Wilnianie w walce o niepodległość Polski (cz. 4)
Spoglądając z placu Katedralnego w stronę prospektu Gedymina (dawniej Świętojerskiego), widzimy po prawej stronie dużą, białą kamienicę. Był to dawniej dom rodziny Burhardtów. Większa część mieszkań i pomieszczeń handlowych była wynajmowana. Na początku XX wieku zamieszkali w tym domu Ema i Władysław Szumańscy.
Władysław Szumański był znakomitym krawcem. Po uzyskaniu uprawnień mistrzowskich otworzył swój własny zakład. Oprócz realizowania podstawowych zleceń zaczął szyć wysokiej jakości ubrania, które sygnował własną marką. Ema Szumańska zajmowała się promocją, czego efektem było otwarcie salonu mody damskiej. Placówka stała się wkrótce popularna i ceniona. Poza pracą państwo Szumańscy włączali się w działalność prawie każdej z polskich organizacji. W patriotycznym duchu wychowywali swoje dzieci. Kiedy wybuchła wielka wojna, rozwój firmy został zatrzymany. Szumańscy znaleźli się w Rosji. Przez blisko cztery lata pracowali w Komitecie Polskim, w Wydziale Pomocy Jeńcom Polakom, cywilnym i wojskowym.Dom Burhardtów na Prospekcie Świętojerskich. Na dachu widoczny szyld „Krawiec W. Szumański”
Skomplikowanymi drogami wrócili z zesłania do Wilna w 1918 roku. Ema Szumańska włączyła się wówczas w działalność Polskiej Organizacji Wojskowej, a następnie Samoobrony Wileńskiej. Przy każdej okazji udzielała żołnierzom moralnego, finansowego i praktycznego wsparcia. Zareagowała natychmiast, kiedy na przełomie 1918 i 1919 roku w wyniku zrywu zbrojnego Samoobrona opanowała miasto. Władysław zgłosił się do służby w polskiej żandarmerii wojskowej, a Ema wraz z kilkoma paniami w domu na Prospekcie Świętojerskim prowadziła punkt dożywiania. W wyjątkowo mroźną noc sylwestrową otworzyła swoje mieszkanie dla zziębniętych i głodnych chłopców w mundurach. Dwa pokoje mieszkania stały się ponadto punktem opieki medycznej. Dom znajduje się w kluczowym punkcie miasta, w którym wówczas krzyżowały się drogi patroli i było stanowisko wartownicze. Wieść o kwaterze rozeszła się wśród żołnierzy. Przychodzili do Szumańskich w krótkich przerwach służby, aby napić się gorącej herbaty i ogrzać.
Samoobrona Wileńska przejęła władzę w Wilnie i był to sygnał dla mieszkańców, że Polacy będą walczyć o miasto. Nikt z oficerów nie pomyślał wtedy o symbolicznym zaznaczeniu tego stanu. Inicjatywę taką zgłosiła natomiast Ema Szumańska. Kiedy w jej mieszkaniu zjawił się dowódca Samoobrony rotmistrz Jerzy Dąmbrowski, podsunęła mu myśl, aby na baszcie na Górze Zamkowej zawiesić chorągiew biało-czerwoną. Zwyczaj wieszania tam flagi wprowadzili Rosjanie, a Niemcy kontynuowali w czasie okupacji. Dąmbrowski zaakceptował pomysł Szumańskiej. Problemem było jednak zdobycie flagi odpowiednio dużego rozmiaru. Rozwiązanie znów podsunęła pani Ema. Wiedziała, że flagę taką przechowuje ksiądz Adam Kulesza, proboszcz kościoła św. Ducha na ulicy Dominikańskiej.
