Kwestie polskie są dla mnie jednymi z najważniejszych
Jak ocenia Pani tegoroczne wybory parlamentarne i wynik Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin?
Ogólnie nie był to zadowalający wynik, bo partia nie przekroczyła pięcioprocentowego progu wyborczego. Naprawdę nie ma z czego się cieszyć, mimo że Wileńszczyzna pokazała, iż jednak stoi za AWPL-ZChR. Cała kampania była bardzo trudna. Muszę przyznać, że nie obyło się bez naszych błędów. Jak się okazało, nie zawsze potrafimy sprostać technologiom czarnego PR, które zostały rzucone na partię, ale sami też czasami popełnialiśmy błędy. Trzeba wyciągnąć z nich wnioski i pracować dalej w kierunku, który mamy założony.
Jak ocenia Pani swój wynik w wyborach? Czy przy frekwencji wyborców na poziomie blisko 50 proc., przy 59 proc. poparcia w rejonie solecznickim, gdzie większość wyborców stanowią Polacy, to zadowalający rezultat?
Ten wynik trudno ocenić, ponieważ startowałam po raz pierwszy. Cieszę się oczywiście z wygranej, z tego, że frekwencja i oddane głosy pozwoliły na zwycięstwo już w pierwszej turze. Jak mówiłam, była to niełatwa kampania wyborcza, także w naszym okręgu solecznicko-wileńskim. Zmienia się społeczeństwo, zachodzi zmiana pokoleń i nie zawsze młode pokolenie jest gotowe, by zawalczyć o polską tożsamość. To pokolenie ma też inne priorytety. Nie oczekiwałam powtórzenia wyniku mojego poprzednika, chociaż analiza z dzielnic wyborczych wskazuje, że AWPL-ZChR w rejonie solecznickim utrzymuje ok. 70 proc. poparcia.
Wspomniała Pani o błędach, które popełniła partia. Jakie to błędy Pani zdaniem?
Nie mogę wypowiadać się w imieniu całej partii, ale moim zdaniem stosunek do polityki na Białorusi był niesłuszny, a wypowiedzi niektórych naszych liderów spotkały się z niedobrym odzewem. Innym błędem było formowanie listy wyborczej – spotkałam się z zarzutami naszych mieszkańców, że w pierwszej dziesiątce zabrakło osób z Solecznik, być może dlatego zabrakło tych decydujących 2 tys. głosów potrzebnych do przekroczenia progu wyborczego. Ponadto nasza kampania wyborcza, w odróżnieniu od tej prowadzonej przez innych, wypadła słabo.
AWPL-ZChR od pewnego czasu deklaruje się jako partia ogólnolitewska. Podchodząc do wyborów, partia zadeklarowała w programie wyborczym starania o sprawiedliwość społeczną i wartości chrześcijańskie oraz wartości tradycyjnej rodziny, rezygnując z tzw. polskich postulatów, czyli wysiłków o uchwalenie Ustawy o mniejszościach narodowych czy kwestii związanych z polską oświatą. Może tu należy upatrywać główną przyczynę tego, że partia nie pokonała progu wyborczego? Czy jest Pani po drodze z tym odżegnywaniem się od dbania o polskie interesy?
Partia deklaruje siebie jako ogólnolitewska nie tylko z powodu wartości czy programu, który chciałaby wcielić w życie. Widzę tu podejście czysto pragmatyczne, bo prawo litewskie określa próg wyborczy na 5 proc. Im większa jest liczba sympatyków, tym bardziej wzrasta szansa na pokonanie progu. W tej sytuacji wszystkie kwestie, w tym mniejszości narodowych, stają się sprawą ponadregionalną. Moim zdaniem nie można rozpatrywać kwestii polskiej w oderwaniu od innych mniejszości narodowych, bo wszyscy jesteśmy równi wobec konstytucji i prawa. Czy partia rezygnuje z polskich postulatów? Na pewno nie. Moim zdaniem w obecnej sytuacji, kiedy tak bardzo widoczne stają się podziały w polskiej społeczności, kwestie polskie, takie jak zapis nazwisk w oryginale, Ustawa o mniejszościach narodowych czy oświata polska, są sprawami, które powinny na nowo nas jednoczyć. Zrezygnować z tych postulatów po prostu nie wolno.
Na zdjęciu: Beata Pietkiewicz z rodziną, fot. kurierwilenski.lt
Jak widzi Pani swoją pracę w Sejmie, zwłaszcza jeżeli chodzi o egzekwowanie praw polskiej mniejszości narodowej? Co będzie dla Pani priorytetem?
Kwestie polskie są dla mnie jednymi z najważniejszych. Myślę, że te sprawy od nowa powinny być wniesione pod dyskusję ogólną. Na nowo muszą być ustalone nie tylko priorytety, lecz także sposób ich realizacji. Przywiązywanie tych kwestii tylko do polityki nie jest dobre i, jak pokazało życie, nic nie daje. Musi być symbioza polityczno-społeczna w tej kwestii. Musimy razem, jako społeczność, jako politycy, znaleźć złoty środek. Wtedy będą rezultaty.
Będzie Pani broniła polskich postulatów w Sejmie?
