Tak odczytał wolę Bożą


Na zdjęciu: w uroczystości święceń kapłańskich ks. Dariusza Grażewicza uczestniczyli bp Arūnas Poniškaitis, abp Gintaras Grušas, kard. Audrys Juozas Bačkis oraz bp Darius Trijonis, fot. Greta Šadeikytė & Milda Česonytė
Pochodzący z landwarowskiej parafii diakon Dariusz Grażewicz 24 kwietnia został wyświęcony na prezbitera. Święceń kapłańskich udzielił mu podczas mszy świętej w katedrze wileńskiej metropolita wileński abp Gintaras Grušas. To jedyny prezbiter wyświęcony w tym roku w archidiecezji.








Zebraliśmy się dzisiaj, aby udzielić sakramentu kapłaństwa, święceń kapłańskich. To święto nie tylko diakona Dariusza i jego bliskich. To święto nie tylko prezbiteratu, duchowieństwa, wspólnoty naszej archidiecezji. To święto całego Kościoła powszechnego. Bóg powołał mężczyznę, aby szedł za nim, aby oddał Bogu całe swoje życie. Módlmy się, aby Wszechmogący napełnił diakona Dariusza mocą Ducha Świętego do pełnienia posługi kapłańskiej, do której on sam go wybrał – mówił abp Gintaras Grušas podczas święceń kapłańskich 24 kwietnia.

W uroczystości święceń uczestniczyli też kard. Audrys Juozas Bačkis, biskupi wileńscy – Arūnas Poniškaitis i Darius Trijonis, księża, a także rodzina nowo wyświęconego prezbitera.

Kapłan w czasach pandemii

Abp Gintaras Grušas zwrócił uwagę na to, że zarówno święcenia kapłańskie, jak i otrzymane przed rokiem święcenia diakońskie Dariusz Grażewicz przyjął w czasie pandemii.

– To znak, byś pełniąc posługę kapłańską, był przygotowany na różne okoliczności – powiedział metropolita wileński.

Na zakończenie nabożeństwa do zebranych zwrócił się nowo wyświęcony ks. Dariusz Grażewicz. – Poczułem spokój – powiedział o obrzędzie święceń, kiedy arcybiskup nałożył ręce na jego głowę.

Neoprezbiter dziękował kardynałowi, arcybiskupowi, biskupom i innym kapłanom. Podziękował też swoim bliskim, a szczególne słowa podziękowania skierował do swojej babci. – Od dzieciństwa prowadziła mnie do kościoła, cieszyła się tym razem ze mną i dzisiaj jest obok mnie – powiedział ks. Grażewicz. – Szkoda, że mojej mamy nie ma tutaj, bo od pięciu lat mieszka w Turcji. Ale zawsze obok jest babcia, która dodaje mi odwagi.


Fot. Greta Šadeikytė & Milda Česonytė

Pierwsze powołanie

Ks. Dariusz Grażewicz ma starszego brata i młodszą siostrę. I jak sam przyznaje, jego rodzina nie jest typowa, bo w domu wszyscy posługują się językiem migowym.

– Moi rodzice są głuchoniemymi. Od dzieciństwa uczyłem się języków polskiego i litewskiego, ale pierwszym językiem, którego się nauczyłem, był język migowy. Swego ojca prawie nie znam, bo rodzice się rozeszli mniej więcej 20 lat temu – opowiada „Kurierowi Wileńskiemu” ks. Dariusz.

Mniej więcej od trzeciego, czwartego roku życia uczęszczał do kościoła. Pierwszy raz zaprowadziła go tam jego babcia. – Tak, moim pierwszym nauczycielem wiary była babcia. Właśnie ona nauczyła mnie się żegnać i pierwszego pacierza. Pewnego razu oznajmiłem dla niej, że chcę być bliżej ołtarza, jako ministrant. Do tego jednak nie doszło tak szybko. Dopiero podczas moich przygotowań do Pierwszej Komunii Świętej babcia powiedziała księdzu i katechecie o moim pragnieniu zostania ministrantem i oni pozwolili mi pełnić posługę przy ołtarzu. Od tego momentu stałem się pełnoprawnym ministrantem w swojej rodzinnej parafii – opowiada.

Ks. Dariusz wspomina, że czas, kiedy był nastolatkiem, był dla niego dość trudny. Do kościoła uczęszczał tylko dlatego, że został pomocnikiem kościelnego, później sam Dariusz pełnił tę funkcję. Tylko to go wówczas motywowało, nie wiara. Jednak Bóg uleczył tamte rany.

