Ramūnas Karbauskis: "Polacy nie muszą się nas bać!"
Walenty Wojniłło, 28 października 2016, 12:58
Ramūnas Karbauskis, przewodniczący Litewskiego Związku Chłopstwa i Zielonych, fot. wilnoteka.lt
"Bardzo szanuję litewskich Polaków" - zapewnia lider nowego-starego ugrupowania, które ma współrządzić Litwą przez najbliższe cztery lata. "Jestem pewien, że dla Polaków na Litwie nasze zwycięstwo w wyborach to dobry znak" - podkreśla Ramūnas Karbauskis, jeden z najbogatszych farmerów i przedsiębiorców nad Niemnem, przewodniczący Litewskiego Związku Chłopstwa i Zielonych. Z przytupem wygrał wybory sejmowe na Litwie, ucierając nosa największym litewskim partiom. Co to oznacza dla mieszkańców Wileńszczyzny? Nazwiska na liście zwycięskiej partii oraz wypowiedzi jej przedstawicieli w kampanii wyborczej i nie pozostawiały złudzeń, co do radykalnie narodowych (jak też i radykalnie lewackich!) poglądów chłopów-zielonych. Zapewnia, że sprawy polskie zostaną wreszcie załatwione raz i definitywnie, ale czy aby tak, jak by tego chcieli sami Polacy? Karbauskis od dawna przyjaźni się z liderem AWPL-ZChR, ale nie widzi polskiej partii w koalicji właśnie z powodu... kontrowersyjności W. Tomaszewskiego.
W sumie obie największe litewskie partie doznały w tym starciu dramatycznej porażki: rządzących socjaldemokratów chłopi-zieloni pokonali w drugiej turze 13:2 (czyli wygrali z lewicą w 13 okręgach, w 2 górą byli socjaldemokraci), a opozycyjnych konserwatystów zmiażdżyli aż 19:1! Trudno o bardziej wymowne wotum nieufności mieszkańców Litwy wobec tzw. "tradycyjnych" partii, na zmianę rządzących krajem przez 25 lat.
Ostatnio porównywalny sukces wyborczy po czterech latach rządów postkomunistów odnieśli w 1996 r. konserwatyści V. Landsbergisa. Obecnie jego wnuk Gabrielius zamierzał powtórzyć ten wyczyn: w drugiej turze prawicowa opozycja miała swoich kandydatów w 42 z 68 okręgów, a wygrała tylko w 10... Metoda "na wnuczka" zawiodła. Gabrielius Junior (brat i dziadek Patriarchy litewskiego odrodzenia też nosili to imię) w wieczór wyborczy z trudem ukrywał wściekłość, ale cóż, jeżeli Dziadek i Pani Prezydent każą, będzie musiał nawet pójść z Karbauskisem do koalicji. Może jednak nie czeka go tak sroga kara...
Liderów chłopsko-zielonej i biało-czerwonej partii, czyli R. Karbauskisa i W. Tomaszewskiego mieli niegdyś bliskie kontakty. W latach 2000-2004 razem zasiadali już w Sejmie, potem byli związani poprzez Kazimierę Prunskienė i jej polityczne slalomy w środowisku ludowców. Jednak - po zielono-policyjnym (zbieżność koloru ekologów i munduru litewskiej policji ponoć przypadkowa...) "liftingu" chłopskiej partii przez eksnaczelnika policji, a ostatnio nawet szefa MSW w rządzie socjaldemokratów, Sauliusa Skvernelisa (Nr 1 na liście zwycięzców) - z jegoż ust padła zapowiedź pierwsza nowej koalicji: raczej bez AWPL-ZChR i właśnie ze względu na niepewność lidera polskiej partii...
Chcąc wyjaśnić, czy także dla niego "piękna integracja" polskich dzieci = asymilacja, mniej lub bardziej dobrowolne wynarodowienie, zapytałem o wpływy radykalnych litewskich narodowców w jego partii i związane z tym obawy m.in. mniejszości narodowych. Lider zwycięskiej partii nie wyparł się związków z narodowcami, tylko z rozbrajającą szczerością zapytywał - "A czego tu się bać?". No faktycznie, przecież litewscy narodowcy nie są szowinistami, tylko patriotami... Sam Karbauskis prawdopodobnie też szuka własnej drogi do nie-Litwinów i być może jest nawet otwarty wobec nich, ale polityk na Litwie - to co innego. Przed wyborami w jednej z konferencji internetowych zapytano go właśnie o stosunek "do Polaków" - czytelnikom spoza Litwy wyjaśnię, że w kontekście politycznym na Litwie to nie jest pytanie o mniejszość narodową, tylko o polską partię AWPL-ZChR.