Rotmistrz przydzielił Emie Szumańskiej kilku żołnierzy, wśród których - co ciekawe - był oficer rosyjski o nazwisku Iwanow. Chcąc walczyć z bolszewikami przyłączył się, jako ochotnik do Samoobrony. Grupa pod wodzą pani Emy, udała się do księdza. Obudzili go, prosząc o wydanie flagi. Wszyscy poszli do kościoła, ale tam okazało się, że nie ma kluczy do właściwego pomieszczenia. Nie było też zakrystiana, który mieszkał daleko od świątyni. Rozumiejąc znaczenie przedsięwzięcia, proboszcz zezwolił na wyłamanie drzwi siekierą.
Pod nieformalnym dowództwem pani Emy ruszyli później w stronę Góry Zamkowej. Dotarli na szczyt i schodami weszli na dach baszty. Żołnierze, wśród których był także Iwanow, z należną czcią oraz wzruszeniem umocowali biało-czerwoną flagę na maszcie. Można sobie wyobrazić, jakimż zaskoczeniem dla mieszkańców był ranek następnego dnia, kiedy wychodząc na ulice, spoglądali na basztę. Po ponad stuletniej niewoli był to pierwszy przypadek, kiedy w ten sposób zademonstrowano polskość miasta. Niestety Samoobrona musiał opuścić miasto już 6 stycznia, kiedy nie było szans na walkę z wielką liczebnie siłą wroga maszerującego w stronę Wilna.Ema Szumańska w stroju sokolim. Fotografia z przełomu XIX/XX wieku ze zbiorów Jacka Szumańskiego
Podczas okupacji Wilna przez bolszewików Ema Szumańska wraz z jedną z córek trafiła do więzienia na Łukiszkach. Miały ogromne szczęście, gdyż podczas opuszczania miasta w 1919 roku, nie zostały zabrane z grupą zakładników lecz zwolniono je do domu. Później doczekała razem z rodziną dwukrotnego wyzwolenia Wilna i włączenia Ziemi Wileńskiej do Polski. W nowych warunkach Szumańscy wznowili z powodzeniem działalność firmy. Przekształcili ją w znany Dom Handlowy. Ema była osobą nader skromną i rzadko mówiła o czynach, jakich dokonywała w okresie wojny. Wymienione okoliczności zawieszenia flagi spisano dopiero w 1934 roku, dzięki dociekliwości Zofii Piaseckiej-Kalicińskiej, która wyprosiła ją o wspomnienia.
Przez kilkanaście lat międzywojennych Ema Szumańska, mimo ogromu zajęć w prowadzeniu domu i firmy, nadal udzielała się społecznie. Była aktywną członkinią Związku Strzeleckiego i Związku Pracy Społecznej Kobiet. Weszła też do zarządu Komitetu Pań Towarzystwa Przyjaciół 85 Pułku Strzelców Wileńskich. Kierowała wówczas akcją ufundowania pomnika w Nowej Wilejce, poświęconego poległym żołnierzom pułku. Wraz z mężem działała w Oddziale Zrzeszenia Młodzieży Rzemieślniczej im. Marszałka J. Piłsudskiego. Została matką chrzestną sztandaru tej organizacji, kiedy wyświęcano go w 1931 roku w kaplicy Pałacu Reprezentacyjnego.
Opisany epizod z życia Emy Szumańskiej, związany z zawieszeniem flagi, jest tylko jednym z wielu przykładów, kiedy mieszkańcy Wilna włączali się w dzieło odzyskiwania niepodległości. Zofia Piasecka i Helena Romerowa pisały, iż epizody tego rodzaju miały wielkie znaczenie moralne i pozwalały Polakom znieść długie miesiące oczekiwania na wyzwolenie. W 1938 roku, Ema Szumańska za pracę dla ojczyzny została udekorowana Medalem Niepodległości.
