Wileńskim tropem powieści „Silva rerum”
Beata Bużyńska, 27 września 2011, 11:57
Kristina Sabaliauskaitė, fot. wilnoteka.lt
Katedra, ulica Zamkowa, Uniwersytet Wileński, uliczki Skopówka i Szklana, kościól św. Michała i dawny klasztor sióstr klarysek. Na koniec Barbakan z mitycznym Bazyliszkiem. Historyczne postacie, budynki, dzieła sztuki trafiły na stronice powieści „Silva rerum”, której autorką jest Kristina Sabaliauskaitė. Powieść od momentu wydania cieszy się niezmienną popularnością, co skłoniło autorkę do przygotowania tematycznej wycieczki po Wilnie, śladami bohaterów. Tak jak Londyn i Paryż można zwiedzać za bohaterami „Kodu Leonarda da Vinci” Dana Browna, tak od lipca tego roku wileńskie zaułki można przemierzać śladem postaci z „Silva rerum”. Ta wycieczka tematyczna na trwałe zagościła w ofercie Wileńskiego Centrum Informacji Turystycznej. Podczas pierwszej przewodnikiem była sama Sabaliuskaitė.
Większość postaci, które spotykamy na stronicach książki, ma swoje historyczne prototypy. Na przykład Jan Delamars. „Postać Jana Delamarsa jest postcią historyczą. Rzeczywiście był taki ludwisarz, który jest autorem co najmniej trzydziestu wileńskich dzwonów. Był on rzemieślnikiem najwyższej kategorii. Realizował zamówienia zarówno Kościoła (dzwony), jak też armii (armaty). Dzięki temu mógł pozwolić sobie na kamiennicę (kiedy wieksza część miasta jeszcze była drewniana) pod najbardziej wówczas prestiżowym adresem - na Zamkowej. Na tak zwanym Trakcie Królewskim, wiodącym przez Miednicką Bramę do Pałacu Władców” - opowiadała Sabaliauskaitė. Autorka jednak nie zdradziła, w której konkretnie kamiennicy na ulicy Zamkowej mieszkał Delamars, zostawiajac tę tajemnicę wnikliwym czytelnikom, bo jak stwierdziła, „w powieści jest podane dokładnie, ile kroków dzieli dom Delamarsa od kościoła św. Michała”.
„W powieści Delamars słyszy głos swojej ukochanej zmarłej żony w dźwięku odlanych przez siebie dzwonów. To zostało aktualne do dziś, po dziś dzień bowiem możemy w Wilnie usłyszeć delamarsowe dzwony: w kościołach św.św. Piotra i Pawła, św. Katarzyny, kościele uniwersyteckim" - mówiła Kristina Sabaliauskaitė o tym, co łączy dzisiejsze Wilno z tym sprzed stuleci.
Podczas wycieczki śladami powieści „Silva rerum” zglądamy do klasztoru przy kościele św. Michała, obok Bernardyńskich Wrot, przez które rodzina Narwoiszów ucieka z Wilna niszczonego przez Kozaków (1759). W książce znajdziemy opis autentycznych wydarzeń, kiedy zostały zgwałcone i wymordowane zakonnice (klaryski), i ograbione i zbezczeszczone szczątki rodu Sapiehów spoczywające w podziemiach kościoła.
Na wycieczkę do kościoła i zabudowań klasztornych można wybrać się oddzielnie, ale przeznaczyć na to należy nie mniej niż pół dnia. Obecnie na ich terenie mieści się Muzeum Dziedzictwa Kościelnego. Autorka wyznała, że kiedy pisała powieść, na terenie zabudowań przykościelnych trwały prace remontowe. Można było w ruinach dojrzeć fragmenty dawnych autentycznych wnętrz. „I nie trzeba było zbytnio wysilać wyobraźni, bo wszystko wyglądało jak po najeździe Kozaków” - dodała.
Wymienione obiekty to jedynie mała część tego, co zobaczą i poznają ci, którzy wybiorą się na przechadzkę śladami powieści „Silva rerum”. Niestety, ta wycieczka jest narazie dostępna jedynie w języku litewskim. Wynika to pewnie z faktu, iż powieść nie została jeszcze przetłumaczona na język polski. Szkoda, bo wątków polskich nie brakuje ani w samej powieści, ani w życiorysie autorki.
Kristina Sabaliauskaitė ma korzenie polskie, a kilka pokoleń jej przodków spoczywa na wileńskiej Rossie. Pisarka przyznała, że czasem czuje się obco wsród Litwinów, ale gdy wyjechała na studia do Warszawy, czuła się obco pośród Polaków. Postanowiła więc wyciągnąć korzyści z tej sytuacji, zamiast się tym martwić. Stwierdziła, że lepiej próbować dobrze się czuć w obu środowiskach.