Karbauskis też początkowo nie zawężał pojęcia "Polacy" i spróbował szerzej potraktować pytanie, nawet nieco zirytował się w stylu: "Dlaczego czepiacie się tych Polaków, to są normalni, lojalni nasi współobywatele, mamy te same problemy, kilka spraw do załatwienia i po co tu dzielić Litwę na narodowości". Postawa - trzeba przyznać, jak na Litwę - bardzo europejska, otwarta i dająca nadzieje. Ale już za chwilę posypały się komentarze wobec Polaków i Karbauskisa, których wolę nie cytować, a które zaskoczyły chyba samego polityka i jego doradców. Fakt, że kilka minut poźniej, gdy ktoś uściślił pytanie o ewentualną współpracę z polską partią, pan Ramūnas (z lit. Rumianek, czyli w Polsce byłby Kamil) już nie był taki chwat i zapewnił, że: "co to, to nie, z Polakami - nie planujemy!". A w rozmowie z nami zapewnił Polaków, że nie muszą się bać chłopów-zielonych.
Próba wyjaśnienia stanowiska nowych władców Litwy wobec konkretnych problemów litewskich Polaków nie dodała optymizmu - Karbauskis zapowiedział, że zna te problemy i uważa, że potrzebny jest dialog - chyba najbardziej wyświechtane słowo w kontekście spraw polskich na Litwie. Rozmawianie i szukanie kompromisu. Stereotypowym już "problemem polskim" dla Litwinów jest ostatnio pisownia "w" (bo o polskich ó, ł czy ś to nikt nawet nie wspomina). Z ust przewodniczącego chłopów-zielonych usłyszałem gotową propozycję rozwiązania, od lat powtarzaną przez narodowców: proszę bardzo, na drugiej stronie paszportu, jak na Łotwie. Czyli to, z czym Polacy od lat nie chcą się zgodzić, bo zapis taki ma tyleż wagi prawnej, co np. autograf jakiejś gwiazdy, której podsuniemy zamiast notesu pustą stroniczkę paszportu...
Gdyby nie sprawy Polaków na Litwie R. Karbauskis z pewnością mógłby założyć Klub Miłośników PiS - nawet w mediach litewskich nie kryje się z tym, że aktualne polskie władze oraz ich polityka, zarówno wewnętrzna, jak i zagraniczna, są dla niego przykładem wielu rozwiązań i wręcz wzorem ideologicznym, jeżeli chodzi o połączenie socjalu ze sprawami narodowymi. Pierwszą lekcję pan Ramūnas pobrał u samego Jarosława Kaczyńskiego: za jego przykładem nie chce żadnych stanowisk, premiera ani marszałka, tylko zostanie w Sejmie szefem swojego klubu parlamentarnego (na Litwie - frakcji) i będzie kierował z tylnego fotela.
Do Warszawy najchetniej wybrałby się z przyciskiem "reset", jak Obama do Rosji na początku swojej kadencji. Faktem jest, że jako jeden z nielicznych na litewskiej arenie politycznej Karbauskis może z czystym sumieniem powiedzieć polskim politykom, że ani on sam, ni jacyś koledzy z jego ugrupowania, nigdy nic Polsce i Polakom nie obiecali, chociaż na początku kariery ściśle współpracował z postkomunistyczną lewicą, która założyła chwiejny fundament "obiecanek" pod nowe stosunki polsko-litewskie. A więc z Polską też trzeba "rozmawiać i szukać kompromisów".
Zatem w stosunku do Warszawy - nihil novi, już śp. Algirdas Brazauskas proponował zacząć wszystko raz jeszcze od białej kartki, ale po 25 latach wolnej Litwy i Polski chyba nie da się w tych relacjach zakreślić czarnej krechy i zaczynać od nowa, jak w latach 1990-1991 r. Trudno będzie w Warszawie znaleźć partnera, który zapomni, że na przełomie wieków, gdy Litwie zależało na członkostwie w NATO i Unii Europejskiej obietnice z Wilna sypały się jak z rogu obfitości. Dziś jednak stosunki dwustronne także nie są wolne od obciążeń międzynarodowych - sytuacja w wymarzonej Europie jest napięta i wzmocnienie Grupy Wyszehradzkiej o kraje bałtyckie byłoby szansą na umocnienie pozycji "młodej" Europy, czyli tej Środkowo-Wschodniej. Nowe ugrupowanie rządzące na Litwie reprezentuje poglądy zbieżne ze stanowiskiem Warszawy i jest owtarte na ścisłą współpracę. Ponoć konia, co sam przyjdzie do stajni, nie wygania się i w zęby mu się nie zagląda...
W Polsce jednak chłopi-zieloni z Litwy to nowe i bliżej nieznane zwierzę polityczne. Już sama nazwa wzbudziła rozbieżności w mediach - o ile Zieloni to zawsze i wszędzie Zieloni, bez względu na to, jak bardzo związani z ekologią czy też od niej uzależnieni, o tyle z Chłopami wynikł problem. Chłopi, w XXI wieku, na dopłatach unijnych wyhodowani? Toteż ktoś tłumaczy związek jako Rolników i Zielonych, ktoś - Farmerów i Zielonych, tymczasem twórcy tego ugrupowania bezpośrednio nawiązują do tradycji międzywojennej. Za swego patriarchę uznają prezydenta Kazysa Griniusa, współtwórcę ruchu ludowego na Litwie i prezydenta od centrolewicy, który w 1926 r. został obalony w wyniku przewrotu, dokonanego przez narodowców, niezadowolonych z demokratycznych reform i m.in. sympatii wobec mniejszości narodowych nowej centrolewicowej koalicji, którą Grinius reprezentował.
Odradzające się po 1990 r. partie, nawiązujące do przedwojennej ideologii chłopsko-ludowej (lit. valstiečių-liaudininkų) podobnie jak w Polsce używały drugiego członu i określenia "ludowcy" (lit. liaudininkai), mimo że wszystko "ludowe" zostało mocno naznaczone w czasach ZSRR piętnem komunizmu. Przez dwie dekady wolnej Litwy tutejsi ludowcy przeżywali różne wzloty i upadki, podziały i połączenia, aż partia wyciągnięta z politycznej otchłani przez R. Karbauskisa postanowiła odciąć się od powiązań z "ludowcami" poprzez nazwę Valstiečių Partija - partia chłopów, chłopstwa, ew. chłopska (ew. włościan, bo to jest ścisłe tłumaczenie [włość - valstis], ale to chyba jeszcze bardziej archaiczne), podkreślając, że jej trzon tworzą właśnie ludzie od roli, "agraryści", jak to się czasem mówi, bo nie tylko farmerzy, ale też fakt, że ci współcześni "chłopi" nie odcinają się od pewnej tradycji kulturowo-politycznej, kojarzonej właśnie z chłopami.
Sam Karbauskis jest synem przewodniczącego kołchozu nieopodal Szawel i jednym z największych właścicieli ziemskich na Litwie, ale jego fascynacja ludowymi korzeniami Litwy, sięgającymi czasów pogańskich Bałtów, nie pozwala określać go - jak w Polsce - ziemianinem lub baronem. Po prostu bogaty europejski chłop-biznesmen litewski XXI w., pamiętający o tym, że to właśnie z zamożnego, uwolnionego od pańszczyzny litewskiego chłopstwa, pod koniec XIX w. w carskich uniwersytetach wykształciła się młoda, etnicznie: litewska, kulturowo: polsko-rosyjska inteligencja, która nie chciała już powrotu do Rzeczypospolitej, czyli unii z Polską, a podjęła się budowy oddzielnej, narodowej republiki.
Zdefiniowanie ideologiczne Związku Chłopstwa i Zielonych - mariażu tradycji i współczesności, lewicowego socjalu i lewackiej ekologii, fascynacji etnicznością i naturą - stanowi problem nawet dla litewskich politologów. Remigijus Šimašius, szef liberałów, którzy jako pierwsi zapowiedzieli, że nie widzą współpracy ze zwycięzcami tych wyborów, publicznie powiedział to, o czym już jakiś czas szeptano w kuluarach oraz w internecie - że ich ideologii najbliższy jest narodowy socjalizm. Inni wolą określenie agro-populizmu. Populizm już tradycyjnie jest mocny na Litwie i co 4 lata na użytek wyborów rodzi się tu nowy ekperyment polityczny, ludowo zwany Zbawicielem: kiedyś byli nawet socjal-liberałowie, Partia Pracy, Porządek i Sprawiedliwość, Szlak Odwagi, a nawet Partia Zmartwychwstania. Teraz na arenę polityczną z przytupem powrócili ludowcy - efekt odradzającego się dzięki funduszom unijnym litewskiego rolnictwa.
Z perspektywy Polski nowych chłopów-zielonych można pozycjonować gdzieś pomiędzy PiS-em a Samoobroną (bardziej niż PSL), z którą litewska partia ma wiele wspólnego nawet w kontekście międzynarodowym (dystans do UE i NATO, głównie - USA, osłabiony nieco zagrożeniem ze strony Kremla, ale też podszyty interesami z Rosją, walka w Brukseli o równe dopłaty, bojkot wydobycia gazu łupkowego, i in.). Swoją prawdziwą twarz triumfatorzy wyborów sejmowych mają jednak dopiero pokazać.
Zdjęcia i montaż: Edwin Wasiukiewicz
Komentarze
#1 Socjaliści , choć mocno
Socjaliści , choć mocno okrojeni, to jednak wylądowali na miękkim podłożu.
A konserwatyści? No cóż. Jak pisał Tadeusz Andrzejewski: "Na miesiąc przed wyborami konserwatyści, których rankingi poparcia są dalekie od zachwytu, ogłosili swój gabinet cieni. Tłoczno w nim od znajomych twarzy." (http://l24.lt/pl/opinie-i-komentarze/item/148287-cienie-od-konserwatystow)
Zostali obdarci ze złudzeń i dostali nauczkę.
Czy nie będziemy mieli się czego bać? Zobaczymy. W jednym z wywiadów Karbauskis zapowiedział że rozwiąże problem Polaków. Co to znaczy, nie wiadomo.
#2 Dudak ty weź te swoje teorie
Dudak ty weź te swoje teorie faszystowsko-stalinowskie o ścianę rozbij. Jak ty jeszcze żyjesz z takim nastawieniem.
Co do wypowiedzi lidera zwycięskiej partii to: brzmi obiecująco, ale... pożyjemy zobaczymy. Nie raz i nie dwa słyszeliśmy już takie obietnice.
Aha Dudak. A czy przypadkiem nie miałeś gorszych nacjonalistycznych komunistów z Sajudisu??? Komuniści, którzy nagle stali się takimi 'patriotami', że zagrabili ziemie należącą do Polaków, chcieli pozbawić Polaków praw wyborczych, i cała reszta..., którą wszyscy znamy, a jesteśmy 'wdzięczni' Landsbergisowi.
Albo ostatnio rządzących socjalistów???
#3 Połączenie narodowego z
Połączenie narodowego z socjalnym daje nam narodowo-socjalny czy narodowo-socjalistyczny,czyli radykalnie i skrajnie faszystowski - to na takich ma wzorowac się Karbauskis ? Odrodzenie faszyzmu z lat 1935-1939 w Polsce jest już w toku.Teraz kolej na Litwę?
#4 Dla pana Wojniło wszystko co
Dla pana Wojniło wszystko co poniżej klasy średniej,do której należy,jest lewactwem,bo ja jestem lewicowcem i poprosiłbym autora innym razem precyzyjniej dobierać określenia.
#5 Nowe ugrupowanie nie będzie
Nowe ugrupowanie nie będzie sprawować władzy samodzielnie więc nic w sprawach Polaków się nie zmieni. Sprzeczności interesów gospodarczych pomiędzy Polską i Litwą narastają i w obecnym czasie
są nawet istotniejsze niż kwestia polskiej mniejszości na Litwie. Rząd litewski licząc na poparcie Ukrainy i Niemiec zaostrza kurs wobec Polski i być może dopiero przeniesienie rafinerii z Możejek na Łotwę lub do Polski coś zmieni .
#6 Gorzej niż za rządów partii
Gorzej niż za rządów partii systemowych, szczególnie konserwatystów i liberałów, nie powinno być, bo się zwyczajnie nie da.