* * *
Dwudziestolecie międzywojenne było okresem, kiedy w sposób szczególny starano się podkreślić, jaką w czasach zaborów odegrali wychowawcy dzieci i młodzieży. To nauczyciele wnieśli najwięcej do dzieła przygotowania patriotycznego. Prowadzili tajną naukę języka polskiego oraz historii narodu i państwa. W latach poprzedzających wybuch wojny, była to praca niezwykle niebezpieczna. Wielu nauczycieli, którzy podjęli się konspiracyjnego nauczania dotknęły represje. Szkolnictwo polskie na ziemi wileńskiej, było przez władze carskie prześladowane z całą bezwzględnością. Mimo to podejmowano ryzyko. Spośród wychowanków tajnych kompletów, była spora liczba uczniów, którzy po osiągnięciu odpowiedniego wieku, wstępowały do harcerstwa, Polskiej Organizacji Wojskowej, Samoobrony, wreszcie do Wojska Polskiego. Wśród grupy bardziej energicznych pracowników nielegalnej oświaty było małżeństwo: Zofia i Szymon Renigerowie.
Prowadzenie tajnego nauczania narażało jego organizatorów na kary więzienia, utraty mienia, wreszcie na zsyłkę w głąb Rosji. Polskie szkoły w Wilnie prowadzone były pod przykrywką dozwolonych prawem instytucji dobroczynnych. Renigerowie w 1912 roku otworzyli „Ochronkę Wileńskiego Towarzystwa Opieki nad Biednymi”. Urządzili ją w swoim nowo zbudowanym domu w dzielnicy Zwierzyniec, na ulicy Sosnowej 17 (ob. Pušų g. 29). To bardzo charakterystyczny budynek, świadczący o patriotyzmie właścicieli. Dom został udekorowany popiersiami trójki wielkich Polaków: Adama Mickiewicza, Tadeusza Kościuszki i Stanisława Moniuszki, które przetrwały do dzisiaj.
Dom Renigerów na ulicy Sosnowej z posągami trójki wybitnych Polaków jako dekoracją elewacji
Liczba dzieci, które uczęszczały na zajęcia do Renigerów sięgnęła niebawem dwustu, wobec czego musieli zatrudnić dodatkowo dwie nauczycielki: Antoninę Iwańczykównę i Helenę Mazurkiewiczównę. Szkoła prowadzona była własnym kosztem obrotnych gospodarzy, pozostając pod opieką tajnego Towarzystwa „Oświata” kierowanego przez dr Witolda Węsławskiego. Połączone w ten sposób siły umożliwiały zdobywanie książek i pomocy dydaktycznych. Konspiracja była skuteczna i szkoła przetrwała bez strat do początku okupacji niemieckiej w 1915 roku.
Władze niemieckie zezwoliły na legalne prowadzenie nauczania, pod warunkiem wprowadzenia obowiązkowych lekcji języka niemieckiego. Nauczycielski bunt przeciwko temu warunkowi doprowadził do aresztowania szeregu pedagogów. Zofia Renigerowa wraz z grupą ośmiu innych nauczycielek została uwięziona na Łukiszkach. Dzięki udanej interwencji W. Węsławskiego wszystkie wyszły na wolność. Protest przyniósł jednak skutek, gdyż zapędy germanizacyjne okupantów zmalały. Następne lata szkoły to przede wszystkim walka z głodem. Renigerowie utrzymywali już tylko pięćdziesięcioro dzieci. Dowiadując się o losy pozostałych, wiele razy z bólem przyjmowali informację o śmierci swoich podopiecznych.
Jeszcze gorzej było po wejściu bolszewików w 1919 roku. Zaczęła się wówczas walka o byt i wolność sumienia. Rewizje w placówce i wezwania „czerezwyczajki” na przesłuchania były na porządku dziennym. Jej dwie nauczycielki zostały aresztowane za „przyjazny stosunek do wojska polskiego”. Tylko w ciągu trzech miesięcy bolszewickiej okupacji, zmarła kolejna dwudziestka podopiecznych Renigerów. Dzięki zawziętości szkoła jednak trwała. Utrzymanie placówki pochłaniało sporą część majątku, energii i sił fizycznych właścicieli.
