Kto powstrzyma AWPL-ZChR?
Statystyka jest bezlitosna: już pomińmy kulminacyjny rok 2012, ale gdy w 2016 r. na Akcję Wyborczą Polaków na Litwie - Związek Chrześcijańskich Rodzin (akurat w tym roku dodano do nazwy ten drugi człon) oddało swoje głosy prawie 70 tys. obywateli Litwy, w skali kraju dawało to 5,7 % i upragnione 5 mandatów z listy. Do tego doszły 3 mandaty z okręgów jednomandatowych – i było pięknie, partia Polaków oraz innych mniejszości (głównie Rosjan) miała 8 miejsc w 141-osobowym Sejmasie, a więc mogła pokazać, na co ją stać. A propos: tyle samo mandatów wczoraj zdobył „w imię Litwy” ex-premier Skvernelis, uznany już za głównego kandydata na drugi filar nowej koalicji. Tym podstawowym mają być socjaldemokraci (dalej - socdemi), ale czy ich zwycięstwo nie jest pozorne, to się dopiero okaże.
Mijają 4 lata, nadchodzi pandemia, wszyscy zazdroszczą partiom z „żelaznym” elektoratem, a pod tym względem AWPL-ZChR jest „na podium”: w kategorii stabilności wyborców politolodzy wymieniają „Polaków” obok konserwatystów i socjaldemokratów, więc nie powinno być źle. Chociaż pojawiają się nowi populiści – o głosy młodzieży (także tej polskiej), której nie udało się poprzednio podbić socdemom, ostro walczy Partia Wolności, roztaczająca wizję nowoczesnej Litwy z fullwypas-prawami LGBT i legalną „marychą” w każdym kiosku. Pod hasłami "mniejszości wszystkich krajów, łączcie się!" chętnie przytuliłaby i te seksualne, i te narodowościowe. Wiadomo, na Litwie „święta trójca” każdych wyborów, to "prawe", "lewe" i populiści, którzy regularnie wypychają skłóconych liberałów z wymarzonego środka.
Jak wypada polska Akcja? W 2020 r. zdobywa głosy już zaledwie 56 tys. obywateli Litwy, co w skali kraju daje 4,8 %, czyli pod progiem. Żegnaj własna frakcjo (w Polsce - klub poselski), na otarcie łez zostaje 3 posłów „jednomandatowych”, wahadło koalicji idzie w prawo, a więc nie ma szans na tradycyjny „języczek u wagi”. Gdzie polska (przynajmniej z nazwy) partia traci prawie 20% elektoratu? To wszak 13 tys. głosów! Trudno tłumaczyć się frekwencją czy odejściem „na wieczną wartę” najbardziej wiernego elektoratu, pamiętającego jeszcze II RP. Pandemia czyni spustoszenia wśród starszego pokolenia, ale Wileńszczyzna i społeczność polska nie są tu jakoś wyjątkowo dotknięte.
Wiele wskazuje na to, że największe straty są w 3 grupach:
1. młodych Polaków - dorasta pokolenie, które już nie uważa wartości chrześcijańsko-narodowych za nadrzędne i nie chce głosować „za swoich” (zresztą - jakich „swoich”?)
2. Polaków m. Wilna (tu mieszka prawie połowa litewskich Polaków) i lepiej wykształconych, którzy coraz trudniej godzą się na to, że ma ich reprezentować średnio-skuteczna ekipa „biernych miernych, ale wiernych”.
3. nie-Polaków (idea „mniejszości narodowe całej Litwy, łączcie się!” zaczyna zawodzić, szczególnie w młodym pokoleniu, które rozgląda się za partiami litewskimi).
Czy liderzy AWPL-ZChR wyciągnęli wnioski z tej, piłkarsko mówiąc, „żółtej kartki” od wyborców? Być może, ale wyborcy chyba nie dostrzegli oznak uczenia się na błędach. Nawet po drugiej „żółtej kartce”, jaką pokazała im Beata Pietkiewicz składając legitymację AWPL-ZChR. Tak to się kończą flirty z „młodzieżą”, wszak wyhodowana „na własnej pierści” solecznickiej wierchuszki buntowniczka miała być nową twarzą odmłodzonej AWPL! Za takie wolnodumstwo należała się kara Solecznikom – w kolejnych wyborach nie mogli już liczyć na następnego "swojego" kandydata w murowanie polskim okręgu Wilno-Soleczniki. A nie od dziś wiadomo, że Solecznickie Księstwo nie przepada za „obcymi”, nawet wśród „swoich” ;) Dostali więc z rozdzielnika „trockiego” Narkiewicza, a potem jeszcze Vaitkusa dla rozrywki – no i musieli udowadniać całemu światu, że mucha to nie słoń, a ten rejon jednak polski, a nie „otumaniony przez ruską propagandę”.
