Z szacunkiem wobec życia. O fotografii w życiu wziętej lekarki
Jak stwierdza rozmówczyni „Kuriera Wileńskiego”, w fotografowaniu natury trzeba być czujnym i cierpliwym. Szczególnie ta ostatnia cecha bardzo się przydaje również w pracy anestezjologa i specjalisty intensywnej terapii (lit. reanimatologas). Bezpośredni kontakt z przyrodą ma działanie kojące, pomaga wyciszyć się, przełączyć myśli, otaczająca cisza i harmonia pomagają się uspokoić. Tak bliskie naturze hobby pomaga nie tylko w pracy, lecz także w życiu, które ogólnie staje się coraz bardziej intensywne.
– Ważne jest zwolnić, zatrzymać się w tej gonitwie. Potrzebna jest jakaś nowa pętla, w której przestaniemy tak pędzić i zaczniemy skupiać się na obserwowaniu, kontemplowaniu. Czytałam, że Leonardo da Vinci zalecał spokojne oglądanie np. plam na ścianach, kamieni, a następnie dokonywanie introspekcji tego, jakie wizualne skojarzenia wywołują te obrazy. Takie zatrzymanie się jest ważne. Kontakt z przyrodą rozwija empatię, zdolność współodczuwania. A ponadto pozwala się przekonać, że naturze również nie brak poczucia humoru – podkreśla Irena Szewcowa.
Fot. Irena Szewcowa
Hobby to konieczność
W zasięgu jej obiektywu tym razem znalazły się ptaki. Można je podziwiać na wystawie umieszczonej w dość nieoczekiwanym miejscu – w korytarzu Krajowego Szpitala Uniwersytetu Wileńskiego, czyli szpitalu w Leszczyniakach. Pacjenci, idący długim korytarzem na wprost centralnego wejścia mają wyjątkową możliwość zanurzenia się w wizualnym świecie piękna natury. Szczególnego uroku wystawie dodaje kojąca muzyka kompozytora i pianisty jazzowego Dainiusa Pulauskasa, którą w sposób kompletny uzupełniają różnorodne dźwięki wydawane przez ptaki nagrane przez Vidmantasa Blažysa. Jak wyjaśnia autorka zdjęć, wystawa jest próbą podzielenia się miłością do przyrody, ptaków, pór roku.
Szpital jest bardzo ważną częścią życia naszej rozmówczyni. Pracuje w nim od ponad 30 lat, od momentu jego założenia, czyli od 1992 r.
– W pewnym sensie szpital stał się moim domem i dlatego zależy mi, żeby urządzić i upiększyć przestrzeń, w której przebywam przez znaczną część mego życia. Mój pomysł urządzenia tutaj wystawy spotkał się z pozytywnym przyjęciem administracji szpitala. Ponadto na naszym oddziale intensywnej opieki medycznej mamy zgrany, wspaniały zespół lekarek. Tak się złożyło, że są to same kobiety, wszystkie mamy rodziny, podobne problemy, dlatego bardzo dobrze się rozumiemy. Każda z moich koleżanek jest indywidualnością, ma własne hobby, każda wnosi coś swego do naszego zawodowego życia – opowiada Irena Szewcowa.
Fot. Irena Szewcowa
Miłość od dzieciństwa
Wystawa poświęcona ptakom jest wynikiem wieloletniej pasji Ireny Szewcowej. Nie jest to pierwsza ekspozycja, jej wcześniejsze wystawy pt. „Oddech drzewa” i „Szczegóły życia” zostały zaprezentowane w Muzeum Sadu Botanicznego Uniwersytetu Wileńskiego w Kojranach, jak również w Centrum Informacyjnym Parków Regionalnych w Werkach i Kolonii Wileńskiej. Fotografka skupia się w nich nie tylko na krajobrazach, lecz także na szczegółach, ukazując to, co często zostaje poza zasięgiem wzroku przeciętnego spacerowicza.
– Obserwując ptaki, zwierzęta, przyrodę, coraz bardziej się przekonuję, że w przyrodzie mocno jest rozwinięta komunikacja. Dotyczy to nie tylko ptaków czy zwierząt, lecz także drzew, które również ze sobą się porozumiewają. Kiedyś w lutym zrobiłam zdjęcie oszronionego drzewa. Świeciło jaskrawe słońce, szron parował. Zrobiłam z oddali zdjęcie pary unoszącej się przy drzewie i kiedy przybliżyłam na ekranie komputera ujęcie, zauważyłam zaskakującą rzecz. Para unosząca się wokół drzewa przybrała niezwykłe formy – lecącego ptaka, ludzkiej twarzy. To zdjęcie dało nazwę całemu cyklowi fotografii „Oddech drzewa” – opowiada nasza rozmówczyni.
Irena Szewcowa pochodzi z Podbrzezia w rejonie wileńskim. Jak mówi, właśnie stamtąd wyniosła swoją miłość do natury, w rodzinnej miejscowości ma korzenie jej pasja.
