Litwa, ojczyzna moja. Nowa książka Tomasa Venclovy
Litewskie, dwutomowe wydanie dzieła Tomasa Venclovy ukazało się Wilnie w latach 2019–2021. Polska edycja w tłumaczeniu Beaty Kalęby to wersja skrócona na potrzeby polskiego czytelnika, przygotowana przez samego Venclovę.
– Gotowe jest także tłumaczenie na język rosyjski, ale z racji aktualnej sytuacji politycznej trudno rozważać, czy i kiedy się ukaże – mówił w Krakowie autor. – Z pewnością byłoby jednak dobrze, by się ukazało i trafiło na rosyjski rynek, dając do zastanowienia tamtejszym odbiorcom. Chciałbym oczywiście, by książka doczekała się również przekładu na inne języki, ale na razie nie ma w tym względzie konkretnych planów.
Premierowe spotkanie w wypełnionej po brzegi sali konferencyjnej Międzynarodowego Centrum Kultury przy krakowskim Rynku zbiegło się z 87. urodzinami Tomasa Venclovy, toteż nie zabrakło okolicznościowego tortu, życzeń i lampki szampana dla uczestników. Szacowny solenizant, zachowujący doskonałą formę, dzielił się swoimi refleksjami w rozmowie z prowadzącym spotkanie prof. Jackiem Purchlą oraz odpowiadał na pytania z audytorium.
Dla Czytelników magazynu „Kuriera Wileńskiego” wynotowaliśmy fragmenty kilku wypowiedzi autora dziejów Litwy – od przybycia na jej ziemie Praindoeuropejczyków do odzyskania przez Litwinów niepodległości w 1990 r. – które wydały nam się szczególnie interesujące. A pan profesor mówił między innymi…
Na zdjęciu: polska edycja książki Tomasa Venclovy to wersja skrócona na potrzeby polskiego czytelnika, przygotowana przez samego autora, fot. MCK Kraków, Barbara Budniak
…o Staro- i Młodolitwinach
Litwini mają swoje trzy aksjomaty. Pierwszy mówi, że Litwini mają zawsze rację. Drugi, że jeśli ktoś twierdzi, iż Litwini nie mają racji, winien spojrzeć na aksjomat pierwszy. Wreszcie aksjomat trzeci, który głosi, że ktoś, kto wątpi w dwa wcześniejsze aksjomaty, jest opłacany przez obce mocarstwo, Radka Sikorskiego, Izraelitów czy też, rzecz jasna, przez Putina. Pewien mój przyjaciel powtarzał, że historia dzieli się na mediewistykę i publicystykę. Ta pierwsza obejmuje okres do XIX w. i jest to dość trudna nauka, trzeba się jej uczyć. Publicystyka obejmuje zaś okres od XIX w. i ją pisać może każdy, byle był patriotą. Litwini potrafią jednak i mediewistykę przekształcić w publicystykę. Ale ja powiem więcej, Polacy są tacy sami, mają takie same trzy aksjomaty, z tym że w ich przypadku oczywiście nie Litwini, ale Polacy mają zawsze rację. Ja staram się wychodzić poza te aksjomaty…
Litwa ma bardzo niezwykłe dzieje, zupełnie inne niż sąsiednie Łotwa i Estonia. One nie miały średniowiecznych państw, a Litwa je miała, rozciągające się aż do Morza Czarnego. Mocne, ciekawe i w pewnym sensie nie gorsze od Polski czy Szwecji. Z tym że nie ma bezpośredniego związku między tą starą Litwą a nową Litwą. Historycy mówią dziś, że trzeba rozróżniać Starolitwinów i Nowolitwinów czy też Młodolitwinów. Ci pierwsi to Giedymin, Witold, Jagiełło, także Radziwiłłowie czy Chodkiewiczowie. Część z nich nie znała języka litewskiego, mówiła w językach słowiańskich – tych, z których potem zrodziły się języki ukraiński i białoruski – ale uważali się za Litwinów, uznawali Statut Litewski, czcili to państwo i za nie walczyli. Cechą Młodolitwina jest język, kto nie zna litewskiego, nie jest prawdziwym Litwinem. Czesław Miłosz w zasadzie był Starolitwinem, uważał się za Litwina, ale kiedy to deklarował, miał na myśli to średniowieczne rozumienie tego słowa. Ja jestem Młodolitwinem, moim językiem jest litewski, choć znam także inne języki Wielkiego Księstwa. Próbuję jednak rozumieć Starolitwinów, wejść w ich skórę, poczuć do nich empatię.
