt. ganek) o czterech filarach", "dach łamany gontami kryty, po końcach którego gałki dwie blaszane gwiaździste znajdują się", "oficyna na podmurowaniu z drzewa ciosanego o dwóch kondygnacjach", "sernik o dwóch piętrach", "młyn z drzewa ciosanego o dwóch kołach gończych". Niewątpliwie był to bogato jak na wiejskie warunki wyposażony dworek szlachecki, bo u schyłku XVIII w. odnotowano w nim między innymi: "Sprzęty różne w pałacu - portretów różnych w ramach oprawnych 17, kanap z poręczami na białym dnie różnymi kwiatami wyszywanych 2, innych kanap 4, fortepian...".
Michał Jeleński, podczaszy mozyrski, pierwszy na Skorbucianach z rodziny Jeleńskich, którego rodzina wywodziła się z Tuczy na obecnej Białorusi, nabył skorbuciański majątek nad rzeczką Ozdrą wraz z domem po Brzostowskich, dwoma browarami i młynem "z kamieniem i kołem jednym" w 1843 r. Z powodu bezdzietności przed śmiercią przekazał Skorbuciany z przyległościami synom swego brata Rafała Józefa (zm. 1780), mozyrskiego powiatowego sędzi granicznego. Przy kaplicy skorbuciańskiej do dziś zachował się grób Anny z Czaplińskich Rafałowej Jeleńskiej, synowej Rafała Józefa.
Warto też zapamiętać, że na pocz. XVIII w. właścicielem dóbr skorbuciańskich, a więc i obecnej wsi, był duchowny Konstanty Kazimierz Brzostowski (1644-1722). Był on synem wojewody trockiego i dyplomaty hrabiego Cypriana Pawła Brzostowskiego. Ksiądz Brzostowski, który został w 1687 r. biskupem wileńskim, koronował obraz Matki Boskiej Trockiej, a do Wilna sprowadził zakon oo. pijarów i był pionierem założenia Zgromadzenia Braci Miłosierdzia od św. Rocha, których głównym celem było pielęgnowanie i grzebanie osób dotkniętych trądem, dżumą czy inną epidemią.
Dokument z 1830 r. konstatuje, że we wsi Skorbuciany jest kaplica prywatna z dzwonnicą z jednym dzwonem, w majętności Wielmożnej Jeleńskiej sędziny, zbudowana z drzewa czesanego, sosnowego, słomą kryta. Mąż sędziny, Rafał Jeleński, był powstańcem (w jego ślady 30 lat później podążą synowie). Musiał się ratować ucieczką za granicę na zawsze zostawiając Skorbuciany, żonę i dzieci. Jak poprzednio mąż, teraz ona, musiała zadbać nie tylko o dwór, ale i dworską kaplicę, która służyła wiernym ze wsi i okolic.
Swawolnie ogołocona jeszcze w 1812 r. (przez żołnierzy wojska Napoleona) doczekała się opisu w inwentarzu z 1814 r.: "Kościółek skorbuciański stary, dach noworeperacji i erekcji potrzebujący, w nim ołtarze trzy z obrazami, lecz ornatów, alby, stuł, manipularza, kielichów, patyny, puszki i dalszych sprzętów, bielizny, równie kamienia i lustra nie ma...". Dlaczego były dawniej w wielu kościołach lustra i kamienie? Otóż duże lustra, często w bogatym i cennym obramowaniu powszechnie uważany za symbol próżności w życiu doczesnym optycznie powiększał niewielkie wnętrza i odbijał światło padające z okien, w ten sposób dodatkowo oświetlając pomieszczenia w czasach, kiedy elektryczności jeszcze nie było, a świece były bardzo drogie. Co do kamieni, to w kącie świątyń wiejskich zwykle leżały albo większych rozmiarów kamień węgielny przypominający o początku tego świętego miejsca albo głaz polny mający wgłębienie na święconą wodę. W obu wypadkach pouczały i przypominały o słowach z Biblii: "Kto w ciebie kamieniem, ty w niego chlebem".