– Kilkakrotnie przemyśliwałem o kapłaństwie, ale powtarzałem sobie, że to nie dla mnie. Kiedy miałem 16 lat, po raz pierwszy poważnie zastanowiłem się nad swoją przyszłością. Wtedy znów przyszła myśl o kapłaństwie i o studiach w seminarium. Powiedziałem o tym proboszczowi, ks. Ginatarasowi Petronisowi, który poradził jeszcze nad tym dobrze pomyśleć. Zapewnił, że jeżeli to pragnienie zostanie aż do ukończenia szkoły, wtedy będę mógł wstępować do seminarium. Tak się i stało. Po upływie trzech lat od tej rozmowy, mimo wielu wątpliwości, wstąpiłem do wileńskiego seminarium duchownego. Choć myślałem początkowo, że tylko na jeden rok… – wspomina neoprezbiter.

 
Na zdjęciu: poczułem spokój – powiedział ks. Dariusz o obrzędzie święceń, kiedy arcybiskup nałożył ręce na jego głowę, fot. Greta Šadeikytė & Milda Česonytė

Nie zapominać o modlitwie

O decyzji poświęcenia swego życia Bogu Dariusz nic nie mówił rodzinie. O tym rodzina dowiedziała się z listu, który potwierdził jego przyjęcie do seminarium. Ksiądz wspomina, że pierwsza reakcja bliskich to był sprzeciw i niezrozumienie. Jednak po jakimś czasie pogodzili się z jego decyzją.

– Studia w seminarium dały mi możliwość naprawy swego życia, jak już bowiem wspominałem, moje lata młodzieńcze nie były łatwe. Miałem sporo niedobrych, a nawet szkodliwych nawyków, z którymi przyszło mi walczyć i w taki sposób siebie kształtować. Musiałem sporo nad sobą pracować i nieustannie czuwać. Musiałem po prostu siebie poznać i odpowiedzieć na kluczowe pytanie: „Kim ja jestem?”, odnaleźć swoją tożsamość i siłę, żeby iść do przodu. Na pierwszy rzut oka to wydaje się takie proste, ale tak nie jest – zapewnia.

Ks. Dariusz twierdzi, że życie jest jak amerykańskie pagórki – tu się wspinasz, a tu już padasz, w jednej chwili się cieszysz, a zaraz już się smucisz. Takie jest życie, ważne jest, by odnaleźć kogoś, kto pomoże ci na tej drodze życiowej. Może to być duchowny, któremu opowiesz o swoich pragnieniach i trudnościach. Ważne jest nie być samemu, bo po prostu się zgubisz.

Nie wolno też zapominać o modlitwie. Bycie z Jezusem i jego pomoc są niezbędne w dążeniu do doskonałości. Nie wolno liczyć tylko na swoje siły, ale przede wszystkim na pomoc Jezusa. „Jezu ufam Tobie, a nie sobie. Proszę o twoją pomoc w swoich trudnościach i z tobą dzielę swoje radości i troski”. Bóg jest głównym celem drogi życiowej, a Słowo Boże jest do niego drogowskazem.

Aby zostać kapłanem, Dariusz musiał wiele zmienić w swoim życiu, a przede wszystkim naprawić popełnione błędy. W szkole nie był celującym uczniem, bo po prostu nie chciał się uczyć. Dlatego w seminarium musiał się uczyć dwukrotnie więcej, a to wymagało wiele wysiłku i starań.

– Lubię czytać, w seminarium zacząłem się interesować historią Kościoła, budową świątyń i sztuką sakralną. To mnie motywowało, by nie zatrzymywać się na powierzchni, ale ciągle pogłębiać swoją wiedzę nie tylko w tych dziedzinach, lecz także w innych dziedzinach teologicznych. Teraz zajmuję się duszpasterstwem głuchoniemych – zaznacza ksiądz. 


Fot. Greta Šadeikytė & Milda Česonytė

Każdy nosi w sobie zalążek talentu

Jeśli chodzi o wartości w życiu, ks. Dariusz nie ma wątpliwości, że najważniejszą z nich dla niego osobiście jest miłość do człowieka. Usłyszeć wołanie o pomoc i pomóc to działania, które wynikają z tej wartości.

