Czarny Bór Józefa Mackiewicza cz.1


Na zdjęciu: fragment okładki tomu reportaży o Wileńszczyźnie „Bunt rojstów” Józefa Mackiewicza.
Dla Józefa Mackiewicza świat cywilizowany pierwszy raz skończył się, gdy upadł carat i zdziczali bolszewicy opanowali Rosję, a następnie ruszyli na Polskę. Drugi raz doznał szoku, gdy po wybuchu II wojny światowej 17 września 1939 r. Bolszewia, jak nazywał Związek Sowiecki, zaatakowała Polskę, a czerwone hordy Józefa Stalina ponownie zbliżały się do Wilna.




Na trzecie „wyzwolenie” w lipcu 1944 r. już nie czekał. Ewakuował się z Czarnego Boru, zanim pancerne czołówki Armii Czerwonej pojawiły się pod Wilnem i dotarły do rzeki Waki. Wówczas już czekiści mieli na listach proskrypcyjnych personalia autora „Buntu rojstów”. Był wszak w Katyniu i widział skutki masakry polskich oficerów, jak mówił swego czasu w wywiadzie prasowym dla „Gońca Codziennego”, na własne oczy. Niniejszy tekst ukazuje niektóre wydarzenia i ludzi związane z Czarnym Borem w czasie, gdy w drewnianej daczy pod lasem mieszkał Józef Mackiewicz.


Na zdjęciu: okładka tomu reportaży o Wileńszczyźnie „Bunt rojstów” Józefa Mackiewicza. Pierwsze wydanie książki z 1938 r.

„W spokojnym osiedlu”

Przed wybuchem wojny w położonym 12 km od Wilna Czarnym Borze działały: szkoła powszechna, gimnazjum, sierociniec, Szkoła Gospodarczo-Społeczna ss. Urszulanek. Wielu miejscowych wynajmowało swoje domy w okresie letnim na kwatery dla wilnian. Bogaci i biedni Żydzi, emigranci rosyjscy, Polacy, urzędnicy i robotnicy, wojskowi i policjanci, zjeżdżali do tej miejscowości aby wśród tłumu urlopowiczów wypoczywać od zgiełku, spraw i ludzi wileńskiej aglomeracji miejskiej. Już pod kolejną okupacją sowiecką w 1945 r. w Czarnym Borze został utworzony dom dla sierot (Dietdom nr 4106), podopiecznych Zakładu Wychowawczego ss. Szarytek z Wilna. Wcześniej wiele z tych dzieci żyć musiało w nędzy na ulicach miasta, które wówczas stawało się stolicą sowieckiej Litwy.

Dzisiaj w najnowszej historii Czarnego Boru widać, jak w soczewce mikroskopu, dzieje Wileńszczyzny lat 1939–1945. Agresję bolszewicką, deportacje do łagrów, terror okupantów, Holokaust, pomoc katolickich księży i sióstr dla ukrywających się przed zagładą Żydów. Z dokumentów i wspomnień ludzi wyłaniają się twarze bohaterów i zdrajców, policjantów i agentów, ściganych i ścigających, potrzebujących pomocy i tej pomocy udzielających. Raporty odnalezione w archiwach wileńskich, archiwalne numery gazet, pokazują nam akcje Armii Krajowej i działania litewskiej policji, wydarzenia wielkie i małe, zwykłe i kryminalne. Odnośnie do tych ostatnich 11 czerwca 1942 r., na swojej trzeciej stronie, wileński „Goniec Codzienny”, redagowany przez Czesława Ancerewicza, informował: „W spokojnym osiedlu podmiejskim Czarny Bór doszło do krwawego dramatu miłosnego”. Miało tam miejsce zabójstwo szwagierki przez miejscowego, zakochanego w znacznie młodszej dziewczynie, ojca dwojga dzieci, Józefa Antuszko. Akcja znakomitej powieści wojennej Mackiewicza, „Droga donikąd”, toczy się m.in. również w Czarnym Borze. Autor pracował wtedy pod okupacją sowiecką jako drwal i woźnica.


