Wilno i wilnianie w wojnie 1920 r. (5). Do broni! O Wilno!


Fragment plakatu polskiego z 1920 r. Źródło: 1920.gov.pl
WEZWANIE. Wojsko nasze odpiera ataki wroga i nieugięcie bronić będzie Wilna. Wysiłki armji muszą być poparte przez całą ludność. Nakazem więc dla wszystkich mieszkańców miasta jest: pod broń, do szeregów! Zdolni do noszenia broni stawić się mają do biur zaciągowych: Św.-Jerska 11; w hotelu "Botanika" - Biskupia róg Skopówki; Kasztanowa 3 (dla kawalerzystów). Wilna nikomu nie oddamy! Wspólnym wysiłkiem zwyciężymy! Prezydent miasta Wilna 10 lipca 1920 roku.

Przełamanie frontu i odwrót Wojska Polskiego wywołały zaniepokojenie społeczeństwa. Zwłaszcza miasta na wschodnich rubieżach poczuły się zagrożone. Niektórych ogarniała panika i szykowali się do ucieczki, wśród innych natomiast widoczny był wzrost nastrojów patriotycznych.

Już na początku lipca zdano sprawę z zagrożenia dla Wilna. Rozumiały to i wojskowe i cywilne władze miasta. Rozpoczęły się przygotowania do obrony, ogłoszono werbunek do oddziałów ochotniczych. Atmosferę upalnych dni pierwszej połowy lipca można odczuć w prasie wileńskiej lub wspomnieniach. Tytuły prasowe "Położenie na froncie", "Do czynu!", "Ojczyzna w niebezpieczeństwie!" zachęcały do walki, a artykuł Leczyckiego "Dlaczego nie możemy przegrać?" przekonywał o możliwości i znaczeniu zwycięstwa: "Wolność jest wielka rzecz, trzeba na nią zapracować i poharować trochę. Musi się ono narodzić w męce i trudzie, gdyż inaczej dla nas samych nie miała by ona wartości".

7 lipca obronę Wilna powierzono gen. Aleksanderowi Boruszczakowi, który tegoż dnia wprowadził w mieście stan wojenny. To jeszcze bardziej podgrzało atmosferę, chociaż następnego dnia "Dziennik Wileński" donosił: "Panujący od dwóch dni w Wilnie popłoch, powstały w skutek niepotrzebnie szerzonych plotek i rozsiewanych świadomie fałszywych wieści, wczoraj ustał. Ludzie po prostu zmęczyli się wzajemnem wystraszeniem i otrzeźwieli".

Eugeniusz Romer 11 lipca zapisał w swym dzienniku: "W Wilnie po dniach paniki nastąpił pewien spokój, chociaż masa ludzi wyjeżdża. Z drugiej strony ogromny jest napływ ochotników do wojska. W samym Wilnie zapisało się 30 tysięcy osób".


Wezwanie do ochotniczych formacji w Wilnie, "Dziennik Wilenski", 11 lipca 1920 r.

Entuzjazm do walki wykazywała zwłaszcza młodzież. 8 lipca w Auli Kolumnowej USB studenci jednogłośnie podjęli rezolucję o wstąpieniu wszystkich akademików do armii ochotniczej. Sankcja karna w wyniku niepodporządkowania się uchwale, pozbawiała prawa powrotu na uczelnię. Do kontroli postanowienia była utworzona tak zwana Komisja Kwalifikacyjna.

Komunikat prasowy z 8 lipca donosił o powstaniu pierwszego oddziału ochotniczego w majątku Niemież. W kolejnych dniach pisano o zgłaszających się do wojska grup urzędników państwowych, rolników, krawców, studentów i profesorów, duchownych, młodzież zrzeszoną w organizacjach "Sokół" i "Strzelec". Bracia Tadeusz i Romuald Kawalec zorganizowali Wileński Harcerski Batalion Ochotniczy, który ofiarnie walczył do końca 1920 r.