Mimo wszystko bastiony AWPL-ZChR zdzierżyły kolejny wyborczy atak socdemów, niesionych na fali ogólnokrajowego poparcia (i niedawnego zwycięstwa Duchniewicza), jak też Vaitkusa (co porwał jednak część starszego i „słabo-polskiego” elektoratu). Nawet Żemaitaitisa, który przejął część młodzieży wszystkich narodowości, a pewnie też płci pięknej – wreszcie ktoś młodszy i nie brzydszy od Wodza! Gdyby jednak nie zmiana w Kodeksie Wyborczym, jaką przed paru laty po cichu wprowadzili konserwatyści (zawsze mieli problem w II turze), w niedzielnych wyborach nie byłoby żadnego z 2 mandatów dla AWPL!
No bo nawet w solecznickim okręgu, przy całym „administracyjnym resursie”, jak mawiają sąsiedzi zza wschodniej granicy, prezes Rady Polonii Świata zdobył niecałe 47 % głosów. Gwoli ścisłości: dotychczas tylko zdobycie większości (50%+1) głosów, oddanych w danym okręgu, dawało zwycięstwo już w pierwszej turze. Dlatego poza Solecznikami było raptem parę takich okręgów na Litwie, gdzie lokalnym wodzom taka sztuka się udawała, a w ponad 60-ciu na 71 okręgów jednomandatowych dopiero II tura przyznawała mandat. Odtąd by zwyciężyć już w I turze wystarczy zdobyć najwięcej głosów przekraczając 20% uprawnionych do głosowania (bez względu na frekwencję).
Dla porównania - wspomniana Pietkiewicz przed 4 laty miała tu 60 % w pierwszej turze i był to wynik gorszy od tego, co osiągał Talmont w latach poprzednich! Ha, ponad 12 %, czyli piątą część tamtych głosów utrzymała nawet po odejściu z polskiej partii. W Niemenczynie Rita Tamaszunienie zdobyła jeszcze mniejsze poparcie niż Narkiewicz - 43% głosów, ale wg. nowego wzoru: 33,6 tys. zarejestrowanych w tym okręgu wyborców daje 20-procentowy próg na poziomie 6,7 tys. głosów, pani Rita zdobyła ich ponad 7 tys. - i mandat w kieszeni. Przy okazji pokonała w "bratobójczej" walce Roberta Komarowskiego (od socdemów), dawnego kolegę z "jeszcze awupeelowskiej" Administracji Samorządu Rejonu Wileńskiego. Można to uznać za odwet na Robercie Duchniewiczu (mer rej. wileńskiego, przypomnę, był też szefem sztabu wyborczego socdemów) oraz pokazanie figi młodemu i średniemu pokoleniu Polaków, które w objęciach litewskich socjaldemokratów szukają tego, czego nie może (czy nie chce?) dać im AWPL.
Po zmianie granic okręgów wyborczych dawny okręg Miedniki dołączono do Niemenczyna (przedtem były to 2 mandaty dla AWPL), a część tego ostatniego dołączono do Rzeszy, która jest chyba najszybciej lituanizującym się (poprzez osadnictwo podmiejskie) skrawkiem Wileńszczyzny. Jednak nawet w tym, odzieranym z polskości bastionie potrafiła zwyciężyć i przejść do II tury kolejna „młoda twarz AWPL” – Waldemar Urban. As, zbyt późno wyciągnięty z rękawa samego Wodza, nie był już w stanie obronić dla Akcji fotela mera rej. wileńskiego, ale po wyjściu z cienia krzepnie, nabiera doświadczenia. Czyżby właśnie on jest szykowany na Ratownika AWPL-ZChR?