Wieść o powstaniu regularnego wojska polskiego była dla wszystkich iskrą nadziei. „Myśli kierowały się na możliwość odzyskania niepodległości”. W kwietniu 1919 roku doczekali wyzwolenia. Zofia Renigerowa prawie od razu weszła do komitetu, który tworzył zręby wileńskiego Okręgu Szkolnego. Zdecydowała się wraz z mężem na przekazanie szkoły wraz z inwentarzem i połową domu na potrzeby młodego, lecz legalnego wreszcie szkolnictwa. Dar ten był dla władz polskich niezwykle cenny. Jedynym warunkiem darczyńców było pozostawienie Zofii Renigerowej na stanowisku etatowej kierowniczki.
Po drugim wyzwoleniu Wilna, w 1920 roku, szkoła znów rozpoczęła pracę jako Szkoła Powszechna nr 2. Ze względu na zwiększającą się liczbę dzieci, kuratorium wynajęło dom na ulicy Jasnej (ob. D. Poškos g.), do którego przeniesiono szkołę. Magistrat Wilna, mimo problemów finansowych, niebawem rozpoczął budowę kilku nowych obiektów szkolnych. Posiadanie celowo zaprojektowanych gmachów było dla szkolnictwa jednym z priorytetów.
W latach 1924–1925 zaczęto wznosić nowoczesny budynek szkolny również na Zwierzyńcu. Szkoła zbudowana została na ulicy Inflackiej 9 (później numer domu zmieniono na 11). Była to lokalizacja niezbyt daleko od domu Renigerów. Obecnie jest to adres Vykinto g. 11 i mieści się tam szkoła specjalna. Uroczyste otwarcie nowoczesnego, jasnego i pięknego gmachu odbyło się w grudniu 1925 roku. Duży, dwupiętrowy budynek pomieścił dwie szkoły powszechne: żeńską nr 2, którą przeniesiono wówczas z ulicy Jasnej oraz męską nr 4. Zofia Renigerowa z wielkim wzruszeniem obejmowała swoją część z wygodnymi klasami.
Budynek szkolny na ulicy Inflanckiej, w którym mieściły się dwie szkoły powszechne
Kierowniczką szkoły pozostawała do roku 1931, kiedy przeszła na emeryturę. Będąc kobietą czynu, wciąż aktywnie działała społecznie. Włączała się do przeróżnych inicjatyw, które miały na celu poprawę bytu dzieci. Do wybuchu wojny zabiegała również o podniesienie stanu higienicznego i cywilizacyjnego dzielnicy Zwierzyniec. Chcąc mieć większy wpływ na decyzje samorządu, w 1939 roku kandydowała m.in. do Rady Miasta. Za swoją pracę została za życia uhonorowana wiele razy. Jej dwie nauczycielki z czasów tajnej szkoły udekorowane zostały Medalami Niepodległości. Po wojnie Renigerowie wyjechali z Wilna do Warszawy. Zofia zmarła w 1947 roku i pochowana została na Powązkach.
* * *
Cztery opowieści, które stanowiły cykl „Wilnianie w walce o niepodległość Polski”, są zaledwie przyczynkiem do katalogu postaci, który mógłby powstać pod powyższym tytułem. Wielu z tych ludzi zmarło jeszcze w Wilnie, a ich groby znajdują się na wileńskich cmentarzach. Związani przed stu laty z odzyskiwaniem niepodległości przez Polskę, dzisiaj są w wielu przypadkach zapomniani. Dotyczy to zwłaszcza tych mniej wybitnych, którzy jeszcze za życia pozostawali w cieniu głównych wydarzeń. Kiedy była potrzeba, podjęli się jednak ryzykownych czynów. Później zostali za to uhonorowani, a jeszcze później historia przesunęła ich znów do dalszych szeregów.