Efekt motyla. O śpiewaniu w krajach bałtyckich
Skąd się wziął fenomen bałtyckiego śpiewu, który jest tak istotną częścią kultury i tradycji Litwy, Łotwy i Estonii? Czy to za sprawą „śpiewającej rewolucji”, która na przełomie lat 80. i 90. w pewnej mierze pomogła tym krajom wyzwolić się spod sowieckiego jarzma? A może należałoby sięgnąć głębiej – do 2. połowy XIX wieku, kiedy dopiero kształtowała się świadomość narodowa mieszkańców północno-wschodniej Europy? Zbiegło się to w czasie z romantycznym w swoim duchu (i zgodnym z panującymi nieco wcześniej w Europie nurtami w filozofii, sztuce i estetyce) odkrywaniem rodzimego folkloru. Okazało się wówczas, że kultura ludowa Bałtów jest niezwykle bogata, co przejawia się m.in. w niezliczonych pieśniach, które etnografowie chodzący po wsiach zbierali i zapisywali. O ich powszechności świadczyło choćby to, że owe utwory opiewały przede wszystkim życie codzienne – lamenty, narodziny, śluby, życie rodzinne, pracę itd. Wiele z nich pochodziło nawet z czasów pogańskich, dlatego na tych terenach jeszcze w XIX wieku można było natrafić na ślady dawnych wierzeń i mitów.
Co jednak ciekawe, początki Święta Pieśni w krajach bałtyckich wiążą się z raczej z kulturą niemiecką. Zwyczaj przywędrował na te tereny z luterańskich ziem Szwajcarii i Niemiec dzięki niemieckim osadnikom. W krajach zachodnich dziś już jednak niewiele z tych praktyk zostało, natomiast na Litwie, Łotwie i Estonii tradycja ta jest ciągle niesłychanie żywa.
Jako pierwsze z inicjatywą zorganizowania Święta Pieśni na terenie Estonii wystąpiło Towarzystwo Teatralno-Śpiewacze „Vanemuine” z Dorpatu (dzisiejszego Tartu). Był rok 1865 i zbliżała się 50. rocznica zniesienia poddaństwa wśród chłopów guberni inflandzkiej. Święto „Laulupidu” udało się zorganizować 18–20 czerwca 1869 roku. Wzięło w nim udział ok. tysiąca śpiewaków i muzyków oraz ok. 20 tysięcy słuchaczy. Śpiewano głównie niemieckie pieśni, ale zabrzmiał także estoński utwór „Moja ojczyzna, moje szczęście i radość”, który stał się później oficjalnym hymnem narodowym kraju. Od samego początku było zatem jasne, że festiwal ma nie tylko charakter artystyczny, ale jest także manifestacją estońskiej jedności narodowej. Rosyjska gazeta „Nowoje Wremja” nie bez racji pisała, że śpiew w krajach bałtyckich pełen jest polityki.
Ta myśl ciągnie się za bałtyckim śpiewaniem już niemal 150 lat. Festiwale pieśni wkrótce zaczęły odbywać się również na Łotwie (od 1873 roku). Litwa dołączyła do tego zwyczaju najpóźniej – pierwsze takie swięto odbyło się w Kownie dopiero w 1924 roku. W listopadzie 2003 roku bałtyckie festiwale zostały wpisane na listę UNESCO jako przykład Arcydzieła Ustnego i Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości, a w 2008 – na listę niematerialnego dziedzictwa.
Bałtowie śpiewali właściwie zawsze. Każde z trzech państw bałtyckich można osobno uznać za kraj pieśni i piosenek. Znany kolekcjoner litewskich pieśni ksiądz Antanas Juška w ciągu zaledwie 5 lat (1865–1870) w okolicy jednego nadniemeńskiego miasteczka zebrał ponad 7 tysięcy piosenek i 2 tysiące różnych melodii – a były to wyłącznie piosenki weselne. Nie inaczej jest w Estonii, dla której muzyka chóralna jest dziś swoistą wizytówką, a zbiory Estońskiego Muzeum Literatury liczą ponad 1,3 miliona stron pieśni ludowych. Podobno większą kolekcję posiada jedynie Irlandia.