Ruch Młodolitwinów, którzy chcieli odrębnego od Polski państwa, zaczął się po powstaniu styczniowym. Wcześniej, od czasów co najmniej kościuszkowskich, Polaków i Litwinów jednoczył przede wszystkim sprzeciw wobec imperializmu rosyjskiego, ale także pruskiego. Później, w przeciwieństwie do Młodolitwinów, Starolitwini wciąż uważali, że Litwa i Polska muszą być może federacyjnym, ale jednym państwem.
…o wybiciu się Litwy na niepodległość
W powstaniach listopadowym i styczniowym starolitewska szlachta i litewski lud walczyły wspólnie przeciw Imperium Rosyjskiemu, nie robiąc większej różnicy między Polską a Litwą. Po powstaniu styczniowym to się skończyło. Rząd rosyjski podjął wtedy decyzję, która okazała się jedna z najbardziej kontrproduktywnych w dziejach świata. Chciał zrusyfikować lud litewski i odepchnąć go od czytania po polsku. Na początku zezwolił na pisanie i drukowanie książek po litewsku, ale nie literami łacińskimi, lecz cyrylicą. To się nie udało, wieśniacy litewscy zupełnie słusznie odczuli to jako zamach na ich tożsamość, nie tylko narodową, lecz także religijną. Nikt prawie tych książek nie drukował, są dzisiaj wielką rzadkością, ale trwało to przez 40 lat.
Biskup żmudzki Maciej Wołonczewski (Motiejus Valančius), który nie był uczestnikiem powstania styczniowego, ale z nim sympatyzował, zorganizował drugi obieg. Litewskie książki licznie drukowano w Tylży, na Małej Litwie pod rządem pruskim, który temu nie przeszkadzał, a tzw. książkonosze przenosili je na Litwę. Był to nawet niezły biznes, tylko bardzo niebezpieczny. Można było zostać zastrzelonym na granicy albo wsadzonym do więzienia i zesłanym.
W ciągu tych 40 lat w drugim obiegu Litwini rozwinęli zupełnie przyzwoitą literaturę, także polityczną i – co za tym idzie – rozwarstwienie polityczne, bo zaczęły powstawać partie, chrześcijańska demokracja, ludowcy, socjaldemokracja. Ponieważ opierało się to na języku litewskim, to pojawili się Młodolitwini, którzy nawet poróżnili się trochę z tymi Starolitwinami, m.in. z powodu Wilna. Młodolitwini nie wyobrażali sobie, że stolicą Litwy może być inne miasto, a Starolitwini podnosili, że w Wilnie nikt prawie nie mówi po litewsku, co było prawdą i co wciąż często się podnosi. Ja na to odpowiadam, że w Jerozolimie był okres, gdy nikt nie mówił po żydowsku, wyłącznie po arabsku, a jednak Jerozolima jest stolicą Izraela. Z Wilnem jest tak samo. Dzięki tej kontrproduktywnej decyzji caratu Litwa wybiła się na niepodległość.