Tak, oczywiście. O ile to będzie możliwe. Inne partie litewskie również deklarują poparcie dla naszych spraw, ale zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce. My zawsze stoimy na swoim. Projekt Ustawy o mniejszościach narodowych jest już przygotowany i musi przejść kilka etapów rozpatrywania. Kwestie oświaty pozostają palące, bo praktyka pokazuje, że szkoła polska czy rosyjska staje się dwujęzyczna. Mnie jako matkę dwójki dzieci to boli, bo dzieciom bardzo trudno jest uczyć się w polskiej szkole z podręczników czy ćwiczeniówek wydanych po litewsku. Owszem, języka litewskiego też muszą się nauczyć, ale ucząc się w ten sposób, zaniedbują język ojczysty. Cierpi na tym polska tożsamość.
Po studiach na Uniwersytecie Warszawskim i uzyskaniu stopnia magistra historii zaliczyła Pani kolejne szczeble w pracy samorządowej: została Pani doradczynią mera (2007–2015), następnie wicedyrektor Administracji Samorządu Rejonu Solecznickiego (2015–2019), w kwietniu 2019 r. objęła stanowisko wicemera. Czego nauczyła się Pani w ciągu tych lat?
Każda praca ma kilka wymiarów: w kwestii zdobycia nowych kompetencji, poznania środowiska, w którym się pracuje, poznania ludzi. Ucząc się w szkole, nie zastanawiałam się, jacy jesteśmy, kim jesteśmy tak naprawdę, jaka jest nasza historia jako polskiej społeczności na Litwie. Wielu po ukończeniu szkoły zostaje na tym poziomie, rzuca się w wir codzienności. Studia w Polsce pozwoliły mi na odseparowanie się na jakiś czas od społeczności, w której mieszkałam, i na spojrzenie od nowa i na Polaków z Wileńszczyzny, i na procesy tu zachodzące. Na każdym etapie pracy byłam daleka od polityki i starałam się rzeczowo realizować w dziedzinie współpracy zagranicznej, promowania rejonu, opieki społecznej, ochrony praw dziecka czy w pracy z młodzieżą. Jestem też członkinią Związku Polaków na Litwie, redagowałam miesięcznik „Soleczniki”. Dlatego miałam wiele okazji do zdobycia różnych kompetencji, mam nadzieję, że wykorzystam to w swojej nowej pracy. Bez znajomości problemów zwykłego człowieka praca w Sejmie miałaby pusty wydźwięk.
Jakie inicjatywy własne udało się Pani zrealizować podczas pracy w samorządzie?
Jestem dumna przede wszystkim ze współpracy zagranicznej. W 2011 r. rozpoczęliśmy współpracę z pięcioma miastami europejskimi: z Polski, Litwy, Włoch, Niemiec i Francji. Uczestniczyliśmy w trzech projektach wspieranych przez Komisję Europejską. Dało to rozeznanie tego, jak się mają gminy i samorządy w Europie. Podejmowaliśmy wiele kwestii, te kontakty były bardzo ważne, a Soleczniki przez dłuższy czas były członkiem wiodącym tych wszystkich projektów.
Jako wicedyrektor administracji samorządu byłam odpowiedzialna za opiekę społeczną, ochronę praw dziecka, realizację polityki młodzieżowej. W tym okresie został wcielony projekt o reorganizacji domu dziecka w Solecznikach, zgodnie z nową reformą, która zakładała, że duże domy dziecka na Litwie przestają istnieć, a dzieci trafiają do rodzin opiekuńczych lub wspólnotowych domków rodzinnych. Musieliśmy kupić i nadal kupujemy mieszkania i domki dla dzieci, by miały warunki życia jak najbardziej zbliżone do rodzinnych. Przez cały czas poszukujemy też opiekunów dla dzieci. Stale zwiększamy spektrum usług socjalnych w rejonie na plus. I to widać. Wspólnota Miłosierdzia Bożego prowadzi projekt oferujący kompleksowe usługi dla rodzin. Powstały dwa nowe centra dziennego pobytu dla dzieci.
Powiedziała Pani, że była zawsze daleka od polityki. Tymczasem w wieku 39 lat została Pani posłem na Sejm RL. W którym momencie postanowiła sięgnąć Pani po mandat poselski?
Formowanie listy partyjnej czy typowanie kandydatów na okręg jednomandatowy to długi proces. Każde koło solecznickiego oddziału AWPL-ZChR typowało swoich kandydatów na listę i na okręg jednomandatowy. Po rezygnacji z udziału w wyborach parlamentarnych prezesa Zdzisława Palewicza wybór padł na mnie. Nie była to łatwa decyzja i do dziś nie jestem pewna, czy słuszna, ale zaufanie, jakim obdarzyli mnie wyborcy, zobowiązuje. Mam nadzieję, że uda mi się tym oczekiwaniom sprostać.
Proszę opowiedzieć o sobie, rodzinie, zainteresowaniach.
Nie lubię zbytnio mówić o sobie. Jestem mężatką, mam dwójkę dzieci: córkę i syna, uczą się w Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego w Solecznikach. Mąż jest rolnikiem, pracuje we własnym gospodarstwie. Oboje lubimy podróżować. Interesuję się psychologią oraz literaturą, ukończyłam Szkołę Mistrzów Pióra w Collegium Civitas w Warszawie.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 45(130) 07-13/11/2020