Fot. facebook.com/dainusvente
Amerykański socjolog Robert Putnam badający m.in. tzw. kapitał społeczny i rozwój społeczeństwa obywatelskiego we Włoszech uważa, że istnieje silny związek między działaniami podejmowanymi wspólnie przez społeczeństwo a tradycją śpiewów chóralnych. Jego zdaniem ten środek wyrazu wzmacnia poczucie wzajemnego zaufania i bezpieczeństwa między ludźmi, co z kolei korzystnie wpływa na funkcjonowanie całej grupy społecznej. W krajach bałtyckich wspólne śpiewanie było jednak czymś znacznie więcej – nie tylko wyrazem narodowej jedności i okazją do zamanifestowania swojej odrębności kulturowej, lecz także realną siłą polityczną, która w 1918 roku pomogła wybić się na niepodległość, w czasach sowieckich stanowiła swoistą tarczę chroniąca przed rusyfikacją, aż w latach 1987–1991 pomogła wyśpiewać wolność.
Śpiewająca rewolucja, bo tak zwykło się nazywać wydarzenia przełomu lat 80. i 90. na Litwie, Łotwie i w Estonii, które doprowadziły do odzyskania przez te kraje niepodległości, jest czymś wyjątkowym na skalę światową. Oczywiście w historii zdarzały się inne bezkrwawe rewolucje, jak choćby rewolucja goździków w Portugalii czy aksamitna w Czechosłowacji, nigdzie chyba jednak nie przybrała ona tak artystycznego wyrazu, a sztuka nie odegrała w niej tak istotnej roli.
Siła koncertów i wieców organizowanych w tym czasie na Litwie brała się z kilku źródeł. Przede wszystkim politykowano bez polityki. O wolności i niezależności śpiewano w metaforycznych, często wieloznacznych słowach – i ten śpiew, w połączeniu z wznoszonymi wysoko trójkolorowymi flagami – rodził niesamowity potencjał. Ponadto śpiewanie ludowych pieśni w ojczystym języku (nie rosyjskim) zacieśniało więzi między nimi. Ludzie sami rozumieli, że mają siłę zmieniać rzeczywistość i to w sposób, który pozornie był tylko rozrywką. Po trzecie koncerty kusiły zakazanym owocem w postaci muzyki rockowej, która nie mieściła się w wizji świata kreowanej przez Związek Sowiecki.
Kluczową rolę w odzyskaniu niepodległości na Litwie 1990 roku odegrał Sąjūdis – ruch zainicjowany przez grupę 35 intelektualistów, w tym artystów i właśnie muzyków. Być może nie zyskałby on takiego poparcia społecznego (a z pewnością rozgłosu), gdyby nie zaangażowanie Algirdasa Kaušpėdasa, lidera założonego w 1984 roku przez grupę architektów zespołu Antis. Był on muzykiem i jednocześnie jednym z członków Grupy Inicjatywnej Sąjūdisu, charyzmatycznym liderem przyciągającym tłumy na koncertach, podróżującym po kraju i namawiającym ludzi do wspólnego śpiewania litewskich pieśni. To on organizował tzw. Rokowe Marsze, podczas których energiczna i pełna pasji muzyka alternatywna przeplatała się z patriotycznymi hasłami i chwilami uniesienia podczas wspólnego śpiewania „Tautiška giesmė”.