Na zdjęciu: premierowe spotkanie w wypełnionej po brzegi sali konferencyjnej MCK w Krakowie zbiegło się z 87. urodzinami Tomasa Venclovy, fot. MCK Kraków, Paweł Mazur
…o miejscu Litwy w Europie
Staram się w swojej książce kilka rozdziałów poświęcić wytłumaczeniu tego, że Litwa, podobnie jak Polska, również składa się z obszarów różnych wpływów. Polska była podzielona między zaborców, co dzisiaj skutkuje widocznymi różnicami, ale z Litwą było podobnie. Niewielka część narodu litewskiego, tzw. Mała Litwa, już od czasów krzyżackich była pod panowaniem niemieckim. Teraz ten obszar rozpadł się na trzy części. Kłajpeda, w której się urodziłem, i niezbyt duży Kraj Kłajpedzki należą po wielu przejściach do Litwy i mieszkają tam głównie Litwini. To sytuacja trochę podobna do Gdańska czy polskich ziem zachodnich. Okręg kaliningradzki [królewiecki – przyp. red.] dostał się w ręce rosyjskie, wszystko tam zostało przemianowane i w bardzo znacznym stopniu zniszczone. Trzecia część Małej Litwy to okolice Gołdapi, tam wciąż są jeszcze litewskie nazwy miejscowości, ale dzisiaj jest to część Polski. Jako całość to był kraj luterański i jako taki wcześniej został piśmienny. Zbliża się 500. rocznica druku pierwszej książki w języku litewskim wydrukowanej w Królewcu. W XVIII w. literatura litewska istniała w znacznie większym stopniu w tej Małej Litwie niż w Wielkim Księstwie, gdzie były też książki w języku litewskim, ale znacznie więcej było ich w językach polskim i cerkiewnosłowiańskim. W Małej Litwie były nie tylko modlitewniki i książki religijne, lecz także literatura piękna, i to nawet niezła. Stamtąd pochodził Kristijonas Donelaitis, który dla Litwinów jest kimś w rodzaju Jana Kochanowskiego i Adama Mickiewicza jednocześnie. Poruszam to w książce.
Choć urodziłem się w Kłajpedzie, to jednak pochodzę z Litwy większej, katolickiej, z terenów Wielkiego Księstwa. Moja matka pochodziła ze Żmudzi, jej matka była ukraińską Polką, a ojciec ubogim żmudzkim szlachcicem. Mój ojciec pochodził z kolei z Suwalszczyzny, jego rodzinna wieś, w której byłem kilka tygodni temu, znajduje się dziś po litewskiej stronie, cztery kilometry od polskiej granicy, niedaleko Sejn. Rodziny zarówno ojca, jak i matki były katolickie. I ja też jestem katolikiem.
Dzisiejsza Litwa to Europa Środkowa. Czesław Miłosz, z którym dużo o tym rozmawialiśmy, zawsze mówił, że Europa Środkowa ma dwie główne cechy: barok i katolicyzm. Gdzie one występują wspólnie, tam jest Europa Środkowa, wciśnięta między dwa niezbyt sympatyczne imperia, rosyjskie i niemieckie. Litwa należy zatem do Europy środka, jest na jej północnym końcu, bo przynajmniej od XV w. to kraj katolicki, a co za tym idzie – barokowy. Rozciąga się ta Europa mniej więcej od Wilna aż po Sarajewo, ale wchodzą do niej też obszary przejściowe, jak Łotwa, Estonia czy Finlandia. Niekatolickie i niebarokowe, ale położone między wspomnianymi mocarstwami. Są oczywiście na Litwie pewne ciągoty do Europy Północnej, Skandynawii, ale marginalne. Należymy do Europy środka, choć uzasadnienie tego wymaga zawsze pewnych uściśleń.
Na zdjęciu: uczestnicy spotkania mogli m.in. usłyszeć o tak zwanym okresie zakazu prasy, gdy okupant celem związania języka litewskiego z kulturą rosyjską, pozwalał na druk języka litewskiego wyłącznie w cyrylicy, fot. MCK Kraków, Paweł Mazur
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 35 (106) 21-27/09/2024