A Ratownik się przyda, bo wyniki Akcji Wyborczej świadczą o pogłębiającym się kryzysie: w 2024 r. oddało na nią głosy już tylko 48 tys. wyborców, co przy wyższej niż zwykle frekwencji daje niecałe 3,9 % w skali całej Litwy... Czyli nawet gdyby próg byłby o 1 procent niższy, już by AWPL-ZChR go nie przekroczyło, a co dopiero marzyć o pokonaniu 5-cioprocentowego progu. Chociaż w czerwcu tegoż roku w wyborach do Europarlamentu ta sztuka się udała, ale wtedy niecałych 40 tys. głosów wystarczyło, by mieć 5,7 % poparcia i utrzymać jedyny euromandat Polaka spoza Polski. Co prawda pamięta mi się, że lider AWPL obiecał kiedyś, że jeżeli uda się zdobyć po raz kolejny ten mandat, to do Brukseli pojedzie już inny przedstawiciel Wileńszczyzny... Widać skomplikowana sytuacja międzynarodowa wymusiła zmianę planów i chciał-nie chciał, musiał Wódz sprawy lokalne odłożyć, by wracać do ratowania Europy (odrywanej wszak od chrześcijańskich korzeni!).
Jednak w eurowyborach frekwencja na Litwie wyniosła zaledwie 28,35 %, a cztery miesiące później w sejmowych przekroczyła 52 %, zaś elektorat AWPL-ZChR podskoczył tylko z 40 do 48 tys. Trudno to nazwać inaczej niż „czerwoną kartką”, do tego od „samych swoich”, bo większość nie-Polaków i młodzieży, która nie chce głosować „za pokój i rodzinę” już wypadła z elektoratu AWPL cztery lata temu.
Bym zapomniał: w II turze dla AWPL zawalczą jeszcze Czesław Olszewski w okręgu Południowe Wilno (w sumie niewiele przegrał z aktualną szefową litewskiego MSW) i Edyta Tamošiūnaitė we wciąż niezbyt litewskiej Nowej Wilejce. Tu może trudniej będzie o zwycięstwo i "na rzęsach" przez najbliższe 2 tygodnie powinni stawać nie tylko politycy Akcji Wyborczej, ale i socjaldemokraci oraz demokraci Skvernelisa - nawet jeżeli nie przyda im się kilku posłów AWPL-ZChR do nowej koalicji, to mają szansę uderzyć w głównego rywala: w obu tych okręgach (zresztą jak i w Rzeszy) z Polakami zmierzą się kandydaci od Związku Ojczyzny, czyli liberalnych konserwatystów. W I turze właśnie oni zdobyli więcej głosów, a w skali całego kraju wcale nie śpieszą oddawać zdobytej przed czterema laty władzy.
Jednak wykorzystując powszechną obecnie niechęć do obecnie rządząc i aktywizując inne mniejszości, a nie oczekując, że w II turze frekwencja będzie niższa i zderzą się "żelazne" elektoraty, zarówno obecny pan poseł AWPL, jak i pani wicemer rej. wileńskiego mogą uratować honor partii. Do tego na trzecich miejscach w każdym z tych okręgów z całkiem niezłymi wynikami uplasowali się kandydaci socdemów, więc gdyby udzielili cichego poparcia polskim kandydatom - byłaby szansa na przynajmniej częściową rehabilitację AWPL-ZChR, bo co cztery mandaty to nie dwa. Znając jednak sympatie-antypatie na lokalnym gruncie, w II turze wszelkie strategie idą w kąt i dominuje klasyczny dla Wileńszczyzny podział: za Tomaszewskiego i przeciw Polakom. W tej drugiej grupie preferencje partyjne czy ideologoczne schodzą na n-ty plan.
Tu zatrzymam się na chwilę w Nowej Wilejce, by odnotować kolejny ciekawy fakt: wdzięcznym tematem dla anlityków może być porównanie liczby głosów, oddawanych w danym okręgu na partię i - na kandydata tejże partii. Otóż w okręgu, gdzie wciąż dominują mniejszości narodowe (mimo, że ekspansja litewskiego osadnictwa podmiejskiego na obrzeżach stolicy wkrótce może zmienić skład narodowościowy tego okręgu) Akcja Wyborcza w ostatnich wyborach wystawiła trójkę bardzo różnych kandydatek - i otrzymała trzy bardzo różne wyniki. W 2016 r., gdy AWPL była jeszcze "na fali", na jej listę oddano tu 3708 głosów - spory potencjał! Tymczasem kandydatka tej partii w okręgu jednomandatowym Wanda Krawczonok zdobyła tu... o ponad połowę (!) mniej, zaledwie 1727 głosów. W 2020 r. na podbój Nowej Wilejki ruszyła znana na Litwie dziennikarka rosyjska o polskich korzeniach Romualda Poszewiecka - i zdobyła już 2161 głosów, podczas gdy macierzysta AWPL - już tylko 2481. Notujemy więc wzrost "na kandydata" +25 % i spadek "na partię" -33 %, ale jedziemy dalej.