Służba ochotnicza dzieliła się na 4 kategorie:

I. Pomocnicza służba cywilna (zastępstwo w instytucjach tych, którzy zgłosili się do wojska przez niezdolnych do służby następnych kategorii).
II. Pomocnicza służba ochotnicza (kancelarie i instytucje wojskowe).
III. Służba garnizonowa.
IV. Służba frontowa.

Do zwalczania paniki przewodnicząca Narodowej Organizacji Kobiet Polskich Emilia Węcławska wystosowała apel: "My, kobiety Polki warstw wszystkich, stwórzmy armję, walczącą z tym wrogiem niebezpiecznym niewiarą, tchórzostwem, paniką; niech z ust naszych nie wyjdzie ani jedno słowo zwątpienia, ufajmy i tę wiarę narzucajmy wprost wszystkim. Precz z histerycznym nastrojem ducha, z lękiem obezwładniającym, niech przez nasze wpływy skrzepnie duch w tych, których trwoga o <drogie słabe istoty> z równowagi wyprowadza".

Dalej się posunęły kobiety-ochotniczki tworząc w Wilnie 2. Batalion Ochotniczej Legii Kobiet (OLK), do którego zgłosiło się prawie 600 kobiet. Komendę nad nimi objęła Wanda Gertzówna, która miała za sobą służbę w legionach (dostała się tam jako mężczyzna pod przybranym imieniem Kazimierz Żuchowicz i służyła w artylerii) i POW. Powstanie Batalionu OLK wiązało się z wyjątkowo trudną sytuacją Wilna, dowództwo Frontu Litewsko-Białoruskiego podjęło decyzję o obsadzeniu obrony miasta wszelkimi dostępnymi środkami.


Por. Wanda Gertzówna, dowódca 2. Batalionu Ochotniczej Legii Kobiet w Wilnie. Źródło: domena publiczna

Szukając sposobu przeciwstawienia się dużym jednostkom kawalerii bolszewickiej na początku lipca Polacy rozpoczęli formować ochotnicze pułki kawaleryjskie z numeracją od 100 i od 200. W Wilnie również postanowiono powołać pułk kawalerii "wyłącznie przeznaczony do obrony tego miasta". Organizację pułku gen. Boruszczak powierzył rtm. Jerzemu Dąmbrowskiemu, słynnemu zagończykowi, znanemu bardziej jako "Łupaszka".

Na przełomie 1918/1919 r. Jerzy Dąmbrowski (pisownia porosyjska, w II RP pisany już jako Dąbrowski) razem z bratem Władysławem utworzyli oddział kawalerii w Samoobronie Wileńskiej, do 5 stycznia skutecznie bronili Wilna od bolszewików i nie złożyli broni przed Niemcami, a ze swym kilkusetosobowym oddziałem przedarli się przez bolszewickie i niemieckie kordony i w Brześciu połączyli się z Wojskiem Polskim.  Ten oddział stał się zalążkiem 13. Pułku Ułanów Wileńskich, którego niejako wizytówką stały się brawurowe zagony na tyły wroga.   

W lipcu 1920 r. rtm. Jerzy Dąmbrowski reorganizował IV dywizjon 3. Pułku Strzelców Konnych. Postanowiono połączyć ten oddział ze szwadronem Pułku Jazdy Tatarskiej por. Jana Kałłaura, oddziałem konnych wywiadowców Nowogródzkiego Pułku Strzelców (około 50 żołnierzy) pod dowództwem por. Franciszka Zasadzkiego, szwadronem karabinów maszynowych por. Gucunajewa. Poza tym wstąpiło pod dowództwo "Łupaszki" około 200 ochotników, z końmi i pieszych, przeważnie z młodzieży szkolnej i akademickiej.