Na zdjęciu: Czarny Bór, dom Józefa Mackiewicza. Na werandzie siedzi córka Halina

Szwarce Bor

W wydanej w 1938 r. książce Józefa Mackiewicza „Bunt rojstów” znalazł się reportaż o letnikach żydowskich i polskich mieszkańcach Szwarce Boru, którego pierwodruk miał miejsce na łamach wileńskiego „Słowa” dwa lata wcześniej. Tak scharakteryzował on swoją miejscowość w okresie wakacyjnym: „Kiedyś, na wieczną pamiątkę dyrektora »Poleskich Żeliznych Dorog«, Reislera, nazwano z jego inicjatywy, budowaną bodajże pierwszą pod Wilnem kolonię letniskową, miasto – ogród, w Czarnym Borze – Reislerowo. Po dobie odzyskanej niepodległości przywrócono starą nazwę Czarny Bór. Tak się też nazywa późną jesienią, do dziś dnia, zimą i wczesną wiosną, gdy sosnowe laski na podwileńskich piaseczkach zaroją się od ssaków, ptaków, gadów, płazów i owadów. Natomiast w letnie miesiące, miesiące panowania »daczników«, najbardziej popularną nazwą jest Szwarce Bor. Wtedy to szwargot ptaków ustępuje świergotaniu. Przyjeżdżają z Wilna letnicy, ci oczywiście, których stać na wypoczynkowy okres wakacyjny wśród słońca i sosen. Sami Żydzi. Sami to znaczy 97 procent. Osiem par pociągów przybywa i przystaje koło piaszczystej rampy w ciągu dnia i nocy. Osiem razy po dwa w ciągu tej doby, rampa, bariery z szyn, maleńka budka, sosny, niewyrośnięte klony i zeschła w upale trawa, pokrywa się wszystkim, co jest żydowskie. Handlarki z koszami, Żydzi  w pyjamach, w koszulach, w kąpielówkach, w spodniach tylko, z szelkami, czy paskami, w szlafrokach i marynarkach, brudni i czyści, młodzi i starzy, zupełnie dzieci, wstrętne żydówy brzuchate jak krowy, ładne o oczach Racheli, pretensjonalne z ulicy Niemieckiej, wysportowani młodzieńcy. Żydzi, Żydzi i Żydzi. Krzyczą, witają się, machają, zdobywają szturmem schodki, tłoczą się bezprawnie do pierwszej klasy pociągów parowych, robią hałas, wytwarzają nastrój, nadają styl, genre, charakter – »A gute Jor«, »A Szwarce Bor«. Dzień po dniu, pociąg po pociągu trzeba, wysiadłszy z wagonu, przebijać się przez ciżbę, łokciami pchać, kolanem pomagać, ustami kląć i dopiero, uszedłszy dziesięć minut w głąb lasu, odetchnąć jego żywicznym zapachem. Tam, w Czarnym Borze, wiele posesji, ogrodów, pól objął w posiadanie (zresztą częściowo drogą przedawnienia na porzuconych posesjach) klasztor Urszulanek. Zdawało się dominuje i nadawać winien piętno. Gdzie tam! Het, od czasu tylko mignie habit zakonnicy i wnet znika wśród fali Żydów. Z rzadka, gdzieś postać Aryjczyka wypłynie, jakieś urywane padnie słówko, ktoś zaklnie »po chrześcijańsku« i już go nie ma…A Szwarce Bor! Dobrobyt z tego płynie. Chłopi przywożą na sprzedaż kartofle, ogórki, jarzyny wszelakie, mleko, jaja i masło. I wszystko, co jest do jedzenia i do zamiany na grosze. Leżą sami na wozach, a w upał to i pod wozem, rozwaleni, milczący, sarkastyczni Traktują klienta, jakby mu łaskę robili. Żydom sprzedają. Z góry, ponuro. Mój znajomy Jan Koł wynajął wszystkie zakamarki swej chaty Żydom. Sam się gnieździ byle jak. Ale z tego żyje. Ma zarobek i przez to nie pracuje. Ani drzewa nie chce rąbać, ani w ogrodzie cudzym na dniówkę pracować. Po co mu to! Wychodzi do pociągu, pływa w żydowskim tłumie i lekką ręką zarabia na pośrednictwie. Prowadzi do niewynajętych jeszcze mieszkań, szuka dla każdego Żyda odpowiedniej, według jego miejskich geszeftów, kwatery. Dostarcza im co potrzeba, informuje. Żydzi to jego chleb powszedni z masłem, to jego utrzymanie, to jego roczny niemal budżet (…). Wilno z okolicami pochwalić się może najwyższą temperaturą w Europie! W tej strefie leży też Szwarce Bor (…). Czy w Landwarowie, Trokach, Nowej Wilejce inaczej jest niż w Czarnym Borze?”.

