Trudne czasy dla ubezpieczycieli


Fot. wilnoteka.lt
Na rynku ubezpieczeniowym w ubiegłym roku nastąpiło lekkie ożywienie, jednak wyniki sprzedażowe, szczególnie ubezpieczenia na życie, nie są optymistyczne. Spółki ubezpieczeniowe głowią się, jak sytuację zmienić.
Szefowie spółek ubezpieczeniowych, słysząc niezadowolenie akcjonariuszy, rozważają możliwość podniesienia wysokości składki. Zdaniem specjalistów, wprowadzenie wyższych cen nie jest możliwe z powodu dużej konkurencji na litewskim rynku ubezpieczeń.

Litewski Bank Centralny ogłosił, że spółki ubezpieczeniowe świadczące usługi niezwiązane z ubezpieczeniem życia poniosły straty w wysokości ponad 47 mln litów. Jest to najgorszy wynik z ostatnich 12 lat. Analitycy bankowi podkreślają, że główną przyczyną są straty spowodowane złą sytuacją na rynku ubezpieczenia kredytów mieszkaniowych.
 
Spora część spółek ubezpieczeniowych sprzedaje swoje produkty poprzez filie, które nie są zobowiązane do przedstawiania wyników dotyczących zysków i strat. W związku z tym trudno się spodziewać, by przedstawione dane realnie odzwierciedlały sytuację na rynku.
 
Spółka Lietuvos draudimas, która co roku odnotowywała największe zyski, ogłosiła, że ubiegłoroczny zysk sięga 10 mln litów, czyli o połowę mniej niż w 2010 r. Szefowie spółek ubezpieczeniowych przyznają, że w ubiegłym roku zarobili mniej, twierdzą jednak, że realne wyniki na rynku ubezpieczeń zawsze się opóźniają. Straty spółki PZU Lietuva sięgają 6,9 mln litów. Gdyby nie lokaty bankowe, które spółka miała w banku Snoras, zyski wyniosłyby około 1,5 mln litów.
 
W opinii dyrektora filii norweskiej spółki Gjensidige, Kęstutisa Motiejūnasa, nikłe wyniki finansowe z roku ubiegłego potwierdzają, że w ten sposób dłużej pracować się nie da. Istnieją dwa sposoby: albo zmniejszyć koszty, albo zwiększyć przychody. "Koszty już zmniejszyliśmy maksymalnie, nie pozostaje więc nic innego, jak pomyśleć o zwiększeniu przychodów" - mówi Kęstutis Motiejūnas.
 
Na podstawie: Verslo žinios