Andrzej Falczyk: Piłka nożna wymaga myślenia


Andrzej Falczyk, fot. Waldemar Dowejko
Piłka nożna to gra intelektualna – na boisku trzeba myśleć. Zawodnik musi mieć nie tylko dobrą kondycję fizyczną, powinien też być silny psychicznie. To gra drużynowa, w której wszyscy, zaczynając od trenera i kończąc na rezerwowych, muszą stanowić jedność. Kiedy się piłkę pokocha, nie da się już bez niej żyć – mówi Andrzej Falczyk, piłkarz, trener piłkarski.




Jest środowy wieczór. Na boisku w Nowej Wilejce, tuż obok kościoła pw. Matki Bożej Królowej Pokoju, jest gwarno: jedni zawodnicy mają właśnie trening, inna grupa szykuje się do meczu. Andrzej Falczyk potwierdza: chętnych rzeczywiście nie brakuje, na treningi na stadion FK Granitas w Nowej Wilejce chłopcy dojeżdżają z innych dzielnic Wilna, pobliskich miejscowości rejonu wileńskiego, a nawet z trockiego i solecznickiego.

Andrzej Falczyk wspólnie z kolegą Pawłem Swirskim już od pięciu lat prowadzi grupę chłopców rocznik 2002 i 2003. Ich wychowankowie grają obecnie w lidze U17, ostatnio pokonali ekipę z Kłajpedy. „O naszej drużynie mówię, że to reprezentacja rejonu wileńskiego. Trzech chłopców rodzice dowożą z Mościszek, jeden jest z Kowalczuk, inny ze Skojdziszek, są chłopcy z Nowej Wilejki, kilku z Wilna. Litewska federacja piłkarska organizuje regionalne rozgrywki i nasi zawodnicy uczestniczą w nich stale” – Andrzej jest dumny ze swych podopiecznych. „W piłce tak jest – jeśli samo dziecko widzi, że dobrze mu idzie, to chce trenować, chce grać. Mam w grupie chłopców, którzy bez piłki już nie mogą żyć, tak się im to podoba. Rodzice stawiają warunek: jeśli nie odrobią lekcji, na trening nie pójdą. I to ich motywuje, wiedzą, że muszą uczyć się”.


Andrzej Falczyk, fot. Waldemar Dowejko 

Każdy początkujący zawodnik ma swojego piłkarskiego idola. Andrzej też miał – chciał być jak David Beckham. Futbol zaczął uprawiać jako 11-latek. Mieszkał w Nowej Wilejce, uczył się w Szkole Średniej im. J.I. Kraszewskiego (obecnie – Gimnazjum im. J.I. Kraszewskiego). Niestety w Nowej Wilejce nie było wówczas żadnej szkółki piłkarskiej, na treningi jeździł więc do Wilna. 34 razy tygodniowo na same dojazdy musiał poświęcić 1,5 godziny. Determinacja i chęć uprawiania ulubionego sportu były jednak większe. „Nieraz było trudno, ale kiedy pokochasz piłkę, nie możesz już bez niej żyć” – mówi. 

Co w tym futbolu jest takiego, że miliony mężczyzn na całym świecie są w stanie tyle mu poświęcić? – pytam. „Piłka nożna to gra intelektualna, choć z zewnątrz może tak wygląda, że wystarczy mieć siłę w nogach. Jeśli jednak spojrzeć głębiej, wymaga przygotowania intelektualnego  na boisku trzeba myśleć. Istotna jest forma fizyczna, ale zawodnik musi też być silny psychicznie. Każdy mecz wymaga od niego wiary we własne siły i zaufania do każdego kolegi, z którym gra, wiary, że nie zawiedzie. To gra drużynowa, i wszyscy – zaczynając od trenera, poprzez każdego zawodnika, kończąc na rezerwowych – muszą stanowić jedność”  tłumaczy Andrzej Falczyk.

Tego uczy też swoich wychowanków. Po każdym meczu wspólnie go omawiają, każdy zawodnik może wypowiedzieć się, naradzają się, co można było zrobić inaczej, lepiej. „W piłce jest ważne, żeby każdy mógł wypowiedzieć swoje zdanie. Dla mnie, jako trenera, jest ważne, żeby każdy myślał samodzielnie – mają już po 16-17 lat, nie mogę im wszystkiego podpowiadać” – mówi.


Na boisku FK Granitas w Nowej Wilejce, fot. Waldemar Dowejko

„W naszym klubie teraz jest taka zasada, że każdy trener pracuje z tą grupą, którą zebrał, ale w przyszłości chcemy to zmienić. Chcemy, żeby każdy nasz wychowanek popracował przez rok czy dwa z innym trenerem, żeby nauczył się czegoś innego, bo każdy trener jest inny i inaczej widzi piłkę. Chodzi o to, że kiedy trafią do dorosłej piłki, muszą być przygotowani do pracy w innym stylu, do innych wymogów – żeby się nie pogubili. Przejście z dziecięcego do dorosłego futbolu to bardzo ważny moment. Może się tak stać, że koledzy z drużyny go nie przyjmą, że będzie mu za trudno. W takim momencie wielu w ogóle rezygnuje z piłki nożnej. I tak przepada talent” – tłumaczy Andrzej Falczyk.

Trener z Nowej Wilejki wie, o czym mówi, bo w swojej piłkarskiej karierze też miał takie trudne momenty. Miał podpisany 5-letni kontrakt z klubem Žalgiris, ale przyszedł nowy trener i Andrzej musiał odejść. Grał w niższej lidze w klubach w Ucianie, Janowie. Potem kolega zaprosił go do Anglii – pojechał, bo to przecież ojczyzna piłki nożnej. Na Wyspach pracował i trochę grał, ale ciągnęło go na Litwę, do rodziny, kolegów i… piłki.


