Platerówna w Kopciowie - wciąż bez dłoni, bez szabli...
Jednak na ławeczkach wokół pomnika chętnie gromadzi się także kopciowska młódź. Nieliczna, ale też szukająca, czym by tu się zająć na odludziu, na skraju Puszczy Augustowskiej. Do jakichkolwiek ośrodków rozrywki - a najbliższe to Druskieniki lub Łoździeje, jeżeli można je uznać za atrakcje - jest co najmniej 30-40 km. Do najbliższego miasta - Olity - ponad 60 km. Rowerem już nawet do Suwałk bliżej, bo Kopciowo leży tuż przy trójstyku granic Litwy, Polski i Białorusi. Kiedyś to najbliżej było przez las i Kanał Augustowski do Sopoćkiń (dziś - Białoruś), a lokalnym centrum przez wieki były Sejny. Jednak dziś tu nikt już o tym nie pamięta.
Od prawie stu lat Kopciowo jest południową rubieżą nowej Litwy. A Emilia Plater wciąż przypomina o tej starej, historycznej - może dlatego ktoś ją ciągle "rozbraja", by czegoś znowuż nie nabroiła? Bo stateczną hrabianką siewiero-zapadnych gubierni Cesarstwa Rosyjskiego raczej nie była. Daleko do takiej np. Nataszy Rostowej z "Wojny i pokoju", a przecież była niewiele młodsza. Dziś za swoją bohaterkę narodową uznają ją nie tylko Polacy i Litwini, lecz także Białorusini. Dziwnie, że nie dojrzeli jeszcze do tego Łotysze, bo chociaż urodzona w Wilnie hrabianka Emilia pochodziła ze spolonizowanego inflanckiego rodu Broel-Platerów, dorastała i kształtowała się w majątku Liksna pod Dyneburgiem (dziś Daugavpils).
Mając niespełna 25 lat, była jedną z inicjatorek powstania na dawnych północnych kresach Rzeczypospolitej. Sformowała nawet własny oddział (kilkaset chłopów, ale też 280 strzelców i 60 kawalerzystów) i przez pół roku buszowała po Litwie północnej - od Dyneburga i Jeziorosów po Rosienie, od Wiłkomierza po Szawle. Nękała Rosjan i budziła podziw rodaków, toteż szybko zrodziła się legenda i gdy razem z innymi "litewskimi" powstańcami spotkała wreszcie gen. Dezyderego Chłapowskiego, który przybył na Litwę z regularnym wojskiem polskim, nadał on Platerównie honorowy stopień kapitana i powierzył jej dowództwo 1 kompanii 1 Pułku Piechoty Litewskiej (stąd późniejszy ludowy "awans" na pułkownika, który "kupił" nawet A. Mickiewicz). Ponoć generał jednocześnie zaproponował nowej oficer powrót do domu, ale kategorycznie odmówiła.
Karność nie była mocną stroną żołnierza w gorsecie. Podobnie jak polskie korpusy generałów Chłapowskiego i Giełguda nie dały Litwie upragnionej wolności - zmobilizowani Rosjanie zamknęli je w kleszczach wzdłuż granicy z Prusami i dowódcy powstania podjęli decyzję o wycofaniu się do sąsiedniego kraju, gdzie polscy żołnierze zostali internowani. Emilia Plater nie zgodziła się na złożenie broni i przekroczenie granicy. Miała przy tym dumnie rzec: "Lepiej byłoby umrzeć, niż skończyć takim upokorzeniem!"
Z kilkoma towarzyszami postanowiła przedostać się do Warszawy. Przez 10 dni w chłopskim przebraniu, ukrywając się w lasach, pieszo przemierzała Suwalszczyznę - wówczas formalnie tereny Królestwa Polskiego (tzw. Kongresowego), sięgającego aż po Kowno. Przewodnikiem był miejscowy chłop-Litwin, bo włościanie na tym terenie, także Litwini, którzy stanowili większość w północnej części ówczesnego województwa augustowskiego (ze stolicą w Suwałkach!) wspierali powstańców - "swoich panów".
Panna z dobrego domu nie miała jednak harcerskiego doświadczenia i źle znosiła surwiwal. Wycieńczył hrabiankę tak, że podupadła na zdrowiu i dostała gorączki. Litewscy historycy twierdzą, że została zraniona podczas przeprawy przez Białą Hańczę - jakoby doszło do potyczki z przypadkowym patrolem rosyjskim - a może otworzyły jej się dawne rany. Śmierć Emilii do dziś otoczona jest wieloma legendami. Faktem jest, że po kolejnym omdleniu towarzysze - kuzyn Cezary Plater i "adiutantka" Maria Raszanowiczówna - uznali, że nie może kontynuować wyprawy przez Puszczę Augustowską i zostawili ją pod opieką jednego z pobliskich ziemian Ignacego Abłamowicza. Jego dwór w Justianowie (dziś - Vainežeris) nie zachował się, przetrwał tam tylko park, w którym także ustawiono pomnik Emilii Plater.