Po nieistniejącym już dworze Jeleńskich zostały tylko ślady podmurówki, coraz bardziej zacierające się ślady dawnego sadu owocowego i przydomowego ogrodu zdobniczego z fontanną. I tylko szumiące drzewa starej alei wjazdowej świadczą o minionym dostojeństwie dawnej świetności majątku.
Zachowana do dziś drewniana kaplica w Skorbucianach (XVIII w.) wraz z dzwonnicą, wybudowana w pobliżu nieistniejącego dworu Jeleńskich herbu Wręby to także ich fundacja, ale też i niemy świadek wielowiekowej historii i dziejów tych stron. W części ołtarzowej kościółka znajdują się ozdobne kartusze z herbem jego dobroczyńców i rokiem założenia kamienia węgielnego tego budynku – 1746. Między innymi nie ma już wspominanego w inwentarzu kościelnym z 1796 r. obrazu wedle starej tradycji zasłanianego materią i odsłanianego na czas Mszy św., co jest jeszcze praktykowane na przykład w Częstochowie: "W środku kościoła ołtarz N(ajświętszej) Panny na płótnie malowany, perełek białych sznurków trzy mających. Zasłona materialna bogata, na białym dnie z kwiatami różnego koloru".
Ale nie ma też dziś w kaplicy XVIII-, XIX-wiecznych ornatów oraz cennych naczyń kościelnych, jak też zabytkowych świeczników z wygrawerowanym rokiem 1749, które jeszcze przecież niedawno, bo w 1992 r., figurowały na liście inwentarza sporządzonego przez specjalistę od zabytków z ramienia Ministerstwa Kultury Litwy. Tym razem więc nie można za wszystko winić Napoleona, kolejne wojny, które przeszły po nim przez Wileńszczyznę, ani czasów sowieckich.
Fakt niepodważalny, że, jak na budowlę drewnianą, kaplica w Skorbucianach ma się dobrze. To prawda, że niestojący na miejscu czas, niesprzyjające drewnu warunki atmosferyczne i owady szkodniki zrobiły swoje. Inskrypcja na szczycie portyku nad frontowymi drzwiami zewnętrznymi przypomina potomnym o ostatnim gruntownym remoncie budynku (i jego częściowej przebudowie) w 1855 r. Później miały miejsce już tylko drobne naprawy i remonty kosmetyczne. W ostatnich latach zadbano o nową dzwonnicę i choć jak doczytałam się w dokumentacji historyczno-konserwatorskiej z 2012 r. miała miejsce wymiana pokrycia dachu i wykonanie nowych szalunków zewnętrznych na starych zniszczonych szalunkach. Niezbędna jest, i to w miarę jak najszybciej, renowacja obiektu pod ścisłym nadzorem konserwatorsko-budowlanym. Jeszcze mamy czas, by w przylegającej do kaplicy zakrystii uratować fragmenty polichromii na zawilgoconym pułapie.
Kaplica w Skorbucianach jest jedyna i niepowtarzalna. To wyjątkowy przykład wiejskiego budownictwa sakralnego. Nie ulega wątpliwości, że techniką tradycyjną, czyli ręczną i tradycyjnymi narzędziami używanymi w wieku poprzednim trzeba będzie wykonać wszelkie roboty mularskie, stolarskie, cieślarskie i dekarskie. Budynek oryginalny, ważny dla dziedzictwa narodowego powinien być zachowany, a w przyszłości pielęgnowany. Istotne, że ciosana sosna, z której jest zbudowany, jeszcze nie spróchniała, że (zdaniem konserwatorów, architektów i inżynierów) kwalifikuje się do rekonstrukcji. Być może to już ostatni czas i ostatnia szansa przed podzwonnym.
Ochrona dziedzictwa kulturowego jest obowiązkiem żyjących. Mieszkańcy Skorbucian i okolic, także ci urodzeni przed II wojną światową, mają nadzieję doczekać się renowacji kaplicy, spuścizny po fundatorach Jeleńskich, dziedzictwa nas wszystkich.
Nie ma już w Skorbucianach dworu, ocalmy chociaż kaplicę.