Niedługo potem te dni, biegnące dość sennie w Czarnym Borze, codzienne, banalne, podobne do siebie, najeźdźcy ze Wschodu i Zachodu zastąpią nowymi porządkami. Sowieckimi najpierw, potem niemieckimi, znowu sowieckimi. Żydzi wileńscy i miejscowi zostaną przez Niemców wymordowani w Ponarach i masowych egzekucjach przeprowadzanych na całej Wileńszczyźnie.


Na zdjęciu: „Krwawy dramat miłosny w Czarnym Borze”, „Goniec Codzienny”, Wilno, 11 czerwca 1942 r.

„Gdy państwo waliło się w gruzy”

W połowie września 1939 r. Józef Mackiewicz przebywał w swoim domu w Czarnym Borze. Przebiegała tam linia kolejowa do Lidy. Gęste lasy występujące wokół tej malowniczo położonej miejscowości swego czasu dały nazwę osadzie.

Tak zapamiętał te wojenne już dni: „Nadchodził [w poniedziałek] wieczór 18 września [1939 r.]. Najbardziej niesamowity, jaki dane mi było przeżyć. W niedzielę [17 września] grałem w szachy z Karolem Zbyszewskim (literatem: Niemcewicz od przodu i tyłu) na werandzie mego domu w Czarnym Borze pod Wilnem. Zaszczekały psy. U furtki stanął goniec przybyły na rowerze z redakcji [wileńskiego „Słowa”] z ustną relacją od mega brata [Stanisława Cata-Mackiewicza], że bolszewicy przekroczyli granicę [polską] (…). Litwini zajęli rzekomo Święciany i Orany. Wiadomość o Litwinach sprawiła ulgę. «Oczywiście» – powiedziałem – «Pomiędzy Litwą i Sowietami istnieje układ z lipca 1920 r., mocą którego wschodnia granica Litwy przebiega przez jezioro Narocz i Smorgonie. Sytuacja Wilna staje się przez to szczęśliwsza od innych miast polskich. Litwini uchronią nas przed okupacją sowiecką». Tak to jeszcze niedawno operowaliśmy dziwnymi pojęciami z dziedziny polityki traktatowej… W ciemny wieczór, gdy państwo waliło się w gruzy, przyszliśmy ze Zbyszewskim piechotą do Wilna. Nad hotelem «Georges» [przy ul. Adama Mickiewicza 20] powiewał sztandar litewski jako widomy znak urzędowania tam konsula litewskiego [dr. Antanasa Trimakasa]. Hotel oblegany był już przez tych, którzy chcieli uciec przed bolszewikami”. A było ich wielu.

Był to czas, kiedy Litwa dawała schronienie, strawę, dach nad głową dla tysięcy Polaków, którzy nie chcieli doświadczać w Wilnie i na prowincji bolszewickich rządów. Polscy wojskowi, policjanci, urzędnicy, dziennikarze, znaleźli na Litwie bezpieczną przystań. Bez wygód ale i bez terroru. Na ziemiach okupowanych przez wojska Adolfa Hitlera i Józefa Stalina trwały wtedy już sowieckie i niemieckie represje masowe, aresztowania, egzekucje, mordy, łapanki, deportacje do więzień i obozów.

