Gdzie jest wodopój - dzień pierwszy
wilnoteka.lt, 7 czerwca 2016, 23:04
fot. Wilnoteka.lt
Dojechałam do Kowna o 16.38. Jestem dumna z tych ponad stu kilometrów, ale łatwo nie było. Kiedy Paweł jechał za mną czułam, że jeszcze nic nie zrobiłam, a już wszyscy mnie chwalą. Pokonując pierwszą górkę, miałam strach w oczach, później było już lepiej. Pierwsze wnioski już wyciągnęłam i mam nadzieję, że jutro będę mądrzejsza. Dzięki Edwin, że 3 dni temu nauczyłeś mnie zmieniać przerzutki, to bardzo pomaga.
Dzisiejsze wnioski:
1. Muszę zmniejszyć bagaż o połowę. Plecak wrzyna mi się w ramiona i osiada na tylnej oponie.
2. Muszę kupić krem z filtrem - słońce spali mi ręce.
3. Musiałam i już zainwestowałam w spodenki dla rowerzystów z gąbką pomiędzy nogami. Jazda na męskim siodle, nawet po równym terenie, jest dla czterech literek... bolesna.
Czas na relax, chociaż z jakiegoś powodu zrobiło się już strasznie późno. Kochany Luca dba o włoską atmosferę w swoim mieszkaniu. Poczęstował mnie włoską kawą i ugotował domowy makaron, zrobiony przez jego mamę. Do makaronu dodał pomidory, które przywiózł w zeszłym tygodniu z Sycyli. Czy ktoś jeszcze mnie żałuje? Przecież ja tu zbieram nagrody, jakbym się co najmniej zasłużyła się w walce, czy coś. Dobrej nocy!