Ukrywała się tu pod przybranym nazwiskiem jako krewna właściciela (wg polskiej Wikipedii była boną Korawińską, litewskiej - Ščevinskaitė, czyli Szczewińską). Otaczana wyjątkową troską wracała do zdrowia, jednak ostatecznie załamała się na wieść o kapitulacji Warszawy i upadku powstania (czyżby kolejny element legendy?). Zmarła w przeddzień Wigilii 1831 r., ponoć "na febrę", czyli miała wysoką gorączkę. Lokalne podania twierdzą, że nocą zwłoki przeprawiono na łodzi Białą Hańczą do kościoła w Kopciowie i po krótkim nabożeństwie pochowano na miejscowym cmentarzu jako pannę Zielińską. Dopiero kilkanaście lat później proboszcz ks. Helman ustawił jej nowy nagrobek z właściwym napisem.
W "Atlasie geograficznym Królestwa Polskiego" wydanym w latach 1903-1907 przez J. M. Bazewicza dwór w Justianowie był jeszcze jedną z głównych ozdób na mapie powiatu sejeńskiego. Emilia hr. Platerówna miała umrzeć w pokoju za drugim od prawej oknem, pod którym zasadzono potem widniejącą na rycinie topolę...
Co prawda żołnierzy i podoficerów Powstania Listopadowego car Mikołaj I jeszcze w listopadzie tegoż - 1831 r. obdarzył amnestią, jednak nie dotyczyła ona powstańców-ochotników z Wielkiego Księstwa Litewskiego, Wołynia, Podola i Galicji. Obecny krzyż na cmentarzu pochodzi z 1912 r. W 2008 r. w miejscu dawnego dworu, gdzie spędziła ostatnie tygodnie swego życia, kolejna pomnikowa Platerówna stanęła... na kolanach! Także z szablą u pasa, ale tę już nie tak łatwo ułamać, poza tym niewielu gości tu zagląda, więc stoi, a raczej - klęczy sobie w spokoju.
Po lewej - pomnik w Vainežeris. Brakuje tu tylko słów samej Emilii Plater: "Lepiej byłoby umrzeć, niż skończyć takim upokorzeniem!" - niewielu dowódców i bohaterów narodowych (no, chyba że świętych) można zobaczyć na pomniku w takiej postawie... (Fot. mapio.net).
Tymczasem w Kopciowie dziewica-bohater straszy betonowym kikutem. A może to ręka Moskwy dokonała tego "rozbrojenia"? Wszak z szablą Emilia Plater byłaby dziś chyba jedyną obrończynią tak zwanego Korytarza Suwalskiego, czyli stukilometrowego przesmyku granicy polsko-litewskiej, łączącego na lądzie państwa bałtyckie z resztą sojuszników z NATO, a jednocześnie dzielącego Białoruś i Kaliningrad. Ponoć Kreml ostrzy sobie zęby na ten "korytarz", NATO ma pomóc w jego obronie, ale zanim w okolicy rozgoszczą się bataliony niemckie (po litewskiej stronie) i amerykańskie (po polskiej), czuwałaby tu dobrze znająca Rosjan polsko-litewsko-białoruska hrabianka.
Pozostaje nadzieja, że do 13 listopada, gdy obchodzona będzie 210. rocznica urodzin Emilii Plater, a już na pewno do 23 grudnia, na 185. rocznicę śmierci, lokalne władze odrestaurują pomnik. Może przy okazji warto "zeuropeizować" także postument, na którym wypisano tylko po litewsku ostatnią zwrotkę "Śmierci pułkownika". Przydałaby się druga tablica, z wersją oryginalną, bo przekład jest dość luźny. A i goście z Polski także tu zaglądają, co to nie wiedzą, kim wielki poeta litewski A. Mickevičius był.
Tylko czy komuś zależy, by Polakom było miło, by chcieli częściej tutaj przyjeżdżać?
"Lecz ten wódz, choć w żołnierskiej odzieży,
Jakie piękne dziewicze ma lica?
Jaką pierś? - Ach, to była dziewica,
To Litwinka, dziewica-bohater,
Wódz Powstańców - Emilija Plater!"
A. Mickiewicz "Śmierć Pułkownika"
Zdjęcia: Jan Wierbiel