„Podał się za Litwina”

W okresie okupacji niemieckiej w Czarnym Borze działała siatka terenowa Armii Krajowej, istniał posterunek litewskiej policji, a także punkt ochronny, tzw. Stützpunkt, strzegący linii kolejowej i stacji. Służby informacyjne Polski Podziemnej obserwowały zachowanie się mieszkańców. Niekiedy niezbyt dokładnie. Sam bowiem Józef Mackiewicz zarejestrowany został w kartotece kontrwywiadu wileńskiej AK pod numerem 372 z informacją o przebywaniu w Czarnym Borze oraz adnotacją nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością: „Podał się za Litwina, w czasie okupacji niemieckiej za Volksdeutscha”. Oba zarzuty były fałszywe.

Te same służby informacyjne AK i podziemna prasa, gdy już w czerwcu 1944 r. Mackiewicz był w Warszawie, powtarzały inne plotki akowskie spod Ostrej Bramy: „Pisemko wileńskie «W jedności siła» z dnia 10 czerwca podało wiadomość, że jakoby Józef Mackiewicz wraz z publicystą kowieńskim Zawiszą na polecenie władz niemieckich udali się do Sztokholmu z jakąś rzekomo bardzo ważną misją”. W drugiej połowie lat 40. XX w. komunistyczna bezpieka rozpracowując środowiska wileńskie w Polsce usiłowała zebrać „kompromitujące” materiały na Mackiewicza z okresu jego zamieszkiwania w Czarnym Borze w okresie okupacji niemieckiej. Osoby przesłuchiwane przez ubowców w Olsztynie, Gdańsku i Warszawie, w tym kilkunastu mieszkańców Szwarce Boru, nie obciążyły jednak w żaden sposób swojego sąsiada spod lasu. Bezpieka nie zdołała ustalić nic istotnego.


Na zdjęciu: mieszkaniec Czarnego Boru Zdzisław Rzepecki, informator wileńskiej placówki Abwehry przejęty przez kontrwywiad AK w Wilnie jesienią 1943 roku


Na zdjęciu: Witold Milwid „T-5” , oficer kontrwywiadu AK w Wilnie rozpracowujący Zdzisława Rzepeckiego


Na zdjęciu: mieszkanka Czarnego Boru, wywodząca się z rodziny rosyjskich emigrantów, Wiera Zieleźniakowa-Kopyłowa

„Był żonaty z córką redaktora «Słowa»”

W latach 20. XX w., oprócz Wilna, miejscem osiedlenia się emigrantów rosyjskich uciekających z Rosji przed terrorem bolszewickim stał się również Czarny Bór. Józef Mackiewicz znał kręgi emigracji rosyjskiej w Wilnie i w swojej miejscowości dość dobrze. Pod okupacją niemiecką nie miał o tym środowisku najlepszego zdania. Pisał: „Nie ceniono i nie lubiano w gestapo całej tej hołoty rosyjskiej, białej, tyle wartej, co czerwona, która w duszy trzyma razem, i której wierzyć może tylko zdegenerowany baron bałtycki, czy junkier pruski, ale nie solidny agent policyjny”.

Niektórzy wileńscy Rosjanie z korzeniami niemieckimi, jak chociażby rodzina Jacobich (bracia Jerzy i Wiktor oraz ich ojciec Teodor), zostawali folksdojczami i zaciągali się na służbę do tamtejszej placówki Abwehry. To właśnie podoficerowie tej służby zwerbowali dla swoich potrzeb operacyjnych mieszkańca Czarnego Boru, Zdzisława Rzepeckiego, pierwszego męża Barbary Mackiewicz, córki Stanisława („Cata”). Ich ślub odbył się 21 grudnia 1940 r. Kontrwywiadowcy AK przewerbowali potem Rzepeckiego na swojego informatora. Tym samym ocalił swoje życie, a nie zakończył ziemskiej egzystencji na ulicy Wilna, w kałuży krwi, z czaszką przestrzeloną przez kedywiaków, podkomendnych Sergiusza Piaseckiego. A niewiele brakowało, aby te wyrok został wykonany. Jeszcze w okresie władzy litewskiej Rzepecki wspólnie z Barbarą Mackiewicz i Zofią Szostakowską, drukując ulotki, uczestniczył w strajku szkolnym w obronie zwalnianych z pracy polskich nauczycieli. Pod okupacją sowiecką pracował w cegielni na Porubanku, przy robotach drogowych, a następie jako robotnik kolejowy. W czasie okupacji niemieckiej był zatrudniony przy robotach drogowych na odcinku Czarny Bór–Wilno. Wówczas handlował bimbrem rozwożonym w baniach po benzynie.