Andrzej Falczyk, fot. Waldemar Dowejko

W dzień Andrzej Falczyk pracuje jako menadżer ds. sprzedaży, a po pracy – boisko, treningi, zawody. Jak przyznaje, chętnych do kopania piłki jest obecnie więcej niż wówczas, gdy sam był czynnym zawodnikiem. Wtedy na całe Wilno były tylko dwie grupy z jego rocznika – chłopców urodzonych w 1986 roku. Teraz klub FK Granitas, w którym pracuje, grafiki treningów ma rozpisane co do godziny, niestety wszystko funkcjonuje tylko dzięki entuzjazmowi pasjonatów futbolu.

„Tak, takich warunków jak teraz mamy na naszym boisku, nie mieliśmy, sam trenowałem na piasku i kamieniach. Obecnie mamy murawę, ale trawę sialiśmy z naszą grupą sami. Trenerzy sami przygotowują boisko, każdy jest za coś odpowiedzialny: jeden za siatki, inny za murawę itp. Zimą natomiast nie mamy gdzie trenować, dwa razy tygodniowo jeździmy na boisko w Kowalczukach, ćwiczymy na śniegu, bo nie jest odśnieżane. A tutaj, na boisko w Nowej Wilejce, wchodzimy dopiero w czerwcu. Nie ma w Wilnie bazy sportowej z prawdziwego zdarzenia. Byliśmy niedawno w Polsce, tam nawet we wsiach są pobudowane Orliki – boiska, na których przez cały dzień ktoś kopie piłkę: dzieci, młodzież, dorośli. I tak rosną lewandowscy, błaszczykowscy” – Andrzej Falczyk uważa, że na początek, żeby zachęcić dzieci do uprawiania sportu, wystarczy niewielkie boisko.

Trener przyznaje, że ze strony państwa kluby piłkarskie, takie jak nowowilejski Granitas wsparcia nie mają. „Nasi najwięksi sponsorzy to rodzice” – mówi. A nieraz też trenerzy z własnej kieszeni muszą dopłacić na przykład za dojazd na zawody w innym mieście.

Andrzej Falczyk uważa, że niskie notowania litewskiej piłki nożnej w międzynarodowym rankingu to skutek braku odpowiedniej strategii: „Nie ma selekcji zawodników, nie ma w litewskiej federacji piłki nożnej osoby, która jeździłaby na wszystkie mecze i wyszukiwała piłkarskie talenty wśród młodzieży nadającej się do reprezentacji w lidze juniorów. Przecież może zdarzyć się, że jakiś chłopak akurat jest w dobrej formie, ale nie został zauważony, nie trafił do reprezentacji i przez to stracił motywację i szansę na karierę. Nasz klub jest amatorski, gramy w trzeciej lidze, ale chłopcy muszą się rozwijać, muszą mieć jakieś perspektywy, inaczej pożegnają się z piłką na zawsze” – tłumaczy.

W dodatku Litwa nie ma stadionu narodowego – ten na Lipówce, na którym gra litewska narodowa reprezentacja, jest poza wszelką krytyką. „Stadion na 12–15 tys. widzów na taki kraj jak Litwa 
byłby wystarczający – można byłoby grać i podejmować gości” – ocenia. 

Andrzejowi zależy, żeby jego wychowankowie nie stracili zainteresowanie piłką, dlatego robi, co może, żeby ich zmotywować, szuka dla nich możliwości rozwoju. Korzytając z własnych kontaktów, pomógł chłopakowi z Małych Solecznik – teraz jest on w akademii piłkarskiej we Włoszech, gra w litewskiej reprezentacji U17.

Swoich podopiecznych co roku latem zabiera na tygodniowy obóz w Małych Solecznikach: dwa razy dziennie treningi, tenis stołowy, zawody, konkursy, inne zajęcia. Podczas obozu obowiązuje zakaz korzystania z telefonów komórkowych, chłopcy mają na telefony tylko 1,5 godziny dziennie, ale jak się okazuje, nawet tyle nie potrzebują, bo mają dużo innych, ciekawszych zajęć.


Tak zaczynał każdy mistrz, fot. Waldemar Dowejko

„Nie możemy każdemu obiecać, że wyrośnie z niego zawodowy piłkarz, bo każdy pracuje według własnych możliwości, ale najważniejsze, że dziecko jest na boisku szczęśliwe, spędza czas na świeżym powietrzu, ma kolegów, z którymi łączy je wspólna pasja” – Andrzej Falczyk jest przekonany, że sport, praca drużynowa pomagają nastolatkom przetrwać okres młodzieńczego buntu, bo wszystkie emocje zostawiają na boisku. Sport uczy też dyscypliny i planowania czasu, no bo przecież 4 razy tygodniowo trening plus mecz to nie przelewki. Zawodnicy mają zaplanowany harmonogram na cały rok: 28 meczy, w tym 14 wyjazdowych i 14 na własnym boisku. Andrzejowi marzy się, że któremuś ze swoich podopiecznych będzie mógł kiedyś kibicować na międzynarodowych zawodach. 

Trwający mundial to dla Andrzeja Falczyka i jego wychowanków emocjonujący czas: „Omawiamy wszystkie mundialowe mecze. A kto będzie mistrzem? Wygrać może każda drużyna, nawet ta, która nie jest faworytem, to przecież piłka, tu wszystko jest możliwe”. 

Zdjęcia: Waldemar Dowejko