– Należę do tego typu ludzi, którzy uwielbiają obserwować przyrodę i stale uczą się nowych rzeczy. Bardzo wiele zależy od tego, w jakim środowisku się wyrasta, czym się nasiąka w dzieciństwie. Mój tata jako fotograf amator robił czarno-białe zdjęcia. Kochał naturę, był społecznikiem zaangażowanym w ochronę przyrody. Uwielbiałam chodzić z nim na spacery, często udawaliśmy się do lasu, w pole, jeździliśmy na nartach. Myślę, że dzięki niemu złapałam bakcyla obserwatora. Z kolei mama zauważyła, że lubię rysować, dlatego prenumerowała mi różne czasopisma, gdzie mogłam dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat sztuki, fotografii, malarstwa. Myślę, że dlatego bardzo ważne jest, by uważnie obserwować dziecko i zauważać to, co lubi i jakie zdradza zdolności, i troszeczkę mu pomóc w rozwijaniu jego zainteresowań. To ważne, ponieważ zdobyta umiejętność może być potem w życiu prawdziwą kotwicą i ratunkiem – podkreśla lekarka.
Fot. Irena Szewcowa
Cnota cierpliwości
Rodzice pani Ireny już odeszli, obecnie wielkim oparciem dla niej jest jej własna rodzina. Jej pasję wspierają mąż, syn i siostra, a także przyjaciółki. – Jestem bardzo wdzięczna swojej rodzinie za wsparcie. Cierpliwie znosi moje długie okresy nieobecności w domu – mówi.
Nasza rozmówczyni dostała swój pierwszy aparat fotograficzny w prezencie na 30. urodziny i choć od tamtego dnia upłynęło już trochę czasu i zmieniło się parę aparatów, to pasja pozostaje niezmienna.
– Nie mam specjalnego sprzętu do zasadzania się w lesie i czekania na właściwy moment. Ale mam cierpliwość. Mogę długo wyczekiwać w jakimś miejscu, które mi się podoba, na właściwe ujęcie. Urzeka mnie to oczekiwanie. Fascynuje mnie obserwowanie przyrody. Lubię się przyglądać ptakom, zwierzętom, pejzażom, drzewom, kamieniom – opowiada pasjonatka przyrody.
Jak podkreśla, nie dąży do zrobienia poprawnego technicznie zdjęcia. Zależy jej bardziej na złapaniu ciekawej chwili, ukazaniu emocji. Bardzo często przecież zdjęcia są robione w niezbyt sprzyjających warunkach: jest nieodpowiednie światło, ekspozycja, czasami zwyczajnie zmienia się obiektyw zbyt późno, chwila przemija.
– Ważne są dla mnie naturalne kolory. Staram się tak ustawić funkcje aparatu, żeby nie korygować zdjęcia. Nie lubię zdjęć przejaskrawionych, zbyt ostrych. Lubię fotografie, które wymagają trochę zaangażowania patrzącego, otwierają wiele płaszczyzn – zaznacza Irena Szewcowa.
Fot. Irena Szewcowa
Dzielenie się pasją
W swojej pasji nieustannie się rozwija. Czyta przyrodnicze książki i ogląda programy poświęcone przyrodzie, doskonali sztukę fotografii.
– Jestem bardzo wdzięczna tym ludziom, którzy pomogli mi rozwinąć się w mojej pasji. Szanuję profesjonalistów, którzy w jakikolwiek sposób związani są z ochroną przyrody i jednocześnie prowadzą działalność edukacyjną, jak np.: prof. Vytautas Jusys, Selemonas Paltanavičius, Eugenijus Drobelis, Marius Karlonas i wielu innych. Ostatnio ukazała się też świetna książka Kęstutisa Čepėnasa „Raiba tyla” (pol. Pstra cisza), poświęcona w całości sowom. Oglądam też program „Zapiski przyrodnika” (lit. Gamtininko užrašai) Mariusa Čepulisa. Ciekawą propozycję ostatnio zaoferowało stowarzyszenie Ornitostogos.lt, które organizuje dobre wycieczki dla wszystkich osób, które interesują się życiem ptaków, szerzą literaturę i nawet stworzyli szkołę, w której przez rok można się uczyć ornitologii – wskazuje.
Rozmówczyni ceni również mistrzów litewskiej szkoły fotografii. Jak mówi, w fotografii, jak w życiu, bardzo ważny jest aspekt moralny. Każdy krok musi być podyktowany szacunkiem do każdej żyjącej istoty.
– Poprzez swoje zdjęcia chciałabym donieść, że ten świat jest tak kruchy. Banksy, słynny artysta street artu, na jednym ze swoich murali przedstawił fotografa, który z bliska fotografuje wyrwany z korzeniami kwiatek. Myślę, że nie wolno drastycznie ingerować w świat przyrody. Każde życie należy traktować z szacunkiem – ocenia.
Pytam Panią Irenę o pomysły na następną wystawę. – Kiedy przygotowujesz wystawę, rzeczą naturalną jest, że angażujesz w to wszystkie siły emocjonalne i fizyczne. Potem następuje okres, kiedy jesteś zwyczajnie zmęczony i potrzebujesz okresu wyciszenia. Potrzebna jest przerwa. Ogólnie z latami przychodzi zrozumienie, że wszystkiego jest dużo za dużo. Bliska jest mi zasada brzytwy Ockhama, kiedy w swoim życiu dążysz do prostoty i pozbywasz się zbędnych rzeczy, zajęć i minimalizujesz przestrzeń psychologiczną i fizyczną. Nie wiem, czy będzie kolejna wystawa. Być może po cyklu zdjęć poświęconych drzewom i ptakom stworzę jeszcze cykl poświęcony wodzie – zapowiada Irena Szewcowa.
Fot. Irena Szewcowa
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 20 (59) 25-31/05/2024