Fot. vdu.lt
A jednak, wydaje się, że rola Antisu i ogólnie muzyki w odzyskaniu przez Litwę niepodległości nie jest szczególnie doceniana poza granicami kraju. Być może miał to zmienić film dokumentalny Giedrė Žickytė opowiadający o tych zdarzeniach w kontekście muzycznych festiwali. Jego tytuł – „Jak graliśmy rewolucję” oddaje w pewnym sensie istotę tego ruchu. Na Litwie, podobnie jak na Łotwie czy w Estonii rewolucja nie była krwawym zdarzeniem, ale prawdziwym świętem wolności. „Naród, który przeprowadza rewolucję, śpiewając i uśmiechając się, powinien być wzniosłym przykładem dla wszystkich” – w czerwcu 1988 roku napisał estoński artysta i polityk Heinz Valk. Swój artykuł zatytułował „Śpiewająca rewolucja”, dając tym samym nazwę całemu ruchowi niepodległościowemu w krajach bałtyckich.
Mimo mówienia o wzniosłości i potężnych przemianach politycznych swoista lekkość w traktowaniu muzycznej rewolucji krajów bałtyckich prowadzić może jednak do pewnej pułapki. Jest bowiem coś naiwnego i beztroskiego w całym litewskim śpiewaniu. Czuć to, chodząc uliczkami wileńskiej starówki podczas Święta Pieśni, gdzie ubrani w stroje ludowe artyści z różnych regionów Litwy zbierają się, by zaśpiewać jakąś pieśń, nie zważając przy tym na publiczność czy artystyczną oprawę – sama okazja do śpiewu jest dla nich przyjemnością nie wymagającą niczego ponad to. Odczuwało się to także podczas marcowego protestu pod Sejmem Litwy zorganizowanego w związku z hańbiącą dla parlamentu sprawy nieodebrania mandatu poselskiego Mindaugasowi Bastysowi winnemu naruszenia zasad konstytucji i złamania przysięgi poselskiej. Największą część wiecu zajęły wówczas koncerty i wystąpienia artystów – w tym Algirdasa Kaušpėdasa jako swoistej ikony walki o wolność – przez co jednak całe wydarzenie przypominało bardziej piknik niż poważny mityng polityczny, który świadczyłby o tym, że sprawa jest naprawdę ważna.
W filmie „Jak graliśmy rewolucję” jego główny bohater, czyli lider Antisu per se pojawia się dopiero na zakończenie. W statycznym kadrze stoi nad stawem przed swoim domem i zastanawia się, ile zapłacił za ręcznie wykonaną figurkę żab – 500, a może 800? Trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek, który swoją odwagą i muzyką przyczynił się do wielkiej społeczno-politycznej rewolucji na Litwie. Być może taka właśnie jest siła litewskiego śpiewu – ukryta gdzieś głęboko, na pierwszy rzut oka niewinna i beztroska. Przypomina efekt motyla – lekki ruch skrzydeł owada, który przez przypadek może wywołać trzęsienie ziemi.
Bibliografia:
Eduardas Balčytis, Dainavimas Lietuvoje: paveldas, tradicijos, dabarties situacijos, problemos ir perspektyvos, „Kūrybos erdvės” 2009, nr 11
Dario Martinelli, Dainuojanti revolucija – viena iš geriausiai (deja) saugomų Lietuvos paslapčių, [online] http://www.mic.lt/lt/diskursai/lietuvos-muzikos-link/nr-18-2015-sausis-gruodis/dainuojanti-revoliucija/ [dostęp: 2.07.2018]
Austė Nakienė, Apie tris Baltijos šalis: kaip dainuojanti opozicija virto Dainuojančia revolucija [online] http://www.llti.lt/failai/TD48_internetui_223-228.pdf [dostęp: 2.07.2018]
Katarzyna Rytko, ŚPIEWAJĄCA REWOLUCJA, czyli estoński kurs na niepodległość [online] https://liberte.pl/spiewajaca-rewolucja-czyli-estonski-kurs-na-niepodleglosc/ [dostęp: 2.07.2018]
Guntis Šmidchens, The Power of Song: Noviolent National Culture in the Balitc Singing Revolution, Washington 2014
https://ich.unesco.org/en/RL/baltic-song-and-dance-celebrations-00087