Sabaliauskaitė do swojej powieści „Silva rerum” nie wprowadza dialogów, bo jak mówi „wszyscy moi bohaterowie musieliby mówić po polsku, z wyjątkiem mieszkańców dworku Milkanty na Żmudzi”. Niemniej w utworze nie brakuje dosadnych polskich zwrotów czy też cytatów po polsku, na przykład z Jana Kochanowskiego.
Jeszcze jednym polskim zaskakującym wątkiem jest, że jak mówi sama autorka, „prototypem jednego z głównych bohaterów Jana Kirdeja Bironta jest... Czesław Miłosz, a życie studentów w XVII wieku zostało odwzorowane nie tylko na podstawie kronik sprzed wielu wieków, ale też historii początku XX wieku i wileńskich „Włóczęgów””.
Deszcz towarzyszył pierwszej wycieczce śladami powieści „Silva rerum”, zupełnie jak w powieści - towarzyszy ważnym wydarzeniom w życiu głównych bohaterów. Deszcz - jeszcze jedna okazja, by zaszyć się w przytulnym kątku z kolejnym, II tomem powieści i chłonąć atmosferę barokowego Wilna. A później odkrywać na nowo jego tajemnice...
Komentarze
#1 "tak jak Londyn i Paryż można
"tak jak Londyn i Paryż można zwiedzać za bohaterami „Kodu Leonarda da Vinci” Dana Browna" ale porównanie
#2 „wszyscy moi bohaterowie
„wszyscy moi bohaterowie musieliby mówić po polsku"
Normalna sprawa. A nawet gdyby.... po litewsku, to roznica nie tak duza, jak wygląda na pierwszy rzut oka.
Ciekawy byl by slownik polsko - litewski w XVIII wieku. Naprzyklad:
glowa - galwa;
ręka - rąka;
myslec - mysliti;
wiadro - wiedras;
patelnia - petelnia;
podlogi - padlagas;
prowadzic - prawoditi;
sprawa - prowa;
papier - popierius;
atrament - atramentas;
wygoda - wigada;
rozaniec - rozanczius;
pantofle - kuntapliai;
zlosc - zlastis
...... i t.d. :)
#3 Polecam milosnikom historii i
Polecam milosnikom historii i nie tylko, wspaniala powiesc Krystyny Sabaliauskaite SILVA RERUM Wilno barokowe jak na dloni, szkoda, ze jeszcze nie ma tlumaczenia na jezyk polski. Dziekuje Autorce za piekna lekture
#4 Od razu po przeczytaniu tej
Od razu po przeczytaniu tej powieści historycznej o Wilnie pomyslałam, jakie wzięcie miałby też przekład polski. Jest to jednak ogromne wyzwanie dla tłumacza. Język i narracja w powieści są bardzo trafnie dostosowane do opisywanego okresu historycznego, jest to prawdziwie barokowy styl - plastyczny, rozpasany. Można by powiedzieć, że sam język jest tu też bardzo charakterystycznym bohaterem epoki. Przy przekładzie te subtelności stylistyczne moga się zagubić.
Książka bardzo wciąga czytelnika - z jednej strony ze względu na bardzo szczegółowo oddane realia historyczne, a z drugiej strony - ze wzgledu na bliskość świata wartości bohaterów. Mimo że żyli oni przed 400 laty, myśleli tak jak my, mieli podobne oczekiwania wobec życia. Tu pewnie krytycy mogliby zarzucić autorce, że jej się nie udało odtworzyć XVII-wiecznej mentalności. Ale jako zwykła czytelniczka uważam, że właśnie to w dużym stopniu przesądza o popularności tej książki.
Gorąco polecam tę powieść na długie zimowe wieczory, choć trzeba się nastawić na przedzieranie przez gąszcz litewszczyzny (dużo wyrazów przestarzałych, jedno zdanie często zajmuje pół strony). Ale satysfakcja dla wyobraźni też ogromna!
#5 ...chyba tak, jednak:
...chyba tak, jednak: "Pisarka przyznała, że czasem czuje się obco wsród Litwinów, ale gdy wyjechała na studia do Warszawy, czuła się obco pośród Polaków. Postanowiła więc wyciągnąć korzyści z tej sytuacji, zamiast się tym martwić. Stwierdziła, że lepiej próbować dobrze się czuć ..." w Londynie ..."
#6 Cudowna powiesc. Nastrojowa,
Cudowna powiesc. Nastrojowa, pelna romantyzmu, bije z niej sila narracyjnej inwencji i skrzy sie profesjonalne pioro literackie. Czyta sie jednym tchem. Polecam zwlaszcza I czesc.