Mieszkaniec Czarnego Boru Florian Dobrowolski zeznawał: „Od 1941 r. Rzepecki przebywał w Wilnie mieszkając u rodziny Mackiewiczów. [Stanisław] w tym czasie znajdował się na emigracji (…). Był mężem córki Mackiewicza, Basi”. Oficer kontrwywiadu wileńskiej AK ppor. Witold Milwid „T-5” miał podobną wiedzę na temat życia prywatnego Rzepeckiego: „Był żonaty z córką redaktora «Słowa» Stanisława Mackiewicza”. Od początków 1943 r. Rzepecki stał się jednym z najbliższych znajomych agenta Abwehry Bronisława Korczyca, zabitego potem przez egzekutorów Polski Podziemnej. Ze strony niemieckiej prowadzony był przez Maxa Grzechika („Piotra”). Miał penetrować kręgi polskie, litewskie, rosyjskie (w Wilnie i na prowincji), przekazywać informacje o ukrywających się dezerterach z Wehrmachtu i dokonywanych transakcjach handlowych na „czarnym rynku”, zbierać wiadomości dotyczące polskich i bolszewickich oddziałów partyzanckich. W śledztwie w bezpiece mówił: „Po pewnym czasie [Niemcy] nastawili nas na organizacje polskie. Mieliśmy prawo podawać, że jesteśmy w organizacji. Bronkowi [Korczycowi] było to trudno, gdyż w Wilnie uchodził za współpracownika Niemców”.

W sprawę współpracy Rzepeckiego i Korczyca z Abwehrą zamieszana była także rodzina Zeleźniaków z Czarnego Boru. Mieszkały tam dwie rodziny o tym nazwisku. Byli emigrantami z Rosji. Posiadali dwa domy, ogród owocowy, sklep spożywczy. Teodor Zeleźniakow (rzemieślnik – wędzarz) po ewakuacji w 1945 r. osiedlił się w Gdańsku-Oliwie. W Czarnym Borze Józef Mackiewicz był jego znajomym. W kartotece kontrwywiadowczej AK w Wilnie zostali zarejestrowani i inni członkowie tej rosyjskiej rodziny: były uczeń Państwowej Szkoły Technicznej im. Józefa Piłsudskiego na Holenderni Mikołaj Zeleźniakow („członek komsomołu; ochotnik [na wyjazd] do Niemiec”); Eugeniusz Zeleźniakow („członek komsomołu; ochotnik [na wyjazd] do Niemiec”); Piotr Zeleźniakow („spekulant, członek komsomołu”). Wspomniany Mikołaj Zeleźniakow od 1931 r. był uczniem wileńskich gimnazjów „Mickiewicza” i „Słowackiego”. Wiosną 1944 r., po likwidacji w Wilnie w Zaułku Świętojerskim przez żołnierzy AK agenta gestapo Stefana Artura Maurer, niejaki Kamieniew, także agent Abwehry, i część rodziny Zelaźniaków wyjechała do Wiednia. Miasta to stało się też przystankiem na drodze uchodźczej Józefa Mackiewicza.

Tomasz Balbus
Instytut Pamięci Narodowej

Fot. ze zbiorów Tomasza Balbusa i Instytutu Pamięci Narodowej

Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 37 (108) 17-23/09/2022