Swoim autorytetem Dąmbrowski przyciągał ochotników i już po trzech dniach improwizowany pułk mógł wyruszyć do walki. Liczył około 430 ludzi, w tym trzy szwadrony konne, szwadron karabinów maszynowych oraz 80 osobowy oddział pieszy, mający podążać na furmankach, jak to było w styczniu 1919 r. Przydzielono jeszcze dwa działa. Szwadron por. Kałłaura i szwadron ckm składały się z Tatarów kaukaskich i Tekińców z byłej armii Denikina. Był to żołnierz zaprawiony w walkach, ale pozostali posiadali przeważnie tylko zapał do obrony swego miasta, wyszkolenie raczej znikome. Zastępca dowódcy tej formacji rtm. Jerzy Grobicki trafnie określił swoich żołnierzy: "Obok starych wytrwałych weteranów bojowych, stały niemal że dzieci, oderwane w nagły sposób od ławy szkolnej". Pułk ten nosił nazwę Pułku Ułanów Obrony Wilna, chociaż często we wspomnieniach figuruje jako Jazda Rotmistrza Dąmbrowskiego. Była to najsilniejsza formacja ochotnicza podczas obrony Wilna w 1920 r.


Rtm. Jerzy Dąmbrowski "Łupaszka", dowódca Pułku Ułanów Obrony Wilna. Źródło: Wikipedia

Pod dowództwem "Łupaszki" znalazł się również znany później pisarz Józef Mackiewicz. Po dziesięciu latach opisał walki o Wilno, czasem podając fakty niedokładnie, ale doskonale przekazał atmosferę widzianą oczyma zwykłego ułana. "Oddział Jerzego Dąbrowskiego sklejał się naprędce w nową jednostkę kawaleryjska na Antokolu. Dużo w nim pojawiło się od razu ułanów 13. pułku, który się był cofał właśnie przez Wilno. Nie znam dokładnie fundamentów, o jakie opierał się nowo powstający pułk i nie mam zamiaru pisać przyczyn ku historii jego sformowania. Zaznaczę tylko, że przyłączono do niego znaczna część rozbitej gdzieś Jazdy Tatarskiej. Za bezpośrednich kolegów mieliśmy również spory oddziałek kubańskich Kozaków, w tzw. czerkieskach. - Wszyscy wtedy wiedzieli, że nasz front został przełamany i że nieprzyjaciel idzie na Wilno (...). Ranek 12-go był niezwykle pogodny. O ósmej zdawało się, że jest południe, tak piekło słońce. Pułk najeżony kolcami lanc wyciągnął się długim wężem i ruszył ku miastu. Bodajże gdzieś koło katedry dowiedziałem się dopiero, że przyjął nazwę 3. Pułku Strzelców Konnych. Prawdę rzekłszy, na owe czasy była to rzecz obojętna. Stokroć ważniejszym wydawało się pytanie, dlaczego idziemy Raduńską ulicą na Porubanek. Miasto zalane światłem, tym bardziej wyglądało puste, upstrzone tysiącznymi plakatami, jakie za sobą każda wojna ciągnie. Szablonowe wezwania "Do broni" i obrony sąsiadowały z olbrzymimi, na których czarne, wielkich rozmiarów litery, rzucały w miasto: "do ostatniej kropli krwi" - a miało to znaczyć, że do tej kropli bronić będziemy Wilna za podpisem generała Boruszczaka. Przejmować się nie było czym. Największa odezwa znaczy dla żołnierza mniej od najmniejszego rozkazu. Szliśmy z cicha rozmawiając aż do pierwszego "kłusa" na trakcie Raduńskim, gdzie pył zatknął nam usta (...).


Polska kawaleria w marszu, 1920 r. Źródło: 1920.gov.pl

Ktoś może z "cywilnych laików" chciałby się dziś dowiedzieć, jaki wówczas "nastrój panował w wojsku, które szło bronić Wilna"? - "Nu jego ... z nastrojem" - powiedziano by wtedy, a dziś? - dziś mogę wyjaśnić tyle, że trudno wyrazić słowami to, czem była droga, którąśmy szli z powrotem do Wilna i przez Zarzecze do Nowej Wilejki, po nieprzespanych nocach: to już nie tumany, a lawiny kurzu".

Normal 0 false false false MicrosoftInternetExplorer4