 Dużo czasu spędziłem z młodzieżą i dziećmi w landwarowskiej świetlicy „Anioł nadziei” („Vilties angelas”). To właśnie tam nauczyłem się cenić miłość do człowieka i spieszyć z pomocą dla innych, mimo swoich niedoskonałości. Bóg dodaje to, co jest niezbędne do pomocy bliźniemu. Wystarczy mu całkowicie zaufać. Właśnie na tym doświadczeniu opieram się w duszpasterstwie dzieci i młodzieży. Dla mnie Bóg to Stwórca, który obdarza człowieka zdolnościami i talentami. Każdemu daje to, co mu jest potrzebne. Nieraz po jakimś czasie, kiedy staje się to naprawdę potrzebne. Trzeba być otwartym na przyjęcie Bożych darów – twierdzi neoprezbiter.

Jak mówi, wiele spędził czasu na poszukiwaniu swoich talentów w różnych dziedzinach sportu, ale w nich nie odnajdywał siebie w pełni. Próbował siebie w sztuce, nauce, ale i tam się nie odnalazł. Dopiero pewien nauczyciel uświadomił mu, że już dawno ks. Dariusz odnalazł to, czym może służyć innym – język migowy.

– Właśnie z tą zdolnością (talentem) przyszedłem do seminarium, mogę o niej opowiadać wiele. Dzięki niej znalazłem wielu nowych przyjaciół, mogłem wzrastać w wielu dziedzinach, nauczyłem się kolejnych języków, miałem możliwość odbycia letniej praktyki we Wrocławiu, gdzie obserwowałem, na jakich zasadach i w jaki sposób odbywa się duszpasterstwo głuchoniemych. Ale najważniejsze, że od nowa odnalazłem relację z Panem Bogiem. Właśnie te i wiele innych doświadczeń spotkały mnie na tym etapie drogi życiowej. Chcę tutaj podziękować księdzu rektorowi wileńskiego seminarium duchownego Andrzejowi Szuszkiewiczowi, który przez cały spędzony w seminarium czas mnie wspierał, na początku jako wicerektor, a później jako rektor – nie kryje ks. Dariusz. 


Fot. Greta Šadeikytė & Milda Česonytė

Ojcowie duchowi, ojczym muzułmanin

Ksiądz zaznacza, że seminarium jest domem, gdzie się wzrasta, a przełożeni seminarium są ojcami, którzy pomagają wzrastać. – Ciągle to powtarzam i teraz też chcę to powiedzieć, że właśnie oni wiedzą, jaki jestem, i są zdolni pomóc o tyle, o ile tej pomocy będę potrzebował – mówi neoprezbiter.
– Po moim wstąpieniu do seminarium, bodajże po dwóch latach, moja mama zdecydowała ponownie założyć rodzinę i wyjechała do Turcji, gdzie mieszka po dziś dzień ze swoim mężem, który też jest głuchoniemy. Tak, mam ojczyma muzułmanina, która pozwala mamie świętować uroczystości chrześcijańskie – podkreśla rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.

Ponieważ w czasie wyświęceń nie było przy nim mamy, na jego obrazku prymicyjnym widnieje wizerunek Matki Bożej Sapieżyńskiej z napisem „Oto Matka twoja” (J 12, 27). Są to słowa wypowiedziane przez Jezusa na krzyżu do Jana. – Ciągle o tym pamiętam, że mam matkę w niebie, która jest bardzo blisko i ciągle oręduje za mną u Boga i mi pomaga – nie ma wątpliwości ks. Dariusz. 

– Wielkich planów na przyszłość nie formułuję, ale jestem świadom, że w swojej posłudze kapłańskiej powinienem wykorzystać swoje zdolności w duszpasterstwie głuchoniemych. Czyń dobro, a Bóg ci wynagrodzi. Nigdy nie omawiaj pomocy potrzębującemu. Pamiętaj, że Bóg jest w każdym człowieku – zaznacza.

Bliżej Kościoła

Wśród Czytelników „Kuriera Wileńskiego” zapewne są osoby młode, które właśnie wybierają drogę życiową. Ks. Dariusz Grażewicz radzi, jak powinniśmy odczytywać wolę Bożą w swoim życiu.

– Powinniśmy się modlić i czytać Pismo Święte. Trzeba szukać tego, czego Bóg od nas oczekuje i co ja mogę dać innym. Swoje talenty powinniśmy darować innym, nic w zamian nie oczekując, a wola Boża się nam ukaże, kiedy na to będzie właściwy czas. Być bliżej Kościoła, uczestniczyć w Eucharystii. Bóg udziela nam takich darów, które nam są naprawdę potrzebne, i robi to w odpowiednim czasie – zapewnia nowy kapłan archidiecezji wileńskiej. 

Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 19(54) 08-14/05/2021