W 2024 r. okręg Nowa Wilejka nieco zmienia granice: odpadają dzielnice Lipówka i Markucie, w których konserwatyści mieli zwykle podwójną przewagę nad najbliższym rywalem (dochodzi podobna, ale zdecydowanie mniejsza ul. Filaretów), a więc teoretycznie kandydat polskiej Akcji Wyborczej wygrywa na tej zmianie. Poza tym do boju rusza tu znana w Wilnie ex-wicemer stolicy Edyta Tamošiūnaitė. Wynik: 2103 głosy na AWPL, czyli spadek względem 2020 r. -15 % (a więc podobnie jak średnio AWPL na Litwie), natomiast na kandydatkę tejże partii - 2318 czyli +8 %. Czyli jednak można osiągnąć wzrost, a nie spadek poparcia, i to uwzględniając zmniejszenie liczby wyborców (ok. 8%) po zmianie granic okręgu! Do tego odwrócić tendencję, że partia zbiera więcej głosów, niż jej kandydat - ta jest nawet zrozumiała, bo na zaufanie do zbiorowości nie rzutuje tak wiele osobistych czynników, jak na konkretną osobę. Gratulujemy pani wicemer i życzymy wspiąć się wreszcie powyżej tych wice-funkcji - powodzenia w drugiej turze!
Podsumowując, czy takiego prezentu oczekiwała Akcja Wyborcza Polaków na Litwie od mieszkańców Wileńszczyzny na jubileusz swego 30-lecia? Chyba jednak nie, skoro do niedawna widniejący na co drugim przystanku Wilna Waldemar Tomaszewski nie przyszedł ani na powyborczą konferencję do Pałacu Władców (wolał ELTĘ od BNS), ani do „Klubu „U Redaktorów” w TVP Wilno. Oczywiście, można nadal trąbić sukcesy i śpiewać, jak po kolejnym przegranym meczu piłkarskim biało-czerwonych: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie staaałoo!”. Tylko jak tu przekonać rodaka, by za pół roku ponownie przekazał „wdowi”, ale jednak procent (dokładnie - 1,2 %) od swoich podatków właśnie na konto AWPL, a nie kogoś innego? Wszak dziś już każdy umie liczyć i gdy zobaczy, że polska Akcja Wyborcza miała trzeci budżet na te wybory - 350 tys. Euro (po konserwatystach - 734 tys. - i demokratach Skvernelisa - 434 tys.), to się zastanowi, na co poszła ta kasa? Skoro „Świt Niemna” pół roku po założeniu, ze sporo niższym budżetem, raptem paroma znanymi nazwiskami i regularnym hejtem litewskich elit pod ich adresem - podbija Litwę?
Cóż, pozostaje nadzieja, że do następnych wyborów z tej Akcji-Związku nie-tylko-Polaków wyjdzie jakaś „nowa droga”, może z nowymi liderami, odświeżoną tożsamością i realną nadzieją na nowe miejsce w litewskiej polityce. Chociaż… Bez mała 50 tys. wyborców nawet przy stratach 10 tys. co 4 lata powinno wystarczyć na jakąś tam egzystencję przez kolejnych parę kadencji. A potem? Euroemerytura oraz dołączenie do „Klubu Byłych”, gdzie już czekają m.in. Uspaskich i Zuokas – całkiem wesołe towarzycho, wielonarodowe przy tym!
Dzielnicowa mapa wyborcza z wynikami AWPL-ZChR (im ciemmniejszy kolor, tym więcej głosów za Akcją) skłania do refleksji: z jednej strony mamy 88 % poparcia w solecznickich Dojlidach (godna pozazdroszczenia moc wiary i Nobel dla starosty!), a z drugiej - 0,04 % (dokładnie 26 głosów) na Aleksocie-Wiliampolu (Słobódka), dawnym żydowsko-polskim robotniczym przedmieściu Kowna, gdzie chyba najdłużej działała jedna z ostatnich polskich szkół na Kowieńszczyźnie...