Moja jest racja
Słucham wypowiedzi pani redaktor I. Mikulewicz-Kuzborskiej w materiale o 95-leciu szkoły w Połukniu. Fragment poświęcony problemom z jakimi boryka się szkoła. Wszyscy podkreślają: coraz mniejszą liczebność klas, brak uczniów i stanowiącą konkurencję, a mieszczącą się w drugim skrzydle budynku, szkołę litewską. Wszystko jasne.
Do tego głosu dołącza się pani redaktor, i już tak jasno dla mnie nie brzmi:"Żeby rodzice, którzy dzisiaj oddają swoje dzieci do szkoły litewskiej, do sąsiedniego skrzydła litewskiego, zrozumieli swój błąd, Polacy, i po prostu powrócili do swych korzeni". Bez zawahania, bez refleksji, oddech bierze pani redaktor tylko przed ostatnią sekwencją.
Moje wątpliwości budzi pewność z jaką dziennikarka wypowiada te słowa, bo wie że to "błąd" i wie że "powinni powrócić do swych korzeni", wie co dla Polaków do których apeluje najlepsze. Fajny taki monopol na patriotyzm i receptę, jak żyć, by być dobrym Polakiem.
Tylko, że rodzina pani redaktor to elita intelektualna. Jak intuicyjnie przeczuwam, dzieci pani redaktor dzieci uczą się w polskiej szkole, w domu mają przedłużenie tej edukacji: rodzice chcą i potrafią pokazywać Polskę, potrafią budować na fundamencie polskości poczucia własnej wartości swoich dzieci. Są w stanie tak opowiadać o korzeniach, że dziecko jest dumne z nich. Chwała im za to.
Chwała za to, że podejmują wyzwanie wytłumaczenia swoim dzieciom jak ważna jest tożsamość, kiedy każdego dnia walczą one o niemniej ważną akceptację. I chwała im, jeśli robią to tak, że dziecko nie nabiera kompleksów, ale czuje się wyjątkowe. To niełatwe zadanie, wybierając tą opcję więcej się ryzykuje.
Nie każdy rodzic ma predyspozycje i odwagę zaryzykować. Czasem mając ograniczone zasoby i środki wybiera półśrodki. Nie wiem, czy to pochwalam, ale na pewno nie byłabym tak jednoznaczna w ocenie jak pani redaktor. Staram się jakoś zrozumieć argumenty i przesłanki którymi się kierują.
Odnoszę wrażenie, że pani redaktor mówi: Daje wam Polacy ostatnią szanse, a potem odejdźcie, przepadnijcie, zdrajcy. Boję się takiego radykalizmu.
Nie ma dwóch identycznych sytuacji. Tak samo nie ma dwóch takich samych rodziców Polaków mieszkających na Litwie i stających przed wyborem, czy posłać swoje dziecko do szkoły polskiej czy innej. I tak samo nie ma wyborów jednoznacznie dobrych i jednoznacznie złych.
http://lifeinvilnius.blogspot.com/
Komentarze
#1 No, prawda taka - na
No, prawda taka - na przelomie XX-XXI wiekow Lukszaite jej ziec i inni lituanisci a za nimi politycy postawili na ludowo- narodowa koncepcje ksztalcenia. Odseparowali (!!!) dzieci po szkolach etnicznych by slowianie nie psuli pyszle etnicznie czyste elity. Jednym z pierwszych wierszy w elementarzu byl o tresci: my nie polacy, nie rosjanie - MY LITWINI [ ? i poganie?] w oryginalnej wersji wiersz ma wymowe gardzaca innymi. Znikla z rynku autentyczna polska prasa. W rejonach podwilenskich zarzadzanie komisaryczne. Pobicie i prowokacje polskich dyplomatow. I my - Polacy ktorzy w sowieckich czasach mielismy taki wybor o jakim pisze Ewelina. Lubie gware wilenska - zawsze na styku sa interferencje jezykowe, czasami nawe kulturowo tworcze na dluzszy okres. RP tego sie nie boje - Pan Minister MSZ-u na dniach promowal portal mlodzizowy ze specyficznym slengiem. I tak w mowie jak innych dziedzinach przetrwa tylko to co adekwatne zmiennei rzeczywistosci.
#2 Bardzo fajny wpis. p.
Bardzo fajny wpis. p. Evelino,
szczególnie jak pani pisała że jest pani tzw "nienasza" więc z boku często bardziej widać czy Polacy na Litwie, to świry na punkcie polskości mający prawo do tytułu największych patriotów polskości na świecie czy może nawet niePolacy bo:
jakiż to Polak, który po Polsku mówi najgorzej ze znanych sobię języków o wiele poprawniej mówiac po rosyjsku czy litewsku. Po szkołach polskich tylko jednostki mówią poprawnie. Stąd widać, że szkoły polskiego nie uczą.
Jak koroniarze mówią, że wilniukom, że to są Polacy litewskiego pochodzenia - to źle, jak że Litwini polskiego to też nie dobrze, jak że Polonia to już obraza. Polacy na Litwie chcą być nazywani wyłącznie Polakami, choć wydaje mi się że na to miano potrzeba dużo więcej niż tutejsi mogą zaoferować. Moim zdaniem Polacy nie powinni się obrazac, na żadne określenie, bo każde może być prawdziwe.
Sam znam wiele rodzin którzy oddaje swoje maluchy do litewskich przedszkoli żeby osłuchało się z litewskim. Każdy ma swoje argumenty. Tylko po co później mieć pretensje, że jest się Litwinem polskiego pochodzenia.
A jeśli chodzi o ten patriotyzm Pani dyrektor z tej szkoły, to prosze pamiętać, że argumentem tego patriotyzmu jest przede wszystkim etat czyli zagrożenie utratą pracy.