KRESY PAMIĘCI – Wilno
Na zdjęciu obraz Matki Bożej Ostrobramskiej namalowany akrylem na desce olchowej, w koronie kamienie półszlachetne - głównie turkusy przez autora artykułu - Ryszarda Szilera. Więcej: http://wp.me/p1sZud-3Q6
WILNO
To jedno ze szczególnych miejsc porzuconych przez naszą zbiorową pamięć i poniekąd naszą wyobraźnię . Miejsc, od których odwracamy się plecami już od blisko siedemdziesięciu lat.
Tam w perspektywie oddalenia, ponad naszym zapomnieniem nieodmiennie od wieków , jakby na przekór historii, góruje Ostra Brama , ze Złotą Panną pochyloną w serdecznym zamyśleniu nad nami wszystkimi i szczególnie nad swoim miastem.
To w tym miejscu Mater Misericordiae, jak na obrazie Piotra Stachiewicza „ Modlitwa pielgrzyma” wsłuchuje się bez odrazy w nasze odwieczne prośby. Tuli nas do siebie i oddaje swemu Synowi.
Ciągle Ta sama…Ta, do której zwracał się ,nie tak dawno zresztą ,wielki poeta polski zapomniany dziś przez nas prawie tak samo jak i Wilno :
Maryjo, Bogarodzico,
Matko cierpiących nędzarzy,
Co nad Jagiełłów stolicą
W bramie stanęłaś na straży!
Spojrzyj na tłumy skruszone,
Co klęczą u stóp tej bramy:
Matko! Pod Twoją obronę
Z pokorą się uciekamy…
Człowiek , który to napisał leży teraz w cmentarnej ziemi Rossy i nadal modli się za nas pozostawionymi przez siebie strofami, których, dodajmy, nikt już prawie nie chce czytać . Co , powiedzmy sobie szczerze, bierze się stąd, że szkoła polska od lat uporczywie nie chce pamiętać o Ludwiku Kondratowiczu – Syrokomli.
Okazuje się , że po czasie wielkiego wynarodowienia Polaków, można zapomnieć prawie o wszystkim, w tym nawet o znaczeniu Wilna dla naszej kultury, nie sposób jednak zapomnieć o Pani Ostrobramskiej, zawsze w jakiś sposób obecnej w polskiej świadomości.
Bo Ją to przede wszystkim zabrali w swoich sercach, uważając za największy swój skarb, tułający się od 1945 roku wilnianie i przekazali go nam w rozlicznych kopiach, na przekór wszystkiemu, co się wydarzało .
O Wilnie pisano przez całe wieki, właściwie od chwili jego powstania.
Zachwycano się jego położeniem i zabytkami. Ze wzruszeniem wspominano znaczących dla Polski ludzi z nim związanych , jak też i wydarzenia historyczne, których było świadkiem. Ślady tych poczynań można znaleźć wszędzie od literatury pięknej po publicystykę . Od chociażby „Wilna” Jerzego Remera w znaczącej serii „Cudów Polski”, po resztki tych działań przedstawionych chociażby w „Małym leksykonie wileńskiej Rossy” prezentowanym przez Wydawnictwo Polskie w Wilnie w 1998 roku, więc każdy może po nie sięgnąć.
Rzecz jednak nie w ilości wydawnictw , a w zainteresowaniu tematem. W tym, że dla współczesnego Polaka, a dla młodzieży szczególnie, wychowanej bez mocnego poczucia przynależności historycznej i jedności ze światem swoich dziadków, Wilno staje się coraz bardziej miejscem egzotycznym, takim jak Lwów ,Grodno czy Łuck. W najlepszym wypadku jednym z pojęć kwitowanych słowami : „Coś tam może i było, ale się skończyło.”
Otóż niekoniecznie, bo przeszłość albo jest w nas, albo nie ma jej wcale.
Naszą tragedią jest teraz to, że poza obecnymi granicami Polski pozostały ważne, jeśli nie największe, polskie osiągnięcia w dziedzinie kultury. Przez wieki bowiem z różnych powodów inwestowaliśmy w rozwój ziem, które leżały na peryferiach kraju. Tu więc pozostały resztki naszej rzeczywistej wielkości, którą koniecznie należy przypominać pro publico bono.
Jej wyznacznikiem są dzisiaj najczęściej tylko zabytki architektury, a to dlatego, że one najdłużej opierają się destrukcyjnej działalności czasu i ludzkiej niegodziwości.
Zniknęło więc wszystko to co ulotne, a rzeczywiście ważne, niestety łącznie z ludźmi; a pozostała pamięć zamknięta w kamieniu. Trochę podobna do malowanego kiedyś akropolu w Atenach, szarego dziś, choć być może szlachetniejszego przez tę właśnie szarość.
Wędrując więc teraz po Wilnie i wyzbywając się niepotrzebnej raczej nostalgii ; bo nie o to tu przecież chodzi do kogo miasto należy , ale co zawiera - zachwyćmy się pięknem, które nasi przodkowie potrafili stworzyć lub inicjować i które, jak chociażby znane nam na co dzień zabytki Krakowa, świadczą dobitnie o naszej przynależności do rodziny wielkich twórców kultury europejskiej. Czego jakby szczególnie ostatnio oduczono naszą młodzież.
Wiec chlubą miasta są głównie kościoły. Tak jak i w całej Polsce. To one znaczą nasze ślady po wszystkich miejscach ziemi. Są też naturalnie na Podolu, Wołyniu , w Koronie i na Litwie. Głównie te siedemnastowieczne , kiedyśmy uwierzyli wreszcie w swoją szczególną wartość, zanim ją zabrał zaraz wiek następny.
Opowiedzmy tu o nich trochę, choć naszym celem nie jest tworzenia tutaj bedekera po Wilnie . W oczy rzuca się głównie barok ( kierunek, który tak mocno odcisnął się w polskiej kulturze, że mimo ciągłego pomniejszania jego roli, trudno ją sobie bez niego wyobrazić ) , więc Katedra, a w niej kaplica św. Kazimierza (C.Tencalla), dekoracja stiukatorska P.Perti`ego, freski Danckersa de Rij i Palloniego „ Otwarcie trumny św. Kazimierza” i „Wskrzeszenie dziewczynki”, a także popiersie biskupa Jerzego Tyszkiewicza.
Następnie kościół Bernardynek z nagrobkiem Krzysztofa Sapiehy.
Potem kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu z amboną a także ołtarzami głównym i ołtarzem w transepcie oraz unikatowymi dekoracjami stiukowymi : figuralną P.Perti`ego i ornamentalną J.Galli`ego. Wreszcie kościół św. Teresy według projektu Tencalla no i - Ostra Brama w resztce murów, które kiedyś broniły wrogom dostępu do miasta.
Że miejsce miało z dawna swój niepowtarzalny klimat wynika po części z ujmującego serce krajobrazu . Jedynego i niepowtarzalnego, który zapełnialiśmy przez wieki, tak jak całe Kresy, naszymi marzeniami . Mniej lub bardziej mądrymi.
Trzy góry sterczą nad miastem : pierwsza najniższa, okrągła u podstawy, szpiczasta u szczytu, to Zamkowa, z tą Gedyminową basztą i szczątkami murów( którą teraz uważa się za symbol Republiki Litewskiej – ( R.Sz. )
Druga, oddzielona od niej wąskim korytem Wilejki, wyższa, dość stroma, u góry rozległa i płaska, to Trzykrzyska, zwana tak od trzech krzyży, które tam od wieków stawiano na pamiątkę trzech Franciszkanów, których pogańscy Litwini na tej górze do trzech krzyży przywiązali i zrzucili do Wilejki/…/Trzecia góra , mniejsza znowu nazywa się Bekieszową od Bekiesza przyjaciela króla Stefana Batorego – pisano kiedyś.
Wilno było sercem Litwy i Mekką Korony .
Przykładem choćby album zdjęć ( 1858 – 1915 ) Stanisława Filiberta , gdzie czytamy :
„ Wilno przełomu XIX i XX wieku było miastem o atmosferze dworu ziemiańskiego. Ton nadawała mu drobna szlachta i wywodząca się z tej warstwy miejska inteligencja…”
Ziemianie przez cały wiek poprzedni tutaj się zbierali, kiedy musieli z jakiś powodów porzucić swe siedlisko.
To tu kwitła kultura, którą chciała zabić Rosja. Raz wreszcie i na zawsze, żeby nie drażniła…
Pamiętacie Państwo tę niegdyś popularną podmiejską piosenkę lwowską z lat trzydziestych ubiegłego wieku? Tą , która wiele tłumaczy, chociażby w tej strofie : ” On jest ś Wilna – szyk bon ton„…Cóż, no tak właśnie do niedawna było…
A teraz, co można ważnego powiedzieć o Mieście ?
Chyba to, że po prostu – jest jeszcze. Bliskie chociaż odległe ? Dziwne lecz domowe. Takie samo ja Kraków tylko w obcej ziemi …
Wsłuchajmy się w echa dawnych zachwyceń, które więcej powiedzą niż najnowszy przewodnik, jaki można przecież zawsze przeczytać :
„ Rozrzucone nad brzegami Wilji i Wilejki wśród wyniosłych wzgórz posiada Wilno najpiękniejsze położenie z wszystkich wielkich miast polskich, a zarazem tak wiele zabytków architektury, że czynią one z Wilna prawdziwe muzeum. W harmonijnym skojarzeniu pierwiastków piękna przyrody i sztuki leży niezwykły urok miasta. Lesiste wzgórza, strzeliste wieże i majestatyczne kopuły kościołów ( w liczbie 43 ), parowy i wąwozy obok labiryntu zaułków i ulic starego miasta, pnących się po zboczach wzgórz, oraz koloryt czerwieni dachów, tonących w zieleni ogrodów – oto elementy składające się na swoisty charakter grodu Jagiellonów”
Podaje Encyklopedia Powszechna Gutenberga z 1932 roku. Ten urokliwy klimat, możemy dziś odnaleźć może tylko już w Sandomierzu i Kazimierzu Dolnym.
O tym że nas Wilno pamięta, krzyczą tu kamienie.
Każdy kamień, to pamięć; a oto chyba najważniejszy zbudowany z niego pomnik : kościół św. Anny wzniesiony na jednym z zakoli Wilenki w latach 1495 – 1500.
O kościółku św. Anny nie ma co mówić, każdy wie, że to cacko tak misterne, jakby było relikwiarzem robionym ze złota, a nie budynkiem z cegieł; każdy słyszał, że Napoleon żałował, że go na ręku nie mógł przewieźć do Paryża, każdy widział ( dziś zapytalibyśmy, czy aby naprawdę wie , czy naprawdę widział ? – ( R.Sz. ) na rysunkach i rycinach jego prześliczne okno i te gałązki i włókna ceglane, które je otaczają , rozchodzą się, łączą znowu; w kamieniu nie widzi się piękniejszych gotyckich koronek , w cegle chyba nic równego nie ma na całym świecie. Jest to bujność i elegancja i fantazja kwiecistego gotyku, ale też utrzymana w mierze, tak daleka od hiszpańskiego zbytku i przeładowania, albo od zbytecznej manierowanej cienkości i delikatności, że nic bardziej harmonijnego, nic doskonalszego być nie może. I czemu ta doskonałość nie stała się wzorem , typem, czemu podług niej nie wyrobił się osobny styl gotycki polski ? – pisze i pyta St. Tarnowski we wspomnieniach „Z wakacji” wydanych w Krakowie w 1888 roku.
Polskość była tu, i jest jeszcze, choć biedna i pogardzana przez Polskę po 1945 roku.
Ale ona trwa nadal mimo straszliwych represji sowietów i niechęci Litwinów. Żeby to rozumieć trzeba pamiętać, że przecież według spisu ludności , który władze polskie przeprowadziły w 1919 roku na 128476 mieszkańców Wilno zamieszkiwało: Polaków 56,09 %, Żydów 36,2 %, Rosjan 3,15%, Litwinów 2,26%, Białorusinów 1,38 %, innych 0,92%. Tak było też i wcześniej.
A potem Polaków wywieziono na nieludzką katorgę, a miasto programowo zapomniano.
Chociaż przecież :
Wilno słynęło posiadaniem w katedrze grobu św. Kazimierza, królewicza polskiego, wnuka Jagiełły, obrazem cudownym Matki Bożej Ostrobramskiej i akademią jezuicką, z której utworzono potem za Śniadeckich i kuratorii księcia Adama Czartoryskiego znakomity uniwersytet. W Wilnie zasiadał trybunał Wielkiego Księstwa Litewskiego.– co zauważa Zygmunt Gloger w „Geografii historycznej ziem dawnej Polski”.
Kościół św. Jana! Dawny uniwersytecki, ten sam co z małego Jagiełłowego przebudował i powiększył Batory; ten sam przy którym osadził Jezuitów; ten sam gdzie mieszkał rządził i kazał Skarga./…/ Te mury , które go otaczają to Uniwersytet Wileński,/…/ może najbardziej wzruszający z wileńskich pomników. Więc to tu ? Tu Czacki i książę Adam, tu Śniadeccy i Grodek i Borowski, tu Gołuchowski i ten uczeń tyle od mistrzów większy (!) tu na tym dziedzińcu może młodzież litewska przyglądała się ciekawie po raz pierwszy „ koronnemu Lelewelowi”, kiedy do niej zajechał. Tu po tych gankach i korytarzach wołali ludzie jedni na drugich niezapomnianymi imionami Zana, Czeczota, Domejki, Odyńca. Tu i Euzebiusz Słowacki i doktor B`ecu i ta ciemna szkolna sala, którą wspomina ich syn i pasierb. I tu nade wszystko Mickiewicz. Tu kolebka polskiej poezji, dla niej nie ma miejsca pamiętniejszego, świętszego niż to! - pisze znów Tarnowski .
Powinniśmy to pamiętać, prawda ?
W końcu , albo jesteśmy spadkobiercami Wielkiej Polski, albo prawie nas nie ma.
Chodzi tu, podkreślmy z całą mocą, nie o restytucję granic, a o przywrócenie pamięci, o co jeśli nie zaniedbamy, to przyszłe pokolenia mogą nam tego zaniedbania nie darować.
Więc znów, choć tylko myślą, wędrujmy za Niemen…, niech się nas nie wstydzą nasi pradziadowie .
Niech naszą pamięć prowadzi obwieszczający zmartwychwstanie wysmukły anioł, z grobu Izy Salmonowiczówny, ten który dobrze wie, gdzie leży serce Marszałka Piłsudskiego i jego matki, i wskaże je nam, bo my przecież nie całkiem już to wiemy. Pomyślmy też, może przez moment, jak daleko nam do tych harcerzy, którzy do końca swego młodego życia trwali przy tym grobie , aż je zgasiły kule sowieckich żołdaków…
Ryszard Sziler
http://lubczasopismo.salon24.pl/polskieKresy/post/327760,kresy-pamieci-2...
Więcej:
http://tadeuszczernik.wordpress.com/2011/10/14/kresy-pamieci-wilno/
Komentarze
#1 A Ćiurlionis litewski
A Ćiurlionis litewski poeta,malarz i kompozytor nie znał języka litewskiego do osiemnastego roku życia.Nauczył się tego języka,gdy zakochał się w Litwince. W muzeum w jego rodzinnym domu wymazano wszystkie ślady polskości.
#2 A Ćiurlionis litewski
A Ćiurlionis litewski poeta,malarz i kompozytor nie znał języka litewskiego do osiemnastego roku życia.Nauczył się tego języka,gdy zakochał się w Litwince. W muzeum w jego rodzinnym domu wymazano wszystkie ślady polskości.
#3 A Ćiurlionis litewski poeta
A Ćiurlionis litewski poeta ,malarz i kompozytor litewskiego języka nauczył się mając 18 lat,gdy zakochał się w Litwince.WJego muzeum pozacierano polskie ślady.
#4 Giesmynas a ty jesteś z
Giesmynas
a ty jesteś z narodowości debilów.
#5 dar karta ma racje
dar karta zgadzam sie z toba. jacys pomyleni nauczyciele karali litwinow za swoja mowe (podasz nam gdzie, w jakiej szkole i w jakim okresie?) dlatego wy litwini mieliscie racje przejmowac domy polakow i mordowac ich, dlatego wy litwini macie prawo dawac ziemie i domy polskojezycznych litwinow litewskojezycznym litwinom, przesladowac polskie szkolnictwo i uchylac sie od miedzynarodowych zobowiazan dotyczacych mniejszosci narodowych.
#6 "No a lanie za uzhiwanie
"No a lanie za uzhiwanie litewskiego jandzyka litwini uczniowie dostawali od nauczyczieli polakuw."
Wtedy to chyba uczniowie dostawali lanie za byle co.
Zresztą, w jaki okresie teraz mówisz? Przed 1 wojną czy po niej?
Jak przed, to polscy uczniowie też nie dostawali od Niemców czy Rosjan? I jakoś przez dostanie w tyłek narodowości nie utracili.
Zresztą nakładasz tutaj problemy stanowe na narodowościowe.
#7 Dar Karta
"Moja rodzina jusz pod koniec 19w. pszeszla z polskeii kultury na litewskau. Rodzina pradzhiadka z strony babczi byla polsko jendzyczna a jedna zaimowawaszie importem litewskich ksziozhek z Pruss i tak spomogala odbudowaniu litewskeii kultury"
"dziewietnastego wieku przeszli na jezyk litewski" to byl poryod kedy polakuw pouczyli niemcy i oni ruszyli na kulturalny podbui Litwy. Ten podbui byl nie tylko jendzykowy ale i na zmienianiu toscamoszczi. Moje pradzedy to zobaczyli i powiedzhieli nie polskeii kultuzhe i to cala historija".
Przemyt książek w XIX wieku na Litwie to odpowiedź na represyjne działania władz carskich Rosji (narzucenie siłą rosyjskiego prawosławia) wobec litewskiego kościoła katolickiego składającego się z zakazu druku książek litewskich mi. do modlitwy. Działalność przemytnicza książek, głównie w ówczesnych Prus, Litwy Mniejszej i Ameryce poległa na przenoszeniu je nielegalnie przez granicę oraz ich dystrybucję. Uczestnikami przemytu książek byli w większości zwykli chłopi. Tak więc Twoi pradziadkowie - w przeciwieństwie do Ciebie - w swej działalności nie kierowali się raczej antypolskimi nastrojami lecz walczyli narzuconym na siłę rosyjskim prawosławiem (zjawisko represyjnej rusyfikacji to powszechne zjawisko w zaborze rosyjskim w XIX wieku) .
#8 No a lanie za uzhiwanie
No a lanie za uzhiwanie litewskiego jandzyka litwini uczniowie dostawali od nauczyczieli polakuw.
#9 polacy na litwie sa ludnoscia
polacy na litwie sa ludnoscia autochtoniczna. polacy na litwie sa potomkami litwinow. oni tam nie przywedrowali. oni sa gospodarzami swojej ziemi. oni sa takimi samymi spadkobiercami wielkich litwinow jak ty. i oczywiscie sa oni dyskryminowani wedlug dzisiejszych cywilizowanych standardow. obiera sie im ziemie albo ignoruje ich proby odzyskania swojej ziemi podczas kiedy litewskojezyczni takich problemow nie maja. nie ma polskojezycznych napisow w miejscowosciach, gdzie jest wiecej niz 20% polskojezycznej spolecznosci. polskojezyczne szkolnictwo jest niedofinansowane. polskojezyczne szkoly beda zamykane i przylaczane do litewskich jezeli liczba studentow bedzie za mala. litwini chca polskojezycznym dzieciom wciskac te przekrecona, orwellowska wersje historii koniecznie po litewsku zeby bron boze taki polski litwin nie myslal jak wolny czlowiek. do tego dodaj przymusowa zmiane nazwisk na litewskobrzmiace. to wszystko jest niesprawiedliwe i odbiega cywilizowanym, europejskim stadardom. a pozatym pokazuje tylko krotkowzrocznosc litewskiej klasy politycznej.
w XIX cala litwa (poza rejonem klajpedy) byla pod panowanie carskiej rosji a nie polski. rosjanie dyskryminowali jezyk litewski i dodatkowo nakazywali pisac go cyrylica. dlatego litwini zaczeli przywozic ksiazki z klajpedy. litwa polonizowala sie juz wczesniej. najpierw polonizowanie sie bylo skierowane przeciwko rosyjskiemu okupantowi, a kiedy jezyk litewski zaczal byc dyksrymiowany, przynioslo to odwrotny efekt i jezyk litewski zaczal sie odnawiac i coraz wiecej litwinow zaczelo sie go uczyc i urzywac.
#10 "dziewietnastego wieku
"dziewietnastego wieku przeszli na jezyk litewski" to byl poryod kedy polakuw pouczyli niemcy i oni ruszyli na kulturalny podbui Litwy. Ten podbui byl nie tylko jendzykowy ale i na zmienianiu toscamoszczi. Moje pradzedy to zobaczyli i powiedzhieli nie polskeii kultuzhe i to cala historija.
#11 ohhh dar karta
dar karta, ja nie mowie, ze cokolwiek przeciw litwie czy litewskosci bylo czynem bohaterskim. dla mnie polaka o litwskich korzeniach to co sie dzialo miedzy polska a litwa bylo nieprzyjemnym rozwodem kochajacej sie kiedys pary. tak jak w takich rozwodach zaczelo sie oczernianie, obrzucanie blotem. to bardzo przykre. w polsce juz o tym dawno zapomnielismy. litwini byli i sa uwazani za braci. teraz tylko widzac jak traktujecie polskojezyczna mniejszosc ludzie lapia sie za glowy. pytnie tylko "po co wam to litwini potrzebne?"
#12 "widzac jak traktujecie
"widzac jak traktujecie polskojezyczna " Nareszczie niech pan skonczy z tau propogandau o dyskrynymowaniu polskeii dyaspory na Litwie. Polska dyaspora na Litwie ma takie prawa kturuch niema nigdzhie na szwieczie. Majau szkoly gazety placuwki telewizije radia i tak daleii. Czylowieku pszestan nareszczie oczarniacz Litwe o dyskryminacije.
#13 przodkowie dar karty
dar karta. ja nie mowie, ze twoi przodkowie chciali byc polakmi. litwini przejeli jezyk polski bo tak im pasowalo. sam przyznales, ze twoi przodkowie dopiero pod koniec dziewietnastego wieku przeszli na jezyk litewski. oni nigdy nie byli polakami, zawsze byli litwinami. litwini przyjmujac polski jezyk, kulture czy katolicyzm od polakow nie stawali sie polakami tylko dalej byli litwiniami. czy ty wiesz dar karta, ze w takiej koronie w wielu miastach obowiazywal jezyk niemiecki. w takim naprzyklad krakowie, stolicy owczesnej polski, rada miejska mowila po niemiecku. mieszczania krakowa i wielu polskich miast mowili po niemiecku. polska nie byla miejscem gdzie wszyscy mowili po polsku. tak jak litwa nie byla miejscem gdzie litwini mowili tylko w jednym jezyku.
#14 " kulture polska o to nie
" kulture polska o to nie mozesz nas obwiniac" ja was nie obwiniam ale poprosze tego samego i od pana zhe moje pszotkowie nie kszeli bycz polakami.
#15 dar karta co takiego polska
dar karta co takiego polska skolonizowala? botan ma racje. twoje tlumaczenia sa glupie. to litwa zajela cala rus kijowska i minska. to litwa i litewska szlachta przejela tak wiele wladzy w polsce. to przez litewska szlachte jezyk polski rozkwitl na ukrainie i bialorusi. jakbys nie patrzal, przez pragmatyzm polska pozwolila, zeby litwin zostal polskim krolem a litewska magnateria tak bardzo znaczyla w polsce, to przez pragmatyzm tylu litwinow przyjelo jezyk starobialoruski i polski. ta nowa idea odrodzonej litwy wykluczala polskojezycznosc.... a przeciez wyzsze klasy spolecznosci litewskiej mowily po polsku. nie potrafiliscie zrobic tego w cywilizowany sposob? popatrz na irlandie, de valera kochal jezyk gealic ale nie wyalienowal tych irlandczykow, ktorzy mowili tylko po angielsku. irlanczyk moze byc angielskojezycznym irlanczykiem i nikomu to nie przeszkadza. wy wyrugowaliscie wszystko co mialo jakis zwiazek z polskoscia. nawet chcecie zmienic swoja historie by wyelimonowac polskosc
#16 No irlanczycy nie sau
No irlanczycy nie sau anglikami a polsko jendzyczni litwini muszeli staczie polakami i budowacz na Litwie Polske. Pszypomne zhe polacy w 1925 roku na okupowanai czenszczi Litwy zmienili imie Litwy na imie Polski. I to jest po waszemu czyn bochaterski numer jeden.
#17 dar karta. upraszczasz
dar karta. upraszczasz sprawe. polskojezyczni litwini byli, sa i beda. przeciez w 1918 roku spora czesc litwinow na litwie kowenskiej mowila tylko po polsku ale opowiedziala sie za niepodlegla litwa. tak jak polskojezyczni litwini w rejonie wilna opowiedzieli sie za naleznoscia do rzeczypospolitej. kiedy dywizja litewsko bialoruska walczyla z armia litewska, jezyk litewski byl mowiony czasem po stronie zeligowskiego, a jezyk polski po stronie litewskiej. sorry dar karta ale wy w czasach sowieckiej litwy i dzisiaj jestescie uczeni zlej historii. prawda jest taka, ze to litewska szlachta, litewskie rody (klany) rzadzily polska, a nie na odwrot. to litwin zostal krolem polski a nie polak wielkim ksieciem litwy. moglbys zaryzykowac stwierdzenie, ze to litwa przejela polske, a ze przejela w duzym stopniu jezyk i kulture polska o to nie mozesz nas obwiniac.
#18 Botan na Pana Boga prosze nie
Botan na Pana Boga prosze nie klam. Z tymi klamstwami tylko wiencai pogronzhaczie polskau kulture na Litwie w dyskredytacije. Pszypomne zhe okupacia czenszczi Litwy historicy poruwnujau z czasami Murawjowa. Pilsudski oklamau z swojau deklaracijau zhe zheczpospolita bendzhie wolnym dle naroduw krajem.
A o panskich wartoszcziach panie Botan powiem zhe oni sau imperelistyczne. Koloniszczi tylko nie pszywionzujauszie do kultury kolonizowanego kraju. 21 w. a u polakuw na pierwszym meiiscu Pan Bug a na drugim wartoszczi imperelistyczne.
#19 dar karta o pilsudskim i zeligowskim
dar karta pilsudski i zeligowski urodzili sie na litwie okupowanej przez carska rosje. nie mieli POLSKIEJ edukacji, a tylko ROSYJSKA. popatrz, panstwo litewskie wytepilo wszystko co polskie w ciagu 20 lat na litwie kowenskiej. oszczerstawami, przeinaczaniem historii, nienawiscia itd. ty jako litwin nie masz prawa nam wypominac to w jaki sposob my traktowalismy litewskosc w czesci litwy nalezacej do przedwojennej rzeczypospolitej bo wy robiliscie gorsze rzeczy kompletnie niszczac polsko-litewska kulture laudy. szkoda, ze moja babcia juz nie zyje, bo tym sie jej zapytal jak jej dziadek (litewskojezyczny litwin) i jej maz (litewskojezyczny litwin z litewskim imieniem i nazwiskiem) byli traktowani. czasy 1919-1939 byly czasami kiedy w europie panowaly niedemokratyczne dyktatury i rzady byly nastawione bardzo nacjonalistycznie i szowinistycznie. dzisiaj tylko litwa w calym cywilizowanym swiecie zachowuje sie jakby dalej byl rok 1930. sam dar karta mowiles, ze twoi przodkowie przeszli na jezyk litewski w XIX wieku. czyli, ze ich ojcowie czuli sie litwinami mowiac w domach po polsku i dopiero ich dzieci nauczyly sie jezyka litewskiego. to znaczy, ze to bylo ok, ze twoi przodkowie mowili tylko po polsku i dalej czuli sie litwinami ale dzisiejsci litwini, ktorzy mowia po polsku powinni byc przesladowani... dziwna masz mentalnosc dar karta.
#20 Czylowieku jeszcze raz muwie
Czylowieku jeszcze raz muwie uspokuiszie. Na Litwie nik ni kogo za toscamoszcz narodowau nie pszeszleduje. A to zhe litwini zmienili swaujau kulture to byl proces naturalny bez zhadnych eksesuw. Kto ksziau bycz polakiem to on i byl i teras jest polakiem.
A teras popaczmi na okupowanau czenszcz Litwy jeszcze ras. Polakuw tyle tyle mieszka zhyduw tyle tyle mieszka biaorusuw tyle tyle i na koncu litwinuw barzo nie duzho. A teras pytanie a gdzhie sau polsko jendzyczni litwini? A ich niema. O tym i jest mowa zhe takiego pojenczia jak polsko jendzyczny litwin nie bylo. Bylo tak jezheli cziebie reprezentuje polska kultura to jestesz polakiem. To jest podstawowa zasada ideologii jednostek polyticznych (dzhewo sluowniku Webstera). A historia jest otym jak Polska za jednym zamachem polsko jendzycznych litwinuw na podstawie polskeii kultury zrobyla polakami.
#21 Tego się bałem, Dar
Tego się bałem, Dar Karta.
Ziemia, rozumiem, ale język i tylko tyle?
Dlatego odrzuciliście wszystko, całą tradycję rzeczpospolitej, z powodu języka?
Dlatego szlachtę, oraz ludzi mówiących po polsku odarliście z możliwości bycia Litwinem? Zapałaliście do nich nienawiścią, bo nie chcieli od tak porzucić polskiego?
Co najgorsze, te dwie podstawy są pozbawione głębszych wartości.
Ziemia, to tylko rzecz, materialna. Język sam w sobie też nic nie znaczy, bo nawet najpiękniejsze słowa mogą być puste i nic nie znaczyć.
Nie mówię, że to są nic nie znaczące rzeczy, też są ważne. Ale gdzie są imponderabilia?!?
W sumie się wcześniej nie zastanawiałem, czym jest polskość. Ale tak na pierwsze co mi się kojarzy to:
1) Wierność hasłom "Bóg, honor i ojczyzna.
2) Jakby to powiedzieć, umiłowanie wolności, Rzeczypospolita była krajem, gdzie nie było despotów, ani wojen religijnych.
#22 Pierwszym meiiscu zhiemia na
Pierwszym meiiscu zhiemia na kturai jestem urodzony. Drugim meiiscu jendzyk zheby miecz poluonczienie jendzykowe z tau zhiemiau i pszodkami ktuzhy mieszkali na tai zhiemi. Te dwa zheczy sau potstawowe i diszeiiszy naratyw toscamoszczi litewskeii i opieraszie ote dwa zheczy.
#23 Dar karta. A tak z
Dar karta.
A tak z ciekawości, czym jest dla Ciebie "litewskość"?
#24 O Pilsudskim Zheligowskim i
O Pilsudskim Zheligowskim i innych mozhna powiedzhiecz tak. Pochodzenia litewskiego wychowania polskiego. I skutek tego zhe oni byli wychowani polskeii oszwiaty oni staliszie polakami. Mozhna tak powiedzhiecz czystai krfi.
#25 Dar - Karta : Otóż chodzi
Dar - Karta : Otóż chodzi właśnie o owo pojęcie tożsamości litewskiej . Według Piłsudskiego i Żeligowskiego, według A. Mickiewicza , można było być Litwinem i Polakiem jednocześnie. Jedna tożsamość nie wykluczała drugiej . Według Nowolitwinów (twoich współplemieńców) tak nie jest . Trzeba wybierać. Już ponad wiek temu podzieliliście Litwinów , wywołaliście konflikt którego konsekwencje trwają do dziś.
#26 Pilsudski z Zhelegowskim jak
Pilsudski z Zhelegowskim jak i inni byli polakami i do Litwy oni nie mieli zhadnych uczucz. Kedy Zheligowski na okupowanai czenszczi Litwy zauozhyl panstwo Litwy Szrodkowai to on zadeklarowau zhe to panstwo bendze kultury polskeii to znaczy litewskoszcz bendzhie pszeszledowana no tak i bylo. Mowy i takiego zrozumienia jak polsko jendzyczna litewskoszcz nie bylo. Polacy na okupowanai czenszczi litwy swoje psy nazywali litwinami (zhriudluo Vilniaus Golgota 1930 roku). Historii nie daszie oszukacz Pilsudski z Zheligowskim jak i inni byli polakami.
#27 giesmynas co z tym zeligowskim?
giesmynas czy aby napewno zeligowski nie byl proszony na litwe? zeligowski byl litwinem podobnie jak pilsudski. oni chcieli by litwa byla dalej tak jak przed rozbiorami czescia rzeczypospolitej obojgu narodow. mieszkancy wilna ta wizja odrodzonej rzeczypospolitej polski i litwy karmili sie przez ponad sto lat. potem przyszli tam litwini z polnocy i powiedzieli im, ze wola mieszkancow stolicy litwy sie nie liczy. jakbys sie czul giesmynas gdybys byl litewskim patriota. twoi dziadowie walczyli w powstaniach, gdybys marzyl o odrodzeniu sie rzeczypospolitej litwy i polski, a tu nagle przyszedlby do twojego miasta ktos, kto by ci powiedzial, ze nie jestes litwinem, bo mowisz tylko jezykiem, ktory byl jezykiem litwy przez stulecia, i ze teraz litwa bedzie tylko litewskojezyczna i odgrodzi sie od korony granica. nie dziw sie, ze ci litwini mieszkancy wilna witali zeligowskiego jak zbawce. powiedz giesmynas, czy w walkach na litwie mieszkancy wilna staneli po stronie litwy czy litwy srodkowej? po ktorej stronie staneli litwini z wilna? to jak mozesz wejscie zeligowskiego uwazac za okupacje?
#28 " zeligowski byl litwinem
" zeligowski byl litwinem podobnie jak pilsudski. oni chcieli by litwa byla dalej tak jak przed rozbiorami czescia rzeczypospolitej obojgu narodow" to jest sluodkie klamstwo. Polacy okupowali tau czenszcz Litwy i po inkorporowaniu do Polski wytempili imie Litwy z Litwy a to znaczy zhe ani Pilsudskiemu ani Zheligowskiemu jak i innym polakom nie zalezhalo na Litwie i na toscamoszczi litewskeii.
#29 dar karta i giesmynas
giesmynas i dar karta przestancie sie wstydzic swojej kultury. przez stulecia elita litewska mowila po polsku i miala podobna kulture (chociaz przeciez tak odmienna) jak polacy w koronie. popatrzcie na czechy, czeskie elity tez mowily tylko po niemiecku i jakos czeski tak bardzo sie odrodzil, ze nawet liwini chcac sprawic, ze ich ortografia byla jak najodleglejsza od tradycyjnej polskiej ortografii, przyjeli kilka czeskich znakow graficznych. jezyk polski byl jezykiem urzedowym litwy. wiekszosc litwinow wogole nawet nie znala jezyka litewskiego (tak jak twoi pradziadkowie dar karta) i nie przeszkadzalo im czuc sie tylko litwinami. POLSKOJEZYCZNI LITWINI NA LITWIE MOWIA INNYM DIALEKTEM NIZ POLACY W POLSCE, MAJA INNE TRADYCJE, INNA MENTALNOSC I OCZYWISCIE INNE DOSWIADCZENIA ZBIOROWE NIZ POLACY W POLSCE. ICH KULTURA TO POLSKO JEZYCZNA KULTURA LITWESKA A NIE POLSKA. nie mozecie tych polskojezycznych litwinow trzymac jako zakladnikow historii. oni nie sa odpowiedzialni za wydazenia sprzed ponad 90ciu lat. jak stare suki jeczycie o zajeciu wilna przez zeligowskiego. to nie byla wojna miedzy polska, a litwa ale zmagania litwinow o dwie, rozne koncepcje przyszlosci litwy. litwy, ktora przez 123 lata byla czescia imperium rosyjskiego. to przeciez nowolitwini zaczeli wmawiac litwinom wilna, ze nie sa litwinami, bo nie mowia po litewsku. wyobrazcie sobie zeby ktos angielskojezycznym irlandczykom powiedzial, ze nie sa irlandczykami bo nie mowia w irlandzkim gealic.
#30 " to nie byla wojna miedzy
" to nie byla wojna miedzy polska, a litwa ale zmagania litwinow o dwie, rozne koncepcje przyszlosci litwy. " a jednak druga koncepcia Litwa byla Polska anie Litwa. Zhiligowski Pilsudski i inni jusz byli polakami ktuzhym na Litwie nie zalezhalo jak i nie zalezhalo na toscamoszczi litewskeii to byl oczywiszczie skutek polskeii oszwiaty na Litwie. To jak widzhimi jest tylko jedna koncepcia litewskoszczi. Litewska.
#31 Wstret i tyla..
Co wy mi z tym waszym Pilduskim wyjezdzacie? A ten, jak mu tam...Zeligoski. Weszli se na Lietuve z butami, nieproszeni. Wypanoszyli sie na cudzej ziemi, a teraz to ...bohaterowie. A figa z maslem!
#32 w koncu cie rozumiem dar karta
wiem czemu wy litwini jestescie tacy jacy jestescie. wy nie macie tak naprawde pretensji do polakow. wy macie pretensje do samych siebie za to, ze wy sladem litewskich elit przejeliscie polski jezyk i kulture. nie miejcie do nas o to pretensje. fajnie, ze twoi przodkowie w odpowiedzi na szykany rosyjskiego zaborcy zabrali sie za nauke dawno zapomnianego przez nich jezyka. chwala im za to, ze od litwinow klajpedzkich przemycali litewskojezyczne ksiazki. zaraz po tym, kazdy litwin poczuwal sie do tego, by sobie udowodnic, ze jest litwinem, a nie polakiem. ok, rumiemy. jestes litwinem, a nie polakiem. dlatego piszesz zle po polsku, by nikt bron boze nie podejzewal cie o bycie polakiem. ok, to tez pojmujemy.
teraz popatrz na was dzielnych litwinow: ze swojej spolecznosci wykluczyliscie tych litwinow, ktorzy mowili tylko po polsku. stworzyliscie kraj, oparty na nienawisci i przekrecaniu historii. wielka czesc litwinow nic nie chciala miec wspolnego z waszym nowym krajem. wielu litwinow dalej dzialalo na rzecz rzeczypospolitej. nawet litewskojezyczni litwini w rejonie klajpedy (memel lithaunians), ktorzy drukowali twojemu pra pradziadkowi ksiazki nic nie chcieli miec wspolnego z waszym nienawistnym krajem. to fajnie, ze przez statnie sto pare lat tak ciezko pracujecie nad odbudowa swojej tozsamosci, szkoda tylko, ze chcecie te tozsamosc zbudowac na klamstwach i nienawisci
#33 Pretenzyja jest ta zhe polacy
Pretenzyja jest ta zhe polacy na postawie polskeii kultury zaczeli na Litwie budowacz polskau toscamoszcz i to wywowalo zmiane kultury u litwinuw a ideologicznym napendem tego procesu mozhna nazwacz A.Mickiewicza. O tak i nie inaczai.
#34 Moniko nie znaczie
Moniko nie znaczie litewskiego jendzyka a to znaczy zhe jesteszczie nie kompetentnym kritikiem twurczoszczi A.Mickiewicza. A Gendzelis pisze otym jak A.Mickiewicz wypowiedzhiauszie otym jak Litwa kedysz byla taka duzha a potem stalaszie taka mala. A.Mickiewicz wypowiadauszie jak on to widzhiau. On muwiui otym zhe litwini byli dobrym narodem i dawali ruzhnym kulturom budowatszie na Litwie kture pochlaniacz litwinuw. Ja miszle zhe to mozhna diszie powiedzhiecz i o polskeii kultuzhe na Litwie. O tak moja droga Moniko. I jeszcze ja was wszyskich liubie i zhycze wam powodzenia.
#35 Czy Litwa dąży w stronę
Czy Litwa dąży w stronę "Apartheidu"?
Czy w Republice Litewskiej przestrzega się prawa, jeśliby nawet było kulawe? Oczywiście. Szczególnie, że dostosowuje się je tylko dla potrzeb i zysków gości: bałto-litewskich osadników, nie polsko-litewskiej autochtonicznej większości.
Jan Mincewicz, twórca zespołu pieśni
i tańca Wileńszczyzna.
Fot. Kurier Wileński.
Problem leży również w tym jak i wobec kogo wygląda jego stosowanie w praktyce. Pisząc "polsko-litewska autochtoniczna większość" należy wyraźnie zaznaczyć, że chodzi o ludzi takich jak Adam Mickiewicz oraz Józef Piłsudski, nie Tomas Venclova. Publikujemy nierozpowszechniany wcześniej referat pana Jana Mincewicza, wicemera Wilna poruszający kwestię dyskryminacji Polaków na Wileńszczyźnie, w 60-70 procentach etnicznie polskiej. Ten polityk i jednocześnie aktywny działacz polskiej kultury kresowej wystąpił z odważnym tekstem poruszającym wspomniany temat. Tę odwagę wypada podkreślić – Mincewicz ma trochę więcej do stracenia niż marszałek sejmu Bronisław Komorowski i senatu Bogdan Borusewicz. Nota bene aktywność obu marszałków, pochodzących również z Wileńszczyzny w obronie ich ziomków jest zapewne tak „tajna”, że aż trudna do zauważenia.
Wspomniany referat został wygłoszony 3 i 4 grudnia 2009 roku w Wilnie, podczas konferencji zatytułowanej Europejskie standardy ochrony mniejszości narodowych i etnicznych. Problemy związane ze stosowaną przez Litwinów dyskryminacją Mincewicz podaje na konkretnych przykładach. Czytając wspomniany referat trudno jest pisać językiem łagodnym, pozbawionym negatywnych emocji. Wyrażamy tylko nadzieję, że Jan Mincewicz przez naszą publikację tekstu jego autorstwa nie narazi się na większe problemy spowodowane litewską dyskryminacją. W ostatnim czasie nacjonaliści litewscy podali Waldemara Tomaszewskiego, polskiego europosła z Litwy do sądu o „zniesławienie państwa litewskiego”. Zarzut jest oczywiście wyssany z palca. To jednak ilustruje, że nasze obawy względem potencjalnych kłopotów Jana Mincewicza są uzasadnione.
Sytuacja mniejszości polskiej na Litwie po 20 latach niepodległości Państwa Litewskiego
Jan Mincewicz
Przed 20 laty Republika Litewska odzyskała niepodległość. W 2000 roku ratyfikowała Konwencję o Ochronie Mniejszości Narodowych. W 2005 została członkiem Unii Europejskiej. Od dwóch dziesięcioleci Litwa rządzi się według własnego uznania i nikt nie ingeruje w jej suwerenność. Na zasadzie wahadłowej rząd w państwie sprawują na zmianę konserwatyści i lewica. Jednak stosunek władz państwowych do potrzeb społeczności polskiej jest wciąż negatywny i niezmienny niezależnie od partii, która wygrała wybory. Po 20 latach niepodległości założenia wspomnianej konwencji nie są przestrzegane w różnych dziedzinach życia społecznego, zaś prawa i możliwości przedstawicieli mniejszości narodowych na Litwie są w rażącej sprzeczności zarówno z duchem i literą Konwencji, jak też z praktyką stosowaną w krajach Europy.
Jednym z najbardziej niepodważalnych praw człowieka jest prawo własności. W sytuacji mieszkańców Wileńszczyzny to przede wszystkim prawo własności na ziemię. Jak wygląda zwrot ziemi Polakom, mieszkańcom Wileńszczyzny dziś w porównaniu ze znaną skandaliczną sytuacją przed 10 czy 15 laty? Ano, tak samo. Wtenczas, gdy w innych rejonach na Litwie proces reprywatyzacji ziemi jest dawno ukończony, w rejonie wileńskim zwrot ziemi z wielkim trudem posunął się zaledwie do nieco ponad 70 procent, (ale to włączając również przybyszy z innych rejonów). W samym Wilnie ziemi zwrócono zaledwie 14%. Natomiast ziemię w Wilnie, jak również pod Wilnem, hojnie rozdano różnym prominentom, poczynając od marszałka Sejmu poprzez różnych sygnatariuszy, zesłańców itp. O co chodzi?
Spójrzmy na intensywne zabiegi władz litewskich w kierunku wywłaszczania polskich rolników. Najpierw 24.04.1996, Sejm przyjął ustawę o Rozszerzeniu Granic Wilna. Zgodnie z założeniami tej Ustawy do obszarów Wilna włączono 10,5 tys. ha Wileńskiej ziemi odbierając ją od podwileńskich rolników. Gdy tego było mało, wymyślono kolejny podły manewr w celu wywłaszczenia mieszkańców podwileńskich. Mianowicie poczyniono perfidny krok otwierający szeroko drogę osadnictwu. W 1997 roku przyjęto ustawę o przenoszeniu ziemi, w myśl której rolnicy z głębokiej Litwy mają prawo należącą im ziemię otrzymać nie tam, gdzie dotychczas mieszkali, lecz w dowolnym miejscu Litwy (czyli na Wileńszczyźnie, bo o to chodziło twórcom tych zaborczych przepisów). Zgodnie z tą ustawą ziemię podwileńską zamiast zwrócić prawowitym mieszkańcom, masowo przydzielano przybyszom z najdalszych zakątków Litwy. A ponieważ nieżyzna ziemia podwileńska posiada niższą kategorię, to zamiast posiadanych 5 ha ziemi w oddalonym rejonie, tu pod Wilnem przybyszom hojnie przydzielano po 30 ha i więcej. Tak pod Wilnem wyrosły całe nowe osiedla litewskie, a skład narodowościowy terenów podwileńskich za te lata drastycznie się zmienił.
Tryb zwrotu ziemi dobitnie może zilustrować następujący konkretny przykład. Mieszkaniec Waki Trockiej pod Wilnem, Stanisław Czajkowski, przez 17 lat ubiegał się o zwrot swojej ojcowizny. Najpierw dokumentów w języku polskim jemu nie uznawano. Potem ksiądz Litwin wydając mu wyciąg z kościelnych ksiąg metrycznych nie wskazał daty urodzenia, lecz tylko rok, przez co sąd po jakimś czasie dokument ten odrzucił. Następnie w ciągu 17 lat wymyślano mu różne inne utrudnienia. Przeszedł 8 rozpraw sądowych, ciągle nie mogąc udowodnić, że jest synem swego ojca. Dziś schorowany, doprowadzony do ruiny niemal 80-letni spadkobierca ma już udowodnione swoje prawo na ziemię. Tylko, że ziemia pod jego oknem dawno została przydzielona komu innemu, do kogo nigdy nie należała. Została mu najgorsza w rejonie ziemia aż koło Podbrzezia, gdzie według słów mieszkańców tylko „bagna, krzaki, nieużytki”. Nie ma wyboru. Złożył przed rokiem podanie chociaż na te nieużytki. Minął rok. Jak na razie podanie nadal czytają muchy w szufladzie biurowej.
Drugim, nie mniej ważnym problemem społeczności polskiej na Litwie jest szkolnictwo. Tu aż roi się od wszelkiego rodzaju naruszeń. To przede wszystkim niejednakowe podporządkowanie szkół polskich i litewskich w zależności od narodowości uczących się w nich dzieci. Takie zróżnicowanie istnieje w rejonie wileńskim, gdzie Polacy stanowią 79 procent. W tych rejonach szkoły mniejszości narodowych należą, jak i powinno być, do samorządów. Skromne budżety samorządów powodują nędzną wegetację tych szkół. Zaś szkoły z litewskim językiem nauczania do samorządów nie należą. Te szkoły litewskie, niczym święte krowy, posiadają odrębny status i pomijając samorządy, należą bezpośrednio do struktur rządowych. One są znacznie lepiej wyposażone, dla nich buduje się ekskluzywne budynki szkolne znacznie przekraczające zapotrzebowanie, im przeznacza się więcej autobusów szkolnych, otrzymują więcej środków finansowych od rządu, są na wszelkie sposoby pieszczone i otaczane opieką. Taka dyskryminacja jest w rażącej sprzeczności nie tylko z Konwencją Praw Człowieka, już nie mówiąc o elementarnej ludzkiej uczciwości. Takiej nierówności nie znajdziemy w żadnym cywilizowanym kraju.
Dziś na Litwie likwiduje się powiaty. Instytucje dotychczas podlegające powiatom, przekazuje się samorządom. Zdawałoby się wreszcie samo życie położy kres tej dyskryminacji. Ależ nie! Rząd za wszelką cenę usiłuje tę dyskryminację zachować. Nie bacząc na kryzys w państwie, tworzy się specjalny dodatkowy departament przy Ministerstwie Oświaty, który te szkoły będzie hołubić i pieścić. Dla nich żaden kryzys nie jest groźny.
Systematycznie rząd przyjmuje długofalowe plany pod zakamuflowaną nazwą „Plan Rozwoju Szkolnictwa Litwy Wschodniej”. Bardzo szlachetny tytuł. Szkopuł jednak w tym, że jest to plan budownictwa, remontów i wyposażenia tylko szkól litewskich. Obecnie świeżo zatwierdzono taki kolejny plan na lata 2009-2012. Zgodnie z uchwałą, rząd przeznacza 43 miliony litów na budownictwo nowych szkół litewskich w Majszagole (15 mln.), Rudominie, Lawaryszkach i Jęczmieniszkach (rejon wileński) oraz infrastruktury szkół litewskich w Grygiszkach (rejon trocki) i Solecznikach. Na tym dotacje dla szkół litewskich się nie kończą.
358 tys. przydzielono na renowację litewskiego przedszkola w Majszagole, 553 tys. – w Rudominie, 408 tys. – w Pogirach, 553 tys. na dodatkowe uposażenie litewskiego przedszkola w Mickunach. A propos przedszkola w Mickunach. W działającym w Mickunach i tak dobrze wyposażonym litewskim przedszkolu uporczywie w ciągu 20 lat nie tworzy się polskiej grupy, mimo zgłaszania podań od rodziców. Polskiego przedszkola w Mickunach dotychczas wcale nie ma, a w działającym dla Polaków stale „nie ma miejsca”. A weźmy na przykład Marijampol, gdzie Polacy stanowią 80% mieszkańców i gdzie dotychczas była tylko szkoła litewska i polskie dzieci były zmuszone uczyć się po litewsku. Tam w roku bieżącym mimo trudnej sytuacji kryzysowej samorząd rejonu wileńskiego przy wsparciu Wspólnoty Polskiej wybudował szkółkę, na którą rządowy Państwowy Program Inwestycyjny, tak hojnie fundujący litewskie szkolnictwo, tu nie dał ani centa.
Dążąc do likwidacji polskiego szkolnictwa rząd Litwy podejmuje coraz nowe przedsięwzięcia. Jednym z nich jest wprowadzenie obligatoryjnej normy uczniów w klasach, poniżej której założyciel szkoły (samorząd) nie ma prawa klasy utrzymywać. Nie zważa się na to, że dzieci miejscowości podwileńskich dzielą się na trzy językowe grupy (litewski, polski i rosyjski) i normy im muszą być trzykrotnie mniejsze. Natomiast na podstawie wspomnianej uchwały rządowej przedstawiciel rządu regularnie podaje do sądu samorząd rejonu wileńskiego za nieprzestrzeganie tej dyskryminacyjnej uchwały. Na dzień dzisiejszy zgodnie z tą uchwałą w rejonie wileńskim musiano by zamknąć 107 klas, które nie odpowiadają wymogom uchwały. To oznaczałoby zlikwidowanie polskiego szkolnictwa w rejonie.
Koszyczek ucznia dla szkół polskich na Wileńszczyżnie od września jest indeksowany tylko o 15%, co nie pokrywa dodatkowych potrzeb tych szkół. Żeby było śmieszniej, litewskie szkoły na terenie Wileńszczyzny również dostają 10%-owy dodatek, chociaż nie mają ani więcej przedmiotów, ani dodatkowych podręczników czy nauczycieli.
I to jest sprzeczne nie tylko z 12 artykułem Konwencji, w którym zapisano: Strony zobowiązują się stworzyć jednakowe możliwości osobom należącym do mniejszości narodowych zdobyć wykształcenie na wszystkich poziomach nauczania, lecz sprzeczne również ze zdrowym rozsądkiem i elementarną uczciwością.
W innych krajach europejskich sytuacja prawna uczniów szkół mniejszości narodowych jest całkiem inna. Przed rokiem Administracja naczelnika Powiatu Wileńskiego wraz z Ministerstwem Oświaty zorganizowały podróż metodyczną „Przodujące doświadczenie krajów Unii Europejskiej w organizowaniu oświaty mniejszości narodowych”. Zwiedziliśmy Polskę, Czechy i Francję. Cośmy zobaczyli?
W Polsce „koszyczek ucznia” w szkołach litewskich jest zwiększony o 50, 100 i nawet 150 procent w zależności od miejscowości i liczby uczniów w szkole. Gdy na Litwie w polskich szkołach zniesiono egzamin z języka ojczystego, tam język litewski na maturze jest obowiązkowy. Udaliśmy się do województwa opolskiego, gdzie są szkoły dla mniejszości niemieckiej. W tej szkole również obowiązkowe egzaminy są zarówno z języka państwowego, jak też z ojczystego niemieckiego. Poza tym, egzaminy maturalne z innych przedmiotów, w tej liczbie z matematyki, abiturienci składają w trybie obowiązkowym w języku, w jakim się uczyli, czyli po niemiecku. To samo widzieliśmy w innych odwiedzanych państwach. Na przykład w Strasburgu (Francja) w szkole dla mniejszości niemieckiej abiturienci składają zarówno państwowy język francuski, jak też obowiązkowo język niemiecki, zaś wszystkie pozostałe egzaminy składają po niemiecku. Tak samo wygląda sytuacja w Niemczech w szkołach dla mniejszości duńskiej, w szkołach włoskich w Austrii, w szkołach węgierskich w Słowacji, w szkołach szwedzkich w Finlandii i praktycznie we wszystkich krajach różnojęzycznej Europy. Poza tym, w szkołach w Polsce poczynając od klasy 7 nie dopuszcza się łączenia klas, niezależnie od ilości uczniów. Nauczycielom zaś wykładającym przedmioty w języku mniejszości narodowej wypłaca się dodatek w wysokości 20% do otrzymywanego wynagrodzenia.
W krajach Europy wyraźnie zauważa się wzrost liczebności szkół mniejszości narodowych. Na przykład, w województwie opolskim w Polsce w roku 1993 były 24 niemieckie szkoły podstawowe, zaś w 2006 – już 186. W roku 2001 były 34 gimnazja, zaś 2007 – 57. Ten wzrost jest szczególnie widoczny na przykładzie przedszkoli: w 2004 r. było tam 14 niemieckich przedszkoli z 410 dzieci, obecnie zaś jest 51 przedszkole, do których uczęszcza 1242 dzieci. Rośnie prestiż i popularność szkół mniejszości narodowych w różnych krajach Europy i świata, zwłaszcza gdzie są skupiska mniejszości narodowych. Zaś rządy tych krajów udzielają wszechstronnej pomocy i stwarzają jak najlepsze warunki dla rozwoju i działalności szkół mniejszości narodowych – nie dążąc do ich asymilacji, jak to się dzieje na różne sposoby u nas na Litwie ze strony Ministerstwa Oświaty i rządu.
Przytoczę tu jeszcze taki dość pikantny szczegół nieźle ilustrujący panującą u nas demokrację i tolerancję. Po powrocie ze wspomnianej wyprawy zorganizowano w dniach 29-30 listopada 2007 r. międzynarodową konferencję pt. „Oświata w środowisku wielokulturowym w wymiarach europejskich”. W ciągu dwóch dni wygłoszono około 20 referatów, w tej liczbie również mój. Nie kryję, że moje wystąpienie zabrzmiało dysonansem w stosunku do wypowiedzi organizatorów konferencji. Ale czyż nie po to organizuje się konferencje, aby tam wypowiadano różne zdania? Niestety. Jako pokłosie konferencji wydano zbiór referatów i wypowiedzi niemal stenograficznie odtwarzających przebieg konferencji. Tylko, oczywiście, mego referatu tam się nie okazało, ponieważ tam zostało wyrażone odmienne zdanie. Czyż nie wybitny przykład „tolerancji i demokracji” w litewskim wydaniu?
Absolwenci szkół z polskim językiem nauczania swobodnie wstępują na litewskie uczelnie wyższe i świetnie tam dają sobie radę. Z każdym rokiem coraz więcej absolwentów szkół polskich wstępuje na wyższe uczelnie. W roku 2006 spośród 1155 absolwentów na wyższe uczelnie wstąpiło 1062, co stanowi 68,3%. Zaś w roku 2008 na wyższe uczelnie wstąpiło 79,6% absolwentów szkół polskich. Ten wskaźnik jest znacznie wyższy od przeciętnego w skali całej Litwy.
Jeszcze jeden nabrzmiały problem, którego dawno nie musiałoby być. W ciągu wielu lat ubiegaliśmy się o zawarcie porozumienia w kwestii wzajemnej uznawalności dyplomów wyższych uczelni. Wreszcie w 2005 r. podpisano międzynarodową polsko – litewską umowę i dołączono wykaz uczelni, których dyplomy w obu krajach są uznawane bez nostryfikacji. I co? Ano umowa została bezużytecznym papierem. Dyplomów ukończonych po 2005 r. w Polsce uczelni, wymienionych we wspomnianej umowie, na Litwie nadal się nie uznaje, żąda się nostryfikacji, a w trakcie tej ostatniej – odrzuca się.
Kilka słów dotyczących innych kwestii
Artykuł 11 Konwencji głosi: strony zobowiązują się do uznawania praw należących do mniejszości narodowej do używania swego imienia i nazwiska w języku mniejszości oraz prawo do tego, aby one były oficjalnie uznawane. Wbrew tym założeniom mieszkańcy innych narodowości na Litwie nie mogą swoich nazwisk i imion używać w oryginalnej wersji, lecz tylko w wersji zlitewszczonej. Nawet w słowie Anna nie mogą napisać dwóch liter „n”, lecz muszą pisać „Ana”, co po litewsku znaczy „tamta” i jest obraźliwe dla osoby. Nie mówiąc już o pisaniu innych liter w imionach i nazwiskach.
Ostatnio przyjętego oznaczenia Sądu Konstytucyjnego o możliwości zapisania nazwiska w oryginalnej wersji na osobnej kartce w dowodzie, inaczej niż kpiną nazwać nie można.
W artykule 10 Konwencji zapisano: Strony zobowiązują się uznać prawo każdej osoby należącej do mniejszości narodowej swobodnie i nieskrępowanie, prywatnie i publicznie, ustnie i pisemnie używać języka swojej mniejszości, (...) stworzyć warunki do używania języka mniejszości w obcowaniu w urzędach z władzami administracyjnymi. Zaś artykuł 11 głosi: Strony (...) usiłują też robić w języku mniejszości napisy tradycyjnych nazw mniejszości, ulic oraz innych nazw topograficznych. U nas zaś kartek wyborczych podczas głosowania nie wolno wydrukować dla ludzi (zwłaszcza w podeszłym wieku) w języku mniejszości, w wyniku czego naruszane są prawa wyborcze mniejszości narodowych.
Co zaś dotyczy ewentualnie napisów w języku mniejszości, to w przyjętym w dniu 30 stycznia 2009 r. orzeczeniu Najwyższy Sąd Administracyjny jeszcze raz stwierdził niedopuszczalność obok napisów litewskich umieszczania napisów z nazwami ulic, bądź innych napisów w języku mniejszości, nawet w rejonie solecznickim, gdzie Polacy stanowią 80% ludności. Wszystkie napisy muszą być tylko i jedynie po litewsku. Sąd wyjaśnił również, że artykuły 4 i 5 aktualnie obowiązującej litewskiej Ustawy o Mniejszościach Narodowych, dotyczące używania języka, nie mają mocy prawnej, a założenia ratyfikowanej przez Litwę Konwencji posiadają jedynie charakter doradczy. Za nieposłuszeństwo dyrektor administracji samorządu rejonu solecznickiego za umieszczenie polskich napisów obok litewskich został ukarany grzywną.
O respektowanie praw europejskich Polacy na Litwie walczą od 20 lat. Wielokrotnie zwracaliśmy się o różnych europejskich i międzynarodowych organizacji, zawsze jednak bezskutecznie. Europa uporczywie nie chce nas słyszeć.
#36 "Wileńskiej ziemi odbierając
"Wileńskiej ziemi odbierając ją" okazujeszie zhe to jest zhiemia Wilenska a nie zhiemia Wilenskiego rajonu. Mozhe zhiemia Wilenska jakimsz panstwem suwerennym?
#37 Czy Litwa dąży w stronę
Czy Litwa dąży w stronę "Apartheidu"?
Czy w Republice Litewskiej przestrzega się prawa, jeśliby nawet było kulawe? Oczywiście. Szczególnie, że dostosowuje się je tylko dla potrzeb i zysków gości: bałto-litewskich osadników, nie polsko-litewskiej autochtonicznej większości.
Problem leży również w tym jak i wobec kogo wygląda jego stosowanie w praktyce. Pisząc "polsko-litewska autochtoniczna większość" należy wyraźnie zaznaczyć, że chodzi o ludzi takich jak Adam Mickiewicz oraz Józef Piłsudski, nie Tomas Venclova. Publikujemy nierozpowszechniany wcześniej referat pana Jana Mincewicza, wicemera Wilna poruszający kwestię dyskryminacji Polaków na Wileńszczyźnie, w 60-70 procentach etnicznie polskiej. Ten polityk i jednocześnie aktywny działacz polskiej kultury kresowej wystąpił z odważnym tekstem poruszającym wspomniany temat. Tę odwagę wypada podkreślić – Mincewicz ma trochę więcej do stracenia niż marszałek sejmu Bronisław Komorowski i senatu Bogdan Borusewicz. Nota bene aktywność obu marszałków, pochodzących również z Wileńszczyzny w obronie ich ziomków jest zapewne tak „tajna”, że aż trudna do zauważenia.
Wspomniany referat został wygłoszony 3 i 4 grudnia 2009 roku w Wilnie, podczas konferencji zatytułowanej Europejskie standardy ochrony mniejszości narodowych i etnicznych. Problemy związane ze stosowaną przez Litwinów dyskryminacją Mincewicz podaje na konkretnych przykładach. Czytając wspomniany referat trudno jest pisać językiem łagodnym, pozbawionym negatywnych emocji. Wyrażamy tylko nadzieję, że Jan Mincewicz przez naszą publikację tekstu jego autorstwa nie narazi się na większe problemy spowodowane litewską dyskryminacją. W ostatnim czasie nacjonaliści litewscy podali Waldemara Tomaszewskiego, polskiego europosła z Litwy do sądu o „zniesławienie państwa litewskiego”. Zarzut jest oczywiście wyssany z palca. To jednak ilustruje, że nasze obawy względem potencjalnych kłopotów Jana Mincewicza są uzasadnione.
Sytuacja mniejszości polskiej na Litwie po 20 latach niepodległości Państwa Litewskiego
Jan Mincewicz
Przed 20 laty Republika Litewska odzyskała niepodległość. W 2000 roku ratyfikowała Konwencję o Ochronie Mniejszości Narodowych. W 2005 została członkiem Unii Europejskiej. Od dwóch dziesięcioleci Litwa rządzi się według własnego uznania i nikt nie ingeruje w jej suwerenność. Na zasadzie wahadłowej rząd w państwie sprawują na zmianę konserwatyści i lewica. Jednak stosunek władz państwowych do potrzeb społeczności polskiej jest wciąż negatywny i niezmienny niezależnie od partii, która wygrała wybory. Po 20 latach niepodległości założenia wspomnianej konwencji nie są przestrzegane w różnych dziedzinach życia społecznego, zaś prawa i możliwości przedstawicieli mniejszości narodowych na Litwie są w rażącej sprzeczności zarówno z duchem i literą Konwencji, jak też z praktyką stosowaną w krajach Europy.
Jednym z najbardziej niepodważalnych praw człowieka jest prawo własności. W sytuacji mieszkańców Wileńszczyzny to przede wszystkim prawo własności na ziemię. Jak wygląda zwrot ziemi Polakom, mieszkańcom Wileńszczyzny dziś w porównaniu ze znaną skandaliczną sytuacją przed 10 czy 15 laty? Ano, tak samo. Wtenczas, gdy w innych rejonach na Litwie proces reprywatyzacji ziemi jest dawno ukończony, w rejonie wileńskim zwrot ziemi z wielkim trudem posunął się zaledwie do nieco ponad 70 procent, (ale to włączając również przybyszy z innych rejonów). W samym Wilnie ziemi zwrócono zaledwie 14%. Natomiast ziemię w Wilnie, jak również pod Wilnem, hojnie rozdano różnym prominentom, poczynając od marszałka Sejmu poprzez różnych sygnatariuszy, zesłańców itp. O co chodzi?
Spójrzmy na intensywne zabiegi władz litewskich w kierunku wywłaszczania polskich rolników. Najpierw 24.04.1996, Sejm przyjął ustawę o Rozszerzeniu Granic Wilna. Zgodnie z założeniami tej Ustawy do obszarów Wilna włączono 10,5 tys. ha Wileńskiej ziemi odbierając ją od podwileńskich rolników. Gdy tego było mało, wymyślono kolejny podły manewr w celu wywłaszczenia mieszkańców podwileńskich. Mianowicie poczyniono perfidny krok otwierający szeroko drogę osadnictwu. W 1997 roku przyjęto ustawę o przenoszeniu ziemi, w myśl której rolnicy z głębokiej Litwy mają prawo należącą im ziemię otrzymać nie tam, gdzie dotychczas mieszkali, lecz w dowolnym miejscu Litwy (czyli na Wileńszczyźnie, bo o to chodziło twórcom tych zaborczych przepisów). Zgodnie z tą ustawą ziemię podwileńską zamiast zwrócić prawowitym mieszkańcom, masowo przydzielano przybyszom z najdalszych zakątków Litwy. A ponieważ nieżyzna ziemia podwileńska posiada niższą kategorię, to zamiast posiadanych 5 ha ziemi w oddalonym rejonie, tu pod Wilnem przybyszom hojnie przydzielano po 30 ha i więcej. Tak pod Wilnem wyrosły całe nowe osiedla litewskie, a skład narodowościowy terenów podwileńskich za te lata drastycznie się zmienił.
Tryb zwrotu ziemi dobitnie może zilustrować następujący konkretny przykład. Mieszkaniec Waki Trockiej pod Wilnem, Stanisław Czajkowski, przez 17 lat ubiegał się o zwrot swojej ojcowizny. Najpierw dokumentów w języku polskim jemu nie uznawano. Potem ksiądz Litwin wydając mu wyciąg z kościelnych ksiąg metrycznych nie wskazał daty urodzenia, lecz tylko rok, przez co sąd po jakimś czasie dokument ten odrzucił. Następnie w ciągu 17 lat wymyślano mu różne inne utrudnienia. Przeszedł 8 rozpraw sądowych, ciągle nie mogąc udowodnić, że jest synem swego ojca. Dziś schorowany, doprowadzony do ruiny niemal 80-letni spadkobierca ma już udowodnione swoje prawo na ziemię. Tylko, że ziemia pod jego oknem dawno została przydzielona komu innemu, do kogo nigdy nie należała. Została mu najgorsza w rejonie ziemia aż koło Podbrzezia, gdzie według słów mieszkańców tylko „bagna, krzaki, nieużytki”. Nie ma wyboru. Złożył przed rokiem podanie chociaż na te nieużytki. Minął rok. Jak na razie podanie nadal czytają muchy w szufladzie biurowej.
Drugim, nie mniej ważnym problemem społeczności polskiej na Litwie jest szkolnictwo. Tu aż roi się od wszelkiego rodzaju naruszeń. To przede wszystkim niejednakowe podporządkowanie szkół polskich i litewskich w zależności od narodowości uczących się w nich dzieci. Takie zróżnicowanie istnieje w rejonie wileńskim, gdzie Polacy stanowią 79 procent. W tych rejonach szkoły mniejszości narodowych należą, jak i powinno być, do samorządów. Skromne budżety samorządów powodują nędzną wegetację tych szkół. Zaś szkoły z litewskim językiem nauczania do samorządów nie należą. Te szkoły litewskie, niczym święte krowy, posiadają odrębny status i pomijając samorządy, należą bezpośrednio do struktur rządowych. One są znacznie lepiej wyposażone, dla nich buduje się ekskluzywne budynki szkolne znacznie przekraczające zapotrzebowanie, im przeznacza się więcej autobusów szkolnych, otrzymują więcej środków finansowych od rządu, są na wszelkie sposoby pieszczone i otaczane opieką. Taka dyskryminacja jest w rażącej sprzeczności nie tylko z Konwencją Praw Człowieka, już nie mówiąc o elementarnej ludzkiej uczciwości. Takiej nierówności nie znajdziemy w żadnym cywilizowanym kraju.
Dziś na Litwie likwiduje się powiaty. Instytucje dotychczas podlegające powiatom, przekazuje się samorządom. Zdawałoby się wreszcie samo życie położy kres tej dyskryminacji. Ależ nie! Rząd za wszelką cenę usiłuje tę dyskryminację zachować. Nie bacząc na kryzys w państwie, tworzy się specjalny dodatkowy departament przy Ministerstwie Oświaty, który te szkoły będzie hołubić i pieścić. Dla nich żaden kryzys nie jest groźny.
Systematycznie rząd przyjmuje długofalowe plany pod zakamuflowaną nazwą „Plan Rozwoju Szkolnictwa Litwy Wschodniej”. Bardzo szlachetny tytuł. Szkopuł jednak w tym, że jest to plan budownictwa, remontów i wyposażenia tylko szkól litewskich. Obecnie świeżo zatwierdzono taki kolejny plan na lata 2009-2012. Zgodnie z uchwałą, rząd przeznacza 43 miliony litów na budownictwo nowych szkół litewskich w Majszagole (15 mln.), Rudominie, Lawaryszkach i Jęczmieniszkach (rejon wileński) oraz infrastruktury szkół litewskich w Grygiszkach (rejon trocki) i Solecznikach. Na tym dotacje dla szkół litewskich się nie kończą.
358 tys. przydzielono na renowację litewskiego przedszkola w Majszagole, 553 tys. – w Rudominie, 408 tys. – w Pogirach, 553 tys. na dodatkowe uposażenie litewskiego przedszkola w Mickunach. A propos przedszkola w Mickunach. W działającym w Mickunach i tak dobrze wyposażonym litewskim przedszkolu uporczywie w ciągu 20 lat nie tworzy się polskiej grupy, mimo zgłaszania podań od rodziców. Polskiego przedszkola w Mickunach dotychczas wcale nie ma, a w działającym dla Polaków stale „nie ma miejsca”. A weźmy na przykład Marijampol, gdzie Polacy stanowią 80% mieszkańców i gdzie dotychczas była tylko szkoła litewska i polskie dzieci były zmuszone uczyć się po litewsku. Tam w roku bieżącym mimo trudnej sytuacji kryzysowej samorząd rejonu wileńskiego przy wsparciu Wspólnoty Polskiej wybudował szkółkę, na którą rządowy Państwowy Program Inwestycyjny, tak hojnie fundujący litewskie szkolnictwo, tu nie dał ani centa.
Dążąc do likwidacji polskiego szkolnictwa rząd Litwy podejmuje coraz nowe przedsięwzięcia. Jednym z nich jest wprowadzenie obligatoryjnej normy uczniów w klasach, poniżej której założyciel szkoły (samorząd) nie ma prawa klasy utrzymywać. Nie zważa się na to, że dzieci miejscowości podwileńskich dzielą się na trzy językowe grupy (litewski, polski i rosyjski) i normy im muszą być trzykrotnie mniejsze. Natomiast na podstawie wspomnianej uchwały rządowej przedstawiciel rządu regularnie podaje do sądu samorząd rejonu wileńskiego za nieprzestrzeganie tej dyskryminacyjnej uchwały. Na dzień dzisiejszy zgodnie z tą uchwałą w rejonie wileńskim musiano by zamknąć 107 klas, które nie odpowiadają wymogom uchwały. To oznaczałoby zlikwidowanie polskiego szkolnictwa w rejonie.
Koszyczek ucznia dla szkół polskich na Wileńszczyżnie od września jest indeksowany tylko o 15%, co nie pokrywa dodatkowych potrzeb tych szkół. Żeby było śmieszniej, litewskie szkoły na terenie Wileńszczyzny również dostają 10%-owy dodatek, chociaż nie mają ani więcej przedmiotów, ani dodatkowych podręczników czy nauczycieli.
I to jest sprzeczne nie tylko z 12 artykułem Konwencji, w którym zapisano: Strony zobowiązują się stworzyć jednakowe możliwości osobom należącym do mniejszości narodowych zdobyć wykształcenie na wszystkich poziomach nauczania, lecz sprzeczne również ze zdrowym rozsądkiem i elementarną uczciwością.
W innych krajach europejskich sytuacja prawna uczniów szkół mniejszości narodowych jest całkiem inna. Przed rokiem Administracja naczelnika Powiatu Wileńskiego wraz z Ministerstwem Oświaty zorganizowały podróż metodyczną „Przodujące doświadczenie krajów Unii Europejskiej w organizowaniu oświaty mniejszości narodowych”. Zwiedziliśmy Polskę, Czechy i Francję. Cośmy zobaczyli?
W Polsce „koszyczek ucznia” w szkołach litewskich jest zwiększony o 50, 100 i nawet 150 procent w zależności od miejscowości i liczby uczniów w szkole. Gdy na Litwie w polskich szkołach zniesiono egzamin z języka ojczystego, tam język litewski na maturze jest obowiązkowy. Udaliśmy się do województwa opolskiego, gdzie są szkoły dla mniejszości niemieckiej. W tej szkole również obowiązkowe egzaminy są zarówno z języka państwowego, jak też z ojczystego niemieckiego. Poza tym, egzaminy maturalne z innych przedmiotów, w tej liczbie z matematyki, abiturienci składają w trybie obowiązkowym w języku, w jakim się uczyli, czyli po niemiecku. To samo widzieliśmy w innych odwiedzanych państwach. Na przykład w Strasburgu (Francja) w szkole dla mniejszości niemieckiej abiturienci składają zarówno państwowy język francuski, jak też obowiązkowo język niemiecki, zaś wszystkie pozostałe egzaminy składają po niemiecku. Tak samo wygląda sytuacja w Niemczech w szkołach dla mniejszości duńskiej, w szkołach włoskich w Austrii, w szkołach węgierskich w Słowacji, w szkołach szwedzkich w Finlandii i praktycznie we wszystkich krajach różnojęzycznej Europy. Poza tym, w szkołach w Polsce poczynając od klasy 7 nie dopuszcza się łączenia klas, niezależnie od ilości uczniów. Nauczycielom zaś wykładającym przedmioty w języku mniejszości narodowej wypłaca się dodatek w wysokości 20% do otrzymywanego wynagrodzenia.
W krajach Europy wyraźnie zauważa się wzrost liczebności szkół mniejszości narodowych. Na przykład, w województwie opolskim w Polsce w roku 1993 były 24 niemieckie szkoły podstawowe, zaś w 2006 – już 186. W roku 2001 były 34 gimnazja, zaś 2007 – 57. Ten wzrost jest szczególnie widoczny na przykładzie przedszkoli: w 2004 r. było tam 14 niemieckich przedszkoli z 410 dzieci, obecnie zaś jest 51 przedszkole, do których uczęszcza 1242 dzieci. Rośnie prestiż i popularność szkół mniejszości narodowych w różnych krajach Europy i świata, zwłaszcza gdzie są skupiska mniejszości narodowych. Zaś rządy tych krajów udzielają wszechstronnej pomocy i stwarzają jak najlepsze warunki dla rozwoju i działalności szkół mniejszości narodowych – nie dążąc do ich asymilacji, jak to się dzieje na różne sposoby u nas na Litwie ze strony Ministerstwa Oświaty i rządu.
Przytoczę tu jeszcze taki dość pikantny szczegół nieźle ilustrujący panującą u nas demokrację i tolerancję. Po powrocie ze wspomnianej wyprawy zorganizowano w dniach 29-30 listopada 2007 r. międzynarodową konferencję pt. „Oświata w środowisku wielokulturowym w wymiarach europejskich”. W ciągu dwóch dni wygłoszono około 20 referatów, w tej liczbie również mój. Nie kryję, że moje wystąpienie zabrzmiało dysonansem w stosunku do wypowiedzi organizatorów konferencji. Ale czyż nie po to organizuje się konferencje, aby tam wypowiadano różne zdania? Niestety. Jako pokłosie konferencji wydano zbiór referatów i wypowiedzi niemal stenograficznie odtwarzających przebieg konferencji. Tylko, oczywiście, mego referatu tam się nie okazało, ponieważ tam zostało wyrażone odmienne zdanie. Czyż nie wybitny przykład „tolerancji i demokracji” w litewskim wydaniu?
Absolwenci szkół z polskim językiem nauczania swobodnie wstępują na litewskie uczelnie wyższe i świetnie tam dają sobie radę. Z każdym rokiem coraz więcej absolwentów szkół polskich wstępuje na wyższe uczelnie. W roku 2006 spośród 1155 absolwentów na wyższe uczelnie wstąpiło 1062, co stanowi 68,3%. Zaś w roku 2008 na wyższe uczelnie wstąpiło 79,6% absolwentów szkół polskich. Ten wskaźnik jest znacznie wyższy od przeciętnego w skali całej Litwy.
Jeszcze jeden nabrzmiały problem, którego dawno nie musiałoby być. W ciągu wielu lat ubiegaliśmy się o zawarcie porozumienia w kwestii wzajemnej uznawalności dyplomów wyższych uczelni. Wreszcie w 2005 r. podpisano międzynarodową polsko – litewską umowę i dołączono wykaz uczelni, których dyplomy w obu krajach są uznawane bez nostryfikacji. I co? Ano umowa została bezużytecznym papierem. Dyplomów ukończonych po 2005 r. w Polsce uczelni, wymienionych we wspomnianej umowie, na Litwie nadal się nie uznaje, żąda się nostryfikacji, a w trakcie tej ostatniej – odrzuca się.
Kilka słów dotyczących innych kwestii
Artykuł 11 Konwencji głosi: strony zobowiązują się do uznawania praw należących do mniejszości narodowej do używania swego imienia i nazwiska w języku mniejszości oraz prawo do tego, aby one były oficjalnie uznawane. Wbrew tym założeniom mieszkańcy innych narodowości na Litwie nie mogą swoich nazwisk i imion używać w oryginalnej wersji, lecz tylko w wersji zlitewszczonej. Nawet w słowie Anna nie mogą napisać dwóch liter „n”, lecz muszą pisać „Ana”, co po litewsku znaczy „tamta” i jest obraźliwe dla osoby. Nie mówiąc już o pisaniu innych liter w imionach i nazwiskach.
Ostatnio przyjętego oznaczenia Sądu Konstytucyjnego o możliwości zapisania nazwiska w oryginalnej wersji na osobnej kartce w dowodzie, inaczej niż kpiną nazwać nie można.
W artykule 10 Konwencji zapisano: Strony zobowiązują się uznać prawo każdej osoby należącej do mniejszości narodowej swobodnie i nieskrępowanie, prywatnie i publicznie, ustnie i pisemnie używać języka swojej mniejszości, (...) stworzyć warunki do używania języka mniejszości w obcowaniu w urzędach z władzami administracyjnymi. Zaś artykuł 11 głosi: Strony (...) usiłują też robić w języku mniejszości napisy tradycyjnych nazw mniejszości, ulic oraz innych nazw topograficznych. U nas zaś kartek wyborczych podczas głosowania nie wolno wydrukować dla ludzi (zwłaszcza w podeszłym wieku) w języku mniejszości, w wyniku czego naruszane są prawa wyborcze mniejszości narodowych.
Co zaś dotyczy ewentualnie napisów w języku mniejszości, to w przyjętym w dniu 30 stycznia 2009 r. orzeczeniu Najwyższy Sąd Administracyjny jeszcze raz stwierdził niedopuszczalność obok napisów litewskich umieszczania napisów z nazwami ulic, bądź innych napisów w języku mniejszości, nawet w rejonie solecznickim, gdzie Polacy stanowią 80% ludności. Wszystkie napisy muszą być tylko i jedynie po litewsku. Sąd wyjaśnił również, że artykuły 4 i 5 aktualnie obowiązującej litewskiej Ustawy o Mniejszościach Narodowych, dotyczące używania języka, nie mają mocy prawnej, a założenia ratyfikowanej przez Litwę Konwencji posiadają jedynie charakter doradczy. Za nieposłuszeństwo dyrektor administracji samorządu rejonu solecznickiego za umieszczenie polskich napisów obok litewskich został ukarany grzywną.
O respektowanie praw europejskich Polacy na Litwie walczą od 20 lat. Wielokrotnie zwracaliśmy się o różnych europejskich i międzynarodowych organizacji, zawsze jednak bezskutecznie. Europa uporczywie nie chce nas słyszeć.
#38 Oj tępe , strasznie tępe!
Oj tępe , strasznie tępe!
#39 Moniko, piszesz bajki, ten
Moniko, piszesz bajki, ten przyklad z mazowszem to bzdura. Maszowszanie to Polacy, a Slazaki czy Kaszebe juz...to nie. Jak piszesz i atakujesz Litwe to troche oleju sobie wlej do glowy. I nie przyjazdzaj juz na LT, nie jedz naszego jedzenia i pij naszych napojow.
#40 "Tępe żmudzkie łby". Użyłam
"Tępe żmudzkie łby". Użyłam niewłaściwej formy.
#41 Nie dziwię się, że Mickiewicz
Nie dziwię się, że Mickiewicz pracując w Kownie ubolewał, że musi uczyć, jak sam mówił, tępe żmudzińskie głowy...
#42 Moniko, Adamus Mickievivius
Moniko, Adamus Mickievivius to Litwin: Litwo, ojczyzno moja. Szkoda, ze nie napisal tego poematu w ojczystym lub rosyjskim jezyku..
#43 Proszę mi nie insynuować, że
Proszę mi nie insynuować, że twierdziłam kiedykolwiek, że Litwa jest częścią Polski, czy też była . To Pan podważa przeszłość i fakt istnienia Litwy i Polski w ramach jednego państwa i wynikajacych z tego zawirowań językowo- kulturowych. Niestety nie jestem w stanie przeczytać artykułu, który mi Pan podesłał z banalnego powodu, ponieważ nie znam języka litewskiego, podobnie zresztą jak Mickiewicz :-) Myślę, że znam jego twórczość na tyle dobrze, że treści zawarte w tym artykule niczego nowego nie wniosą. Tak się składa, że jestem znienawidzonym przez pana przedstawicielem polskiej oświaty ;-)
#44 Miało być najsłyniejszego
Miało być najsłyniejszego Litwina w Polsce , przepraszam za literówkę.
#45 do Dar Karta a to w prezencie
do Dar Karta
a to w prezencie ode mnie.
"Dziwneć to były losy tej naszej Korony i naszej Litwy! wszak to jak małżonków dwoje!" - mówi Mickiewiczowski Gerwazy (Pan Tadeusz, Księga XI Rok 1812) Podkreśla ówczesne poczucie jedności narodowej, z którym Ty walczysz .
Nie tylko "Grażynę", także "Konrada Wallenroda" , "najłynniejszego" w Polsce Litwina? Czytałeś Dar Karta tę powieść poetycką Mickiewicza?
#46 No widzhi pani zhe
No widzhi pani zhe A.Mickiewicz widzhi Litwe w ruwnoprawnoszczi z Polskau. A pani mnie tu kse powiedzhie zhe Litwa to jest jak Muzury czenszcz Polski. Litwa nie jest czenszcziau Polski nie jest Muzurami i otym cala tfurczoszcz A.Mickiewicza. No a teras ma pani okazije poczytacz oczym A.Mickiewicz muwiui w Paryzhu w 1843 roku.
#47 do Dar Karta "A jego ojczyzna
do Dar Karta
"A jego ojczyzna byla Litwa a puzhneii polska oszwiata pszyczinilaszie do tego zhe ojczyzna AMickiewicza Litwa byla zmieniona na Polske. To jest miendzy wojenna historia Polski. Jak widzhimi polakuw z Litwau nic nie luoczy a jednak na pamiencz uczau "Litwo, ojczyzna moje". To jest oszmieszanieszie i z niewaga poety. To jest naiwienkszy pszyklad gluchodstwa i szlepoty."
Właściwie nie wiem , po co to robię, ale jeżeli ktoś takie brednie umieszcza,to nie wiem czy to tania prowokacja, czy Ty dar Karta naprawdę wierzysz, w to co piszesz ?To, że w "Panu Tadeuszu" pojawia się "Litwo ojczyzno moja", toTwoim zdaniem Mickiewicz był Litwinem ? A jak Broniewski pisał Mazowsze moje , tzn. ,że nie był Polakiem??? Co w takim razie powiesz na wiersz Mickiewicza do "Matki Polki" , co na "Księgi narodu i pielgrzymstwa polskiego, w "Dziadach" nie pisze cała Litwa młoda, "tylko cała Polska młoda wydana w ręce Heroda". Co może on też się polonizował albo na siłę go uczynili Polakiem .
Ty Dar Karta nie klep bzdury na klawiaturze, tyklo poczytaj trochę literatury.
#48 To jest polska oszweta podacz
To jest polska oszweta podacz Litwe jak czenzcz Polski. Muzury. A jednak A.Mickiewicz w polskim jendzyku opisau litewskau kulture. Nawet stfozhyl imie. Grazhyna kture bez litewskiego jendzyka niema sensu. I w Paruzhu na konferenciii prwde powiedzhiau o Litwie kturau tu pani znaidzhie http://www.lzinios.lt/Komentarai-ir-debatai/Legendos-ir-tikrove pszijemnego czytanie. Wiem zhe pszez filtry polskeii oszwiaty nie pszechodzi cosz takiego i wy poprostu otym nic nie wieczie droga moja Moniko.
#49 @ Dar Karta "Zluo polskeii
@ Dar Karta
"Zluo polskeii oszwiaty bylo to zhe ona robila z litwinuw polakuw i chamowawa rozwiczie litewskeii kultury na Litwie."
A zło litewskiej oświaty polegało na tym, że wymuszała wybór na zasadzie "albo" , "albo". Nie można było być nadal Litwinem na modłę obywatela WKL. Koniecznie trzeba było wybrać skrajności: "swojską" litewskość lub" wrogą "polskość. Mam wrażenie, że litewska oświata kontynuuje te toksyczne tradycje .
#50 I tak okazaluoszie zhe
I tak okazaluoszie zhe Pilsudski stauszie polakem to wina litewskeii oszwiaty. Ja was pitalem czy Polska cosz dobrego zrobila dle litewskeii kultury na okupowanai czenszczi Litwy pszez miendzy wojennau Polske. Na Litwie Polska pszeszledowawa litewskoszcz. Diszeii historycy okupacije Polski i jei stosunek do liteskoszczi poruwnujau z czasami Murawjowa.