100. rocznica urodzin Bernarda Ładysza
Po operacji „Ostra Brama” ruszył z towarzyszami broni na zgrupowanie w Puszczy Rudnickiej, jednak oddział ten został otoczony przez wojska sowieckie i Bernard Ładysz razem z kilkoma tysiącami wileńskich AK-owców trafił do obozu w Miednikach. Następnie został aresztowany przez NKWD, zesłany do Kaługi, gdzie przebywał do 1946 r. W latach 1940-41kształcił się w Wilnie, zaś po wojnie, w latach 1946-48, odbył studia wokalne w Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. Od 1946 do 1950 był solistą Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego. W 1950 r. zaangażowany został do Opery Warszawskiej. Zadebiutował w „Eugeniuszu Onieginie” Piotra Czajkowskiego.
Zakochany w Wilnie
Kariera muzyczna jednego z najwybitniejszych polskich solistów operowych XX w. rozpoczęła się w Wilnie. Bernard Ładysz zawsze z ogromną miłością i tęsknotą wypowiadał się o swoim rodzinnym mieście. „W Wilnie jestem tak zakochany, że chciałbym tam złożyć swe stare kości. Żona zresztą też wilnianka… Trudno mówić o tym mieście w dwóch zdaniach. Kocham je i poza nim nic dla mnie nie istnieje. To miasto jest jak dobry chleb” — powiedział w jednym z wywiadów. Leokadię Rymkiewicz, swoją przyszłą małżonkę, z którą też często śpiewał, także poznał w operze. Był już znanym solistą, ona — dopiero absolwentką Uniwersytetu Poznańskiego. Połączyło ich właśnie wileńskie pochodzenie.
Znała Ładysza
Wilnianka Krystyna Rotkiewicz miała okazję poznać osobiście legendarnego solistę.
— Nasi ojcowie śpiewali w chórze „Hasło”, prowadzonym przez prof. Jana Żebrowskiego w kościele Bernardyńskim w Wilnie. Po latach spotykaliśmy się zarówno podczas jego pobytu w Wilnie, jak i w Warszawie, gdzie mieszkał. Los tak zrządził, że akurat byłam z wizytą w Warszawie, kiedy Bernard Ładysz odszedł. Zamówiłam wówczas transparent, który grupka wilniuków niosła podczas pogrzebu. Warszawiacy bardzo taki nasz gest docenili — opowiada w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Krystyna Rotkiewicz. Mówi, że był to artysta o niezwykłej, głębokiej i nieporównywalnej z nikim barwie głosu. — Po wykonaniu roli tytułowej w „Borysie Godunowie” Modesta Musorgskiego, pewien światowej sławy muzyk powiedział, że jest to Godunow wszechczasów — wspomina wilnianka.
Na zdjęciu: transparent, który grupka wilniuków niosła podczas pogrzebu, fot. kurierwilenski.lt
Brak upamiętnienia
Rozmówczyni ubolewa, że w rodzinnym mieście, które tak kochał i za którym tęsknił aż do śmierci, nie ma nawet tablicy pamiątkowej, przypominającej o zasłużonym Polaku. W 2007 r., z okazji 85. rocznicy urodzin Bernarda Ładysza, z inicjatywy Krystyny Rotkiewicz, taka tablica została wykonana.
— Wykonanie tablicy sfinansowała wówczas Ambasada RP w Wilnie. Tablica zawierała tekst w trzech językach — polskim, litewskim i angielskim. Miała być umieszczona na ścianie kamienicy, w której rodzina Ładyszów mieszkała, przy ul. Połockiej 1. Niestety, wówczas nie zezwolono na to. Dostałam odpowiedź, że nie można w ten sposób upamiętniać człowieka za jego życia. Tablica pamiątkowa trafiła do piwnicy Domu Kultury Polskiej w Wilnie, gdzie dotychczas się znajduje. Gdy po śmierci artysty podjęłam ponownie próbę umieszczenia tablicy pamiątkowej, władze miejskie powiedziały, że można to zrobić dopiero po upływie 10 lat od dnia śmierci człowieka, który ma być upamiętniony — wyjaśnia wilnianka.
Talent aktorski
Bernard Ładysz występował na całym świecie, zwyciężał na międzynarodowych konkursach. Obdarzony był nie tylko wyjątkowym głosem, lecz także ogromnym talentem aktorskim. Występował też w filmach, m.in. w „Ziemi obiecanej” w reżyserii Andrzeja Wajdy, „Znachorze” w reżyserii Jerzego Hoffamana, w musicalach oraz na estradzie piosenkarskiej. Współpracował z Teatrem Syrena w Warszawie. Za swoje wybitne zasługi artystyczne był honorowany nagrodami i odznaczeniami państwowymi, m.in. w 2000 r. dostał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, a w 2006 r. Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W 2019 r. został odznaczony Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości.
Ostatnie spotkanie z Wilnem
Urodzony w Wilnie śpiewak zmarł 25 lipca 2020 r., dzień po 98. urodzinach.
— Tydzień wcześniej, przygotowując się do tych urodzin, razem z Andrzejem Urbańskim i Michałem Rzepiakiem, twórcami audycji „Salonik Kresowy” w Radiu Gdańsk, gościliśmy u państwa Ładyszów w sposób typowy dla tego roku, czyli zdalnie: urodzinową niespodzianką dla artysty od "Wilnoteki" było bezpośrednie łączenie z Wilnem, dzięki któremu mógł raz jeszcze przenieść się w ukochane strony i zobaczyć rodzinny dom na Zarzeczu. Śpiewak był jeszcze w całkiem dziarskiej kondycji, chociaż pamięć już często zawodziła i pomocna okazywała się jak zwykle nieodłączna pani Leokadia. Gdy raptem stanął przed Jubilatem komputer z widokiem na Połocką 1, gdy weszliśmy do znajomego podwórka, Bernard Ładysz wyraźnie się ożywił i zaczął przypominać sobie „stare kąty”. Najbardziej ubolewał, że wysokie drzewa przesłaniają dziś jego Wilenkę, nad którą spędził najszczęśliwsze chwile — wspomina w rozmowie z „Kurierem Wileńskiem” redaktor "Wilnoteki" Walenty Wojniłło. Było to, jak się okazało, ostatnie spotkanie Bernarda Ładysza z Wilnem.
Pozostanie w sercach
Bernard Ładysz pozostanie w sercach nie tylko miłośników opery, a tu wspiął się na światowe wyżyny. Był jedynym Polakiem, który śpiewał z Marią Callas. Przez wielu był porównywany ze słynnym włoskim tenorem Luciano Pavarottim.
Na zdjeciu: Krystyna Rotkiewicz (od lewej) podczas pogrzebu Bernarda Ładysza w Warszawie, fot. archiwum Krystyny Rotkiewicz
Artykuł ukazał się na stronie „Kuriera Wileńskiego